RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Pokusa była silna, ale powstrzymujące mnie obawy silniejsze: na moje
szczęście i nieszczęście zawsze wybiegam ostrożnie myślą naprzód i nawet pijany,
przewiduję konsekwencje swojego postępowania; tutaj zaś zdawałem sobie jasno
sprawę, że będę musiał zrezygnować z nadgodzin w jednym dniu, a jeśli przenocuję,
to nawet przez dwa dni. Myśl, że przyjdzie mi pózniej wykonywać za osiem dolarów
robotę, którą mógłbym wykonać za dwanaście, okrywała kirem zniechęcenia moje
lubieżne wizje.
Był jeszcze drugi powód, raczej zabawny, który pomógł mi poskromić żądze.
W wiejskiej gwarze, którą mówiono w jego rejonie, powszechnie uznawane za
wulgarne słowo oznaczające żeńskie genitalia brzmiało tak samo jak to, którym gdzie
indziej powszechnie określa się męski organ płciowy - co przyjmowałem z pewnym
szokiem za każdym razem, gdy odnosił je do nich, i do czego niełatwo było się
przyzwyczaić. Pisząc to teraz, zastanawiam się, czy nie chciał mnie przypadkiem
przedstawić osobnikom płci męskiej, chłopcom i mężczyznom, ale mocno w to
wątpię, ponieważ rozmawialiśmy jak zwykle o spółkowaniu z kobietami. A moje
nocne i dzienne fantazje na ich temat skupiały się zawsze na tym, co on nazywał
inaczej, a my nazywaliśmy cipką.
Kolejnym powodem praktycznie codziennej wesołości moich kolegów były
robocze buty, które wybrał mi na Manhattanie zapobiegliwy brat Lee. Jak zwykle
troszcząc się o bezpieczeństwo moje i innych, Lee długo szukał i znalazł robocze
buty wzmocnione od środka stalowymi płytami, które chroniły palce i przednią
część stopy przed zmiażdżeniem przez spadające przedmioty. %7ładen z nas nie miał
najmniejszego pojęcia, jakiego rodzaju masywne obiekty będą mi zagrażać w stoczni;
w fabrykach zdarzają się przecież wypadki. W konsekwencji chodziłem do pracy w
butach, które były nienormalnie duże, długie i bardzo ciężkie.
Jak się okazało, wśród moich kowali z Wirginii istniał ludowy przesąd, wedle
którego wielkość stopy mężczyzny wskazuje bezpośrednio na rozmiary i zasięg jego
penisa. %7ładen z moich kolegów nie widział ani nawet nie słyszał o wzmacnianych od
środka butach i moje stopy wydawały im się największymi, najdłuższymi,
najgrubszymi i najpotężniejszymi, jakie kiedykolwiek widzieli. Z tego względu wiele
po mnie oczekiwano. Może to z powodu wzmocnionych butów mój kowal chciał
zawiezć mnie do swego rodzinnego miasteczka i przedstawić kobietom, które tam
znał. Trudno było stawiać czoło stałym docinkom, przybierającym formę fałszywych
pochwał i podziwu.
Za żadne skarby nie chciałem ich rozczarować. Z pisuarów starałem się
korzystać tylko wtedy, kiedy ubikacje były puste. Wymagało to więcej szczęścia i
sprytu, niż miałem, gdyż w państwowej stoczni marynarki wojennej toaleta jest,
podobnie jak w innych miejscach pracy na całym świecie, nie tylko toaletą, lecz
przystanią, w której szuka się krótkiej chwili wytchnienia od nieuchronnej monotonii
roboty. Nie chcąc ryzykować ewentualnej demaskacji i ściągać sobie na głowę
zjadliwych, okrutnych i zgrzebnych kpin, które na pewno by się posypały - jakbym
to wyłącznie ja był odpowiedzialny za ich przesadne oczekiwania - poniosłem
wkrótce stosowny wydatek i po nabyciu zwyczajnej pary butów wyrzuciłem moje
pancerne. Kiedy ktoś przy palenisku zauważył zmianę i wygłaszał jakiś komentarz,
wzruszałem niedbale ramionami i wyjaśniałem:  Obrzezane. No wiecie .
Niebezpieczeństwo odniesienia tam jakichś obrażeń nie było w praktyce
większe od tego, które grozi mi dzisiaj, gdy chcę przygotować sobie jakiś gorący
posiłek w kuchni. Praca polegała, jak już wspomniałem, w głównym rzędzie na
doglądaniu palenisk i dostarczaniu rozżarzonego metalu prawdziwemu
fachowcowi; trzeba też było przewozić ciężkie przedmioty na ręcznym wózku lub
czasami za pomocą suwnicy, która biegła nad naszymi głowami wzdłuż całej
długości kuzni i którą kierowało się przyciskami podobnymi do tych na pilocie
dzisiejszego telewizora; ciąć metal na kawałki określonej długości; szlifować na
płasko główki śrub oraz je gwintować. Przy gwintownicach wraz z facetem z
sąsiedniego działu wymyśliłem w zasadzie dla żartu szybki naprzemienny system
pracy, dzięki któremu gwintowaliśmy śruby z zapierającą dech prędkością, której nie
znano wcześniej w tej kuzni, prędkością, która przyciągała do nas gapiów i
sprowokowała pomruk aprobaty nawet u małomównego pana Beemana. Ale bawiło
nas to tylko sporadycznie, nikt bowiem nie potrzebował na gwałt milionów
gwintowanych śrub i tak naprawdę - jeśli pominąć chęć dostarczenia uciechy sobie i
innym - nie było powodu się śpieszyć.
Od czasu do czasu musiałem posługiwać się ciężkim kowalskim młotem. Nie
byłem w tym najlepszy. Na szczęście dla uzyskania maksymalnego efektu nie
musiałem podnosić go wysoko nad głowę; opuszczając z hukiem obuch na jakieś
przytrzymywane przez kogoś innego narzędzie, pozwalałem, by większą część pracy
wykonała za mnie grawitacja. Człowiek, z którym pracowałem, był narażony na
większe niż ja niebezpieczeństwo. Z wyjątkiem chwili nieuwagi przy krajarce, w
kuzni nie groziło mi nic gorszego niż to, na co narażony byłem jako archiwista albo
posłaniec Western Union. Pracując w Western Union, mogłem przecież, na Boga,
wpaść pod samochód!
Oprócz epizodu z krajarką najsilniej utkwił mi w pamięci niejasny i nie dający
się nazwać lęk przed tym, co mogło mi się przytrafić podczas podróży do stoczni,
którą odbyłem pociągiem i promem. Dzisiaj, gdy przestępstwa przeciwko Bogu
ducha winnym ludziom wydają się zalewać cały kraj, jestem uczulony na wszelkie
podróże, wątpię jednak, by wówczas dręczyły mnie tego rodzaju obawy. Gdyby tak
było, mógłbym w ogóle nie pojechać, w każdym razie nie sam. Wątpię, czy chciałaby
tego moja rodzina.
Podróż zajęła cały dzień i następny ranek i pamiętam, że w przeważającej [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cherish1.keep.pl