RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mil na godzinę. A to wcale nie byle jaka szybkość, szczególnie, kiedy leży się płasko
na desce z twarzą wystawioną na ostry prysznic morskiej wody.
Nagle rozległ się trzask, deska poleciała w jedną stronę, Johnny w drugą. Kiedy
prychając wynurzył się na powierzchnię, zobaczył, że nic się nie złamało ani nie
pękło, Suzie po prostu wyleciała z uprzęży jak - korek z butelki.
Cóż, takie małe techniczne trudności to rzecz normalna przy pierwszych
próbach. Mimo że musiał przepłynąć sporą przestrzeń, zanim dotarł do brzegu, gdzie
czekały go docinki widzów, Johnny był zupełnie zadowolony. Znalazł jeszcze jeden
sposób panowania nad morzem, sposób, który ułatwi mu penetrowanie rafy. Poza tym
wynalazł nowy sport, który w przyszłości na pewno da mnóstwo emocji tysiącom
ludzi i delfinów.
ROZDZIAA PITNASTY
Profesor Kazan był wniebowzięty, kiedy usłyszał o wynalazku Johnny ego;
mógł się on bowiem okazać bardzo przydatny w realizacji własnych jego planów.
Plany te nie skrystalizowały się jeszcze, ale zaczynały powoli przybierać konkretne
kształty i profesor liczył, że za kilka tygodni będzie mógł stanąć przed Komitetem
Doradczym z kilku propozycjami, które poruszą wyobraznię jego członków.
Profesor nie należał do tych uczonych, którzy - jak na przykład specjaliści od
zagadnień czystej matematyki - nie są zadowoleni, gdy ich badania znajdują
praktyczne zastosowanie. Wprawdzie mógłby z przyjemnością do końca życia
oddawać się studiom nad językiem delfinów, nie próbując stosować swojej wiedzy w
praktyce, teraz jednak doszedł do wniosku, że nadszedł czas, aby to zrobić. Zmusiły
go do tego same delfiny.
W dalszym ciągu nie miał pojęcia, co mógłby, a nawet co powinien, uczynić
w sprawie orek. Ale jedno wiedział na pewno: jeżeli delfiny oczekują od ludzi
pomocy, to będą musiały wykazać, że potrafią się za mą odwdzięczyć.
Już w latach sześćdziesiątych dwudziestego wieku doktor John Lilly, pierwszy
uczony, który próbował porozumiewać się z delfinami, wymienił kilka dziedzin,
gdzie mogłyby one współpracować z człowiekiem. Mogłyby ratować rozbitków z
tonących okrętów - co zresztą pokazały ratując Johnny ego - a także oddać
nieocenione usługi w badaniu tajemnic oceanu. Znając z pewnością stworzenia,
których człowiek nigdy nie widział, mogłyby przyczynić się nawet do wyjaśnienia nie
rozwikłanej wciąż tajemnicy wielkiego węża morskiego. Jeżeliby potrafiły na szerszą
skalę niż dotąd współpracować z rybakami, to odegrałyby poważną rolę w karmieniu
miliardów mieszkańców Ziemi.
Wszystko to warte było zbadania. Profesor Kazan miał zresztą szereg
własnych pomysłów. Delfiny potrafią dotrzeć do każdego wraku spośród tych, które
spoczywają na dnie mórz i oceanów, jeśli tylko nie znajduje się na głębokości
większej, niż graniczna głębokość ich zanurzenia, to znaczy ponad trzysta metrów.
Nawet, jeżeli statek rozbił się przed wielu wiekami i pokrył się błotem lub koralem,
delfiny go odnajdą. Mają wspaniale rozwinięty zmysł węchu, a raczej smaku, i
wykrywają najmniejsze cząsteczki metalu, oliwy czy drewna w wodzie. Delfiny,
węszące i pędzące jak psy gończe po dnie morskim, mogą zrewolucjonizować
archeologię podmorską. Czasami profesor zastanawiał się nieco melancholijnie, czy
można je przyuczyć do wykrywania złota...
