[ Pobierz całość w formacie PDF ]
to dla niej nieoczekiwane doznanie. W ciągu kilku lat pracy w
kierownictwie firmy nauczyła się demonstrować opanowanie i
stanowczość. Masz podwójne obciążenie" - powiedział jej kiedyś
ojciec. Wiem, że jesteś dobrym inżynierem - jednym z najlepszych
- ale dla większości naszych ludzi będziesz córką szefa. Pozbędziesz
się tego garbu pokrewieństwa jedynie wówczas, gdy udowodnisz,
jak duże masz zdolności. I zrobisz to samodzielnie, Mattie. Nie
obniżę wymagań i nie zmienię zarządzeń tylko dlatego, że jesteś
moją córką".
- Ale poza godzinami pracy nadal mnie kochasz? - zagadnęła
impertynencko, a potem zaczęła dokładnie wypełniać jego
zalecenia, i to z powodzeniem. Pracowała przy sześciu ważnych
projektach i przekonała się, że z chwilą, gdy nauczyła się słuchać
zarządzeń, potrafi je również wydawać. Odkryła również, że wielu
jej współpracowników ma miękkie serca. Ale Ryan Quinn był jak z
kamienia. Z tą myślą zasnęła.
Obudził ją hałas podczas lądowania. Zwiatła w kabinie były
wyłączone. Mattie wyjrzała przez okienko, ale nie mogła niczego
dojrzeć. Pilot wylądował w zupełnej ciemności. Zignorowała
wyciągniętą rękę Ryana i wygramoliła się z helikoptera.
Wylądowali na małym skrawku trawy, około pół mili od wzgórz,
które wyłaniały się na południu. Kiedy oczy Mattie przywykły do
ciemności, ujrzała niewyrazne zarysy jakiegoś wozu stojącego
mniej więcej sześć metrów dalej. Ryan popchnął ją w stronę
pojazdu: Z drugiej strony nadszedł nie znany jej mężczyzna.
- Hujambo - mruknął. Ryan powitał go w ten sam sposób.
- Gdzie jesteśmy? - zapytała konspiracyjnym szeptem.
- Możesz mówić głośno - odrzekł z chichotem. - Nie ma nikogo w
promieniu dziesięciu mil. Tak sądzę.
- Ale myślałam, że lecimy do Topari. Nie widzę tu żadnych
wiosek.
Strona 63 z 143
RS
- Chodz - ponaglał. - Nie wiadomo, co może się zdarzyć. Lepiej
nie przebywać tu za długo. Wskakuj do landrovera.
Popchnął ją stanowczo w stronę wozu, jakby chciał się upewnić,
że go posłucha. W tej samej chwili pilot helikoptera uruchomił silnik
i stara maszyna wzbiła się w powietrze.
Mattie zadrżała. Chociaż słońce miało wzejść dopiero za godzinę,
to przyczyną dreszczy nie był zimny wiatr. Przyszło jej do głowy, że
zostali zupełnie sami.
- Odlatuje - powiedziała płaczliwie. Podniósł głowę i spojrzał na
nią. - Helikopter - dorzuciła.
- Oczywiście. Taki jest cel całego przedsięwzięcia.
- W takim razie może mi go wyjaśnisz. Oprócz nas nie ma w tej
okolicy żywej duszy.
- Amen - odrzekł zgryzliwie. - O co chodzi? Masz pietra?
- Od czasu do czasu chyba mam prawo się bać? Poklepał ją po
ręku.
- Każdy ma prawo. Ja sam parę razy panicznie się bałem. Ale
myślałem, że dostojna panna Latimore... O cholera! Znowu
zaczynam.
Przyciągnął ją do siebie.
- Nie ma powodu do obaw - wyjaśnił. - Nie chcieliśmy ryzykować
znalezienia się na terenie rebelii. Zostawiliśmy fałszywy trop dla
Ahmeda bin Raszida.
Jesteśmy około dziesięć mil od Er Rahad, na wystarczająco
bezpiecznym obszarze. Helikopter leci teraz w przeciwnym
kierunku, do Sennar na Nilu Błękitnym. Zjawi się tam o świcie, a
wiadomość o przylocie niemal natychmiast dotrze do Kosti. To
powinno pokrzyżować knowania Ahmeda i zostawić nam wolną
drogę.
- Zupełnie jak opowieść Sherlocka Holmesa - zaśmiała się
Mattie czując nagłą ulgę. - Po wyjaśnieniach wszystko wydaje się
takie proste! Ale chyba nie podoba mi się wyrażenie knowania
Ahmeda". Naprawdę sądzisz, że coś uknuł?
Strona 64 z 143
RS
- Nie traktuj tego zbyt lekko, Mattie. To niebezpieczny młodzian,
a my znajdujemy się w takiej części świata, gdzie czasami nie
obowiązuje prawo.
- Postaram się - odparła z westchnieniem. - Dziękuję.
Przez chwilę Ryan ściskał mocniej jej dłoń, by w końcu zwolnić
uścisk. Wielka pustka dookoła wyciszała nieco hałas silnika. Mattie
przyszło do głowy kilka pytań.
- Jak to możliwe, że wnętrze tej rzeczy jest ustawione
odwrotnie?
- Co? - Jechali przez równinną prerię bez świateł i Ryan pochylił
się nad kierownicą, żeby popatrzeć na drogę. Nie pomagał mu w
tym księżyc, który natychmiast schował się za chmurami.
- A, masz na myśli kierownicę? Ten wóz jest brytyjskim
modelem eksportowym, jednym z najlepszych na świecie. Napęd na
cztery koła, przystosowanie do jazdy w buszu, niezawodny silnik.
Gdzie jest ta droga?
- Droga? To my szukamy drogi?!
- Już nie - odparł chichocząc. Pojazd oderwał się na moment od
ziemi, a następnie opadł z potężnym łomotem. Zatoczył mały łuk i
zaczął jechać bez przeszkód. [ Pobierz całość w formacie PDF ]