RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

strusie jajo.
- Zapisz adres, Cory. - Odłożyła słuchawkę i odwróciła się do pani
Covington. - Poczyniłam już pewne kroki w pani sprawie - powiedziała,
grając na zwłokę. Chciała być pewna, że Sam Nichols odejdzie, zanim ona
wyprowadzi swoją klientkę. - Poznała pani męża na wycieczce statkiem po
Morzu Zródziemnym, prawda?
Kobieta uśmiechnęła się ze smutkiem.
65
RS
- Tak, Arthur zupełnie mną zawładnął na tej wycieczce. Nigdy tego nie
zapomnę.
- Cóż, mogę panią zapewnić, iż Arthur nie został porwany.
Sprawdziłam jego karty kredytowe. Wygląda na to, że zarezerwował
miejsce na wycieczkę statkiem na Karaiby. Mój plan - to znalezć pani męża
i zwabić go z powrotem do Stanów. Gdy już wróci, będzie pani mogła
podjąć odpowiednie kroki.
- Ja tylko chcę, aby mi wyjaśnił, dlaczego to zrobił - powiedziała
cicho, zalewając się łzami. Wyciągnęła chusteczkę z torebki i osuszyła oczy.
Bev poczuła ból w sercu. Jak ktoś mógł wykorzystać taką dobrą
duszę? Nagle zapragnęła z całych sił znalezć Arthura Blankenshipa. Znalezć
i ukarać go.
- Ma pani prawo wyciągnąć wobec niego wszelkie konsekwencje.
- Och, nie, proszę! Nie chciałabym mieszać do tego policji.
Przynajmniej dopóki nie usłyszę od niego wyjaśnień. Musi być jakieś
wytłumaczenie.
 Na przykład zachłanność" - pomyślała Bev, obserwując zapłakaną
kobietę.
Poczuła gorycz, której nigdy się całkowicie nie pozbyła po odejściu
Paula. Nie ukradł jej pieniędzy, ale okradł z poczucia własnej wartości i
prawie całkowicie zniszczył jej zmysł kobiecości.
 Mężczyzni "- pomyślała, krzywiąc się z niesmakiem. Zacisnęła
szczęki i uśmiechnęła się twardo, napotykając spojrzenie swojej klientki.
- Zaangażowała pani do tego zadania właściwą osobę, pani Covington.
Po odprowadzeniu kobiety do wyjścia wróciła do biura pełna zapału.
Statek wycieczkowy wypływał z Fort Lauder-dale następnego dnia
wieczorem. Nie miała aktualnej fotografii Arthura Blankenshipa.
66
RS
Zrozumiałe, że unikał pozowania do zdjęć, ale Lydia opisała męża bardzo
dokładnie. Dzięki znajomościom w policji Bev przejrzała także teczkę z do-
kumentami dochodzeniowymi. Nigdy nie był skazany za przestępstwo, ale
teczkę zapełniały skargi od innych kobiet o złamanych sercach. Pieniądze
tych pań również zainwestował w podejrzane interesy. Co ciekawe,
podobnie jak Lydia, żadna z nich nie chciała wnosić sprawy do sądu.
Siedziała za biurkiem, zapisując najświeższe dane, gdy nagle usłyszała
szelest. Spojrzała za siebie. Ołówek wyśliznął jej się z palców, potoczył po
biurku i spadł na podłogę.
- Jak si ę t u dost ał eś?
Sam Nichols siedział rozwalony na sofie, gdzie zaledwie przed chwilą
płakała pani Lydia. Obuta stopa oparta o jedno kolano, wykałaczka
zwisająca z warg.
- Jesteśmy partnerami w tej sprawie - powiedział swoim ochrypłym
głosem. - Mam ci pomóc w poszukiwaniach Blankenshipa.
Bev poderwała się z krzesła.
- Co?!
- Jeśli zamierzasz wrzeszczeć - powiedział spokojnie -wrzeszcz na
Harve'a, bo on to wymyślił. Ocalił kiedyś mój tyłek. Teraz chce, abym się
zrewanżował. - %7łując wykałaczkę, przesłał jej swój bezczelny szeroki
uśmiech. - I ocalił twój.
Owładnęło nią nagłe pragnienie, by zacząć i krzyczeć, i rzucać
przedmiotami po pokoju. Była zrównoważoną osobą, ale ten facet
doprowadzał ją do szału.
- Harve nie powinien był tego robić - powiedziała z naciskiem. - Ja
teraz prowadzę agencję. Twoje usługi nie są mi potrzebne.
