RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dzieć na proste pytanie? Pytałem tylko, jak spędziłaś czas.
- Wszystko komplikujesz, ale odpowiem ci. Nie, nie ba-
wiłam się dobrze.
- Naprawdę? - Uniósł niedowierzająco brwi.
- Jeśli myślisz, że siedzenie przez cały wieczór przy szkla-
neczce piwa słodowego i słuchanie opowieści o wszystkich
dolegliwościach, jakie trapią Clintona i jego matkę, to cu-
downy sposób na spędzenie czasu, to może następnym razem
ty ich odwiedzisz.
- Więc po co tam poszłaś?
- Bo chciałam dać ci nauczkę.
- Do licha, Charlotte, dlaczego chcesz wszystko popsuć?
- Myślę, że to było głupie - powiedziała zawstydzona.
- W porzÄ…dku. Jeszcze tylko jedno mnie zastanawia.
- Co takiego?
- Czy naprawdę musiałaś nałożyć moją ulubioną sukienkę?
- Pozwolę ci ją włożyć innym razem.
S
R
- Ach, te kobiety z Waldo! NaprawdÄ™ musisz sobie na
mnie ostrzyć język? W takiej sytuacji pozostaje mi tylko jed-
no.
- Co takiego?
Nie odpowiedział, tylko przyciągnął ją do siebie i zaczął
obsypywać pocałunkami.
- Neal, przestań! - zawołała ze śmiechem. - Jesteś taki sam
jak Whizzer.
- Jak to? To on też cię całował? Teraz już
śmieli się oboje.
- Mamo, obudziłem się, a moja lampka nie chce się palić
- rozległ się nagle dziecinny głosik koło drzwi.
Eddie stał tam, nerwowo trąc oczy. Był bliski płaczu.
- Poczekaj, ja to załatwię - zwrócił się Neal do Charlotte.
- Powiedz mi, kolego, co się dokładnie wydarzyło.
Idąc za Nealem do swego pokoju, Eddie zaczął opowiadać,
jak bardzo boi się ciemności.
- No, ale postąpiłeś właściwie. Zamiast leżeć i płakać, po-
szukałeś nas i powiedziałeś, co się stało. Prawda?
Eddie pokiwał głową.
Charlotte stanęła w drzwiach do pokoju chłopca. W mil-
czeniu obserwowała rozwój sytuacji.
Neal wykręci! przepaloną żarówkę i pokazał Eddiemu, co
się stało. Wkręcił nową i zapalił światło. Potem sięgnął do
szafki i wyjął z niej piłkę.
S
R
- Myślę, że możesz dzisiaj z nią spać. Będzie ci przypo-
minać, że zachowałeś się jak prawdziwy mężczyzna - zwrócił
się do chłopca.
Charlotte uśmiechnęła się, uspokojona.
Neal nadal siedział na brzegu łóżka i opowiadał chłopcu o
wspaniałych planach na jutro.
Charlotte poczuła, że ktoś stanął tuż przy niej. Obejrzała
się i zobaczyła Anne.
- Wiesz, mamo, naprawdÄ™ nie wiem, co zrobimy, jak Neal
wyjedzie - powiedziała dziewczynka tonem osoby dorosłej.
Charlotte ścisnęła rękę córki. Mój Boże, pomyślała, ja
również nie wiem, co wtedy zrobię. I bardzo mnie to martwi.
S
R
ROZDZIAA ÓSMY
Neal przewrócił się na łóżku i jęknął. Able mieszkał tu już
od tygodnia i od tego czasu Neal nie przespał nawet jednej
nocy. To samo było teraz. Able chrapał tak głośno, że nie by-
ło co marzyć o śnie.
Neal włożył dżinsy i zszedł na dół. Po drodze wpadł na
Whizzera, który podejrzewając go o chęć przygotowania cze-
goś do jedzenia, podreptał za nim do kuchni. Neal pochylił
się i podrapał psa za uchem. Rozczarowany zwierzak jeszcze
przez chwilę spoglądał z nadzieją na lodówkę, a potem szyb-
ko poszedł z powrotem do pokoju Eddiego.
Neal położył się na sofie w salonie. Nagle usłyszał jakiś
ruch i kiedy otworzył oczy, zobaczył Charlotte przechodzącą
przez pokój.
- Jestem tutaj - szepnÄ…Å‚.
- Taki mi się wydawało, że wstałeś - wyjaśniła po cichu.
- Nie mogłam spać. Myślę, że to z powodu zdenerwowania,
bo jutro zaczyna się obóz.
- Ja też nie mogłem spać, ale z zupełnie innego powodu.
Słuchanie Able'a, który całkiem udatnie imituje piłę łańcu-
chową, jest ponad moje siły.
- Przepraszam, nie mamy dodatkowej sypialni - tłumaczyła
siÄ™, siadajÄ…c na brzegu sofy.
- Mógłbym spać u ciebie - zauważył z rozmarzeniem.
- Wybij to sobie z głowy, Nealu Corriganie - ostrzegła.
S
R
- Chociaż jest to bardzo kuszący pomysł.
- NaprawdÄ™?
- Myślę, że jeszcze ci nie powiedziałam, jak bardzo... Ile to
dla mnie... O Boże, nie jestem zbyt dobra w wyrażaniu wła-
snych uczuć - jęknęła.
- A ja uwielbiam kochać się z tobą - stwierdził po prostu.
- Właśnie to zamierzałam powiedzieć - mruknęła.
- Cieszy mnie to.
- Ale jest coś jeszcze, a to nie jest już tak przyjemne.
- O co chodzi, Charlotte?
- Staram siÄ™, naprawdÄ™ siÄ™ staram, ale... Nie wiem, czy
jeszcze kiedykolwiek będę potrafiła komuś zaufać. Eddie
przeszedł cztery operacje serca, zanim ukończył pięć lat.
Russell ani razu nie zjawił się w szpitalu. Ze wszystkim bo-
rykałam się zupełnie sama. Pewnego dnia Russell pojawił się
zupełnie niespodziewanie. Zaprosił mnie do restauracji i za-
mówił moje ulubione dania. Spędziłam pół godziny, opo-
wiadając mu o tym, jak Eddie sobie świetnie radzi i jaka re-
zolutna dziewczynka wyrosła z Anne. Pokazałam mu ich
zdjęcia.
- Nie interesowało go to?
- W pewnym sensie tak. WyciÄ…gnÄ…Å‚ album i zaczÄ…Å‚ po-
równywać swojego zdrowego syna z Eddiem. A potem prze-
szedł do rzeczy. Chodziło mu o mój srebrny serwis do her-
baty. Kiedyś należał do mojej babci. Była to jedyna pamiątka [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cherish1.keep.pl