Kiedy był już gotów do wypróbowania niektórych spośród swoich teorii,
 Latająca Ryba pożeglowała na północ, wioząc na pokładzie, w nowo
zainstalowanych zbiornikach z wodą, Einara, Peggy, Suzie i Sputnika. Aódz
zaopatrzona była w specjalny ekwipunek. Ku swemu wielkiemu zmartwieniu Johnny
nie został zabrany. Za sprawą OSKARA.
- Bardzo mi przykro, Johnny, - powiedział profesor oglądając kartę, którą
wyrzucił komputer. - Masz piątkę z biologii, piątkę z minusem z chemii, czwórkę z
plusem z fizyki, ale z angielskiego, matematyki i historii tylko czwórki z minusem.
To za mało. Ile czasu poświęcasz na nurkowanie?
- Wczoraj w ogóle nie byłem w wodzie - odpowiedział Johnny wymijająco.
- Ponieważ cały dzień lało, rozumiem. Ale ile przeciętnie?
- Och, kilka godzin.
- Kilka rano i kilka po południu. OSKAR opracował dla ciebie nowy kurs,
który kładzie specjalny nacisk na twoje słabe punkty. Obawiam się, że jeśli
popłyniesz z nami, twoje wyniki pogorszą się jeszcze bardziej. Nie będzie nas dwa
tygodnie, a ty nie możesz sobie pozwolić na najmniejszą stratę czasu.
Na tym stanęło. Johnny nie miał odwagi spierać się z profesorem, wiedział
zresztą, że ten ma rację. Koralowa wyspa nie sprzyjała nauce, to fakt.
Minęły dwa długie tygodnie.  Latająca Ryba , po odwiedzeniu kilku portów
na kontynencie, powróciła na wyspę. Jadąc na północ dotarła aż do Cooktown, dokąd
w 1770 roku wielki żeglarz, kapitan Cook, zawinął, żeby naprawić swój uszkodzony
statek, zwany  Endeavour .
Od czasu do czasu dochodziły przez radio wieści o osiągnięciach ekspedycji,
ale wszystkiego Johnny dowiedział się dopiero od Micka. Fakt, że Mick wziął udział
w wyprawie, wpłynął bardzo dodatnio na naukę Johnny ego - nikt nie odciągał go od
jego mechanicznych nauczycieli. W ciągu tych dwóch tygodni Johnny zrobił poważne
postępy, co ucieszyło profesora.
Pierwszą pamiątką z podróży, którą Mick pokazał Johnny emu, był jasny
kamyczek w kształcie jaja i nie większy od ziarnka grochu.
- Co to jest? - spytał Johnny, nie zdradzając większego zainteresowania.
- Jak to, nie wiesz? To jest perła. I to całkiem niezła!
Johnny emu perła nadal nie imponowała, nie chciał jednak dotknąć Micka ani
okazywać swojej ignorancji.
- Gdzie ją znalazłeś? - zapytał.
- To nie ja, to Peggy. Wyniosła ją z Rowu Marlina z głębokości stu
pięćdziesięciu metrów. %7ładen nurek nie zrobiłby tego, to zbyt niebezpieczne, nawet
jeśli się używa nowoczesnego sprzętu. Wuj Henry zanurzył się któregoś dnia w
płytkiej wodzie i pokazał delfinom jak się łowi ostrygi. Od tej pory Peggy, Suzie i
Einar wyłowiły ich całe tony. Profesor twierdzi, że to pozwoli pokryć koszty całej tej
podróży.
- Co, ta perła?
- Nie, głuptasie. Chodzi o muszle. Są wciąż uważane za najlepszy surowiec do
wyrobu guzików i rękojeści noży, a farmy ostryg nie dostarczają dostatecznej ich
ilości. Profesor zamierza przeszkolić kilkaset delfinów i założyć dobrze prosperującą
wytwórnię masy perłowej.
- Czy napotkaliście jakieś wraki?
- Widzieliśmy około dwudziestu. Ale większość z nich jest już zaznaczona na
mapach admiralicji. Najważniejszym eksperymentem było łowienie ryb trawlerami z [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cherish1.keep.pl