67
RS
Opuścił stopę na podłogę i pochylił się do przodu, opierając łokcie na
kolanach.
- Nic z tego, B. J. Pracuję nad tą sprawą, czy tego chcesz, czy nie. A
więc, porozmawiajmy o Blankenshipie. Im szybciej go znajdziemy, tym
szybciej się mnie pozbędziesz.
Bev odepchnęła krzesło, odwróciła się i podeszła do okna. Oczywiście,
ojciec wprowadził go w szczegóły sprawy. Niech to diabli. Nie była
zobowiązana do pracy z Nicholsem, jeśli tego nie chciała, obojętne, co
wymyślił Harve, ale pozostawało pytanie, jak się pozbyć Sama. Próbowała
to właśnie rozważyć, gdy ochrypły głos przerwał jej rozmyślania.
- Harve martwi się o ciebie, B. J. Poprosił mnie, abym cię strzegł przed
niebezpieczeństwem. Nie chce, abyś włóczyła się po świecie sama, polując
na oszusta...
Odwróciła się do niego.
- I dlatego wysyła ci ebi e jako moją obstawę? Mężczyznę, który
próbował mnie zgwałcić w mojej własnej kuchni? Czy on o tym wie?
Przyglądał się jej, siedząc wygodnie i w ogóle się nie przejmując.
Sprawiał wrażenie, że odtwarza w pamięci kuchenną scenę ze wszystkimi,
najdrobniejszymi nawet szczegółami. Niebieskie oczy przesuwały się po jej
postaci jak ciepła, namiętna pieszczota. Wyjął wykałaczkę z ust i trzymał ją
między kciukiem a palcem wskazującym.
- Nie będziesz miała ze mną kłopotów, Koronko - powiedział. - Chyba,
żebyś chciała je mieć. Robię to na prośbę starego przyjaciela, a nie dlatego,
by znalezć się w twoim łóżku.
Nie mogła pohamować sceptycyzmu.
68
RS
- Nawet idiota by w to nie uwierzył. Mówisz, że nie chcesz... - Nie
wyglądało na to, aby był jakiś sposób na bezpieczne dokończenie tego
zdania.
- Mówię, że od kobiet w beżowych spodniach wolę kobiety w
wydekoltowanych sukienkach.
Policzki Bev zapłonęły. Najwyrazniej wczoraj zabijał po prostu czas w
oczekiwaniu na jakąś wydekoltowaną suknię. Chciała mu się odciąć, ale nie
zamierzała dać się sprowokować do tego, aby bronić swego własnego
seksapilu. O ironio, był pierwszym mężczyzną od lat, który sprawił, że
poczuła, iż ma jeszcze coś takiego jak seksapil.
- Przejdzmy do sprawy pani Covington - powiedziała, chcąc coś
wreszcie postanowić.
- Oto plan. - Wyciągnął przed siebie ramiona i podniósł się.
Przypominał dużego kota, który budzi się z drzemki. -Zgodnie z
dokumentami śledztwa, Blankenship działa na wycieczkowych statkach.
Rozpoczniemy od sprawdzenia jego karty kredytowej i przejrzymy
rezerwacje na luksusowych liniach. Kiedy się ujawni, przystąpimy do akcji.
Ty będziesz przynętą - bogatą rozwódką, wdową, spadkobierczynią, na co
tylko masz ochotę.
- Przynętą? - Bev nie odcięła się, choć przyszła jej do głowy ostra
odpowiedz.
Przyglądała się Samowi ze zdumieniem, które zaczęło powoli
ustępować, gdyż wpadła na pewien pomysł. To najstarszy podstęp świata,
czyż nie? Kobieta jako przynęta? Odwieczna pułapka na mężczyznę?
Czy to się uda?
Wymagało to olbrzymiej samokontroli, ale Bev usiadła z powrotem w
krześle i zmusiła się do swobodnego uśmiechu. Przeszła jej ochota, by
69
RS
besztać tego zarozumialca - nawet pragnienie, żeby przeskoczyć biurko i
trzepnąć go w zuchwale uśmiechniętą twarz przycichło, odsunięte w cień
przez plan, który właśnie zaczął krystalizować się w jej głowie.
Jak mogłaby zresztą uderzyć człowieka, który podsunął jej dwa
wspaniałe pomysły? Jak dorwać Arthura Blankenshipa i jak pozbyć się jego
samego.
- Będę przynętą - powiedziała cicho.
- Nie masz nic przeciwko temu? - Wyglądał na zdziwionego.
Udawała, że to rozważa, przysuwając krzesło z powrotem do biurka. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cherish1.keep.pl