RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

i podstępów. Ponad wszystko ceniła uczciwość i prostolinijność. Nie przeszkadzała jej
różnica zdań. Szanowała ludzi, którzy się z nią otwarcie spierali, natomiast nigdy nie
wybaczała kłamstwa i manipulacji.
R
L
T
Coś mi się uroiło, uznała wreszcie Alex. Szczerze lubiła Carlę, przywiązała się też
do Grace. Skąd jej się nagle wzięły podejrzenia, że spiskują za jej plecami? Nie było po
temu żadnych przesłanek poza dworską paranoją. A jednak poczuła się nieswojo.
Pod koniec tygodnia Alex podjęła decyzję - zgodzi się na oficjalną prezentację.
Słowo się rzekło, ale im bliżej było kolacji z rodziną Montenevadów, tym bardziej zże-
rały ją nerwy.
- Oni nie gryzą - pocieszała ją Carla ze swoistym poczuciem humoru
- Nie jestem tego taka pewna. Powinnaś zobaczyć lady Julię, która dostała spa-
zmów na mój widok.
- Nie zwracaj na nią uwagi. Ma swoje narowy, ale w sumie jest bardzo miła.
Carla pomogła jej wybrać elegancki garnitur z żółtego jedwabiu.
- Klasyczna elegancja bez ostentacji - oceniła, gdy Alex przymierzyła go i przede-
filowała przed księżniczką. - Szybko zdobędziesz ich sympatię. Nie martw się, to zwykli
ludzie, chociaż z monarszego rodu.
Zwykli ludzie, ale z niezwykłym wpływem na jej życie i życie jej dziecka. Właśnie
dlatego w końcu się na to zdecydowała. Musi wypracować sobie pozycję na dworze, po-
zyskać życzliwych stronników. Bez silnych wpływów nie będzie w stanie skutecznie
bronić swego synka przed różnymi zawirowaniami, które mogą się przydarzyć w przy-
szłości.
- Naginam dla ciebie swoje zasady - przypomniała Dane'owi, gdy omawiali szcze-
góły ceremoniału.
- Wiem - przyznał z roztargnionym uśmiechem - i wierz mi, bardzo to doceniam.
Jednak najwyrazniej co innego go trapiło.
- Mam problem z Carlą - przyznał wreszcie, gdy zapytała wprost, o co chodzi.
- Nie dziwię się. Carla urodziła się, żeby łamać zasady. W tym tkwi jej wdzięk. Co
zbroiła tym razem?
- Od lat się uskarża, że nie robimy nic, żeby znalazła stosownego kandydata na
męża. Na balu zgłosiło się do mnie co najmniej trzech bardzo odpowiednich kawalerów z
najlepszych rodzin, majętnych. Prosili o pozwolenie na staranie się o względy księżnicz-
ki. I wyobraz sobie, odrzuciła wszystkich trzech.
R
L
T
- Co takiego? - Teraz Alex się zdziwiła. - Przecież wciąż narzeka na brak roman-
tycznych uniesień.
- No właśnie. Mimo to dała kosza całej trójce.
Alex przypomniała sobie nagle, że Carla zbyła jej pytania o bal tajemniczymi pół-
słówkami. Czy przypadkiem nie pojawił się na jej horyzoncie ktoś, kto był bardziej inte-
resujący niż wytworne towarzystwo?
- A jeśli jest w jej życiu jakiś tajemniczy adorator, może nie tak bogaty i ustosun-
kowany, to co byś powiedział?
- %7łeby się go pozbyła - odparł Dane krótko.
- Co ty wygadujesz? Przecież obaj twoi bracia ożenili się z kobietami, które trudno
byłoby zakwalifikować jako wymarzone kandydatki dla księcia?
- Właśnie dlatego Carla powinna wyjść za mąż za kogoś z naszej sfery.
Oho, to oznacza kłopoty, potencjalne burze czające się gdzieś za horyzontem. Oby
tylko zatrzymały się u granic pałacowego parku.
Alex złożyła wizytę Marisie i nowo narodzonemu dziecku. Nikt nie protestował,
gdy poprosiła o ten przywilej; nikt się nawet nie zdziwił, gdy pojawiła się u młodej mat-
ki. Marisa leżała w wielkim łożu oparta o wysoko ułożone poduszki, zmęczona, ale
szczęśliwa i dumna. Był przy niej jej mąż, książę Nico, który wyglądał na równie zmę-
czonego, ale jeszcze bardziej dumnego z żony i dziecka. I tak powinno być.
- Macie piękne dziecko - zapewniła rodziców, po czym wróciła do siebie zadowo-
lona i trochę melancholijna.
Przechadzała się długim korytarzem, by się trochę rozruszać, gdy przypadkowo
wyjrzała przez okno i spostrzegła jasnowłosą kobietę spacerującą po ogrodzie różanym w
asyście licznej świty. Coś w jej sylwetce zaniepokoiło Alexandrę.
Przywołała Grace, kazała jej rzucić okiem na nieznajomą i spytała wprost:
- Kim jest ta blondynka?
- Pewnie ją pani widziała na balu. To jakaś włoska hrabianka. Służba plotkuje, że
zaproszono ją jako kandydatkę na królową.
- Słucham?
R
L
T
- Książę powinien się ożenić - wyjaśniła Grace niechętnie. Uznała, że jej chlebo-
dawczyni ma prawo dowiedzieć się, o czym plotkuje się na dworze. - Podobno już teraz
prowadzone są negocjacje w sprawie wyboru jego przyszłej małżonki.
- Jest piękna - wykrztusiła Alex, modląc się, by niania nie zauważyła drżenia w jej
głosie.
- Ludzie mówią, że jest czarująca - dodała Grace, nieświadomie rozdrapując ranę.
- I pewnie mają rację - przytaknęła Alex słabo.
Miała uczucie, jakby ją przygniótł ciężki głaz. Wizja mieszkania w pałacu, w któ-
rym rezyduje Dane ze swoją śliczną żoną, wydała jej się koszmarem z piekła rodem. Na
zawsze straciłaby szansę na jego miłość.
W tym sedno, oto jej najbardziej skrywany sekret. Wbrew wszystkiemu, co się
zdarzyło, wbrew zdrowemu rozsądkowi nawet wciąż miała nadzieję, że w jakiś sposób
zrealizują to, co sobie obiecali wiele lat temu - wezmą się za ręce i przeskoczą przez
przepaść.
Kocha go i pragnie ze wszystkich sił, by on tę miłość odwzajemniał. Chyba straciła
rozum.
Po prostu zgłupiała z miłości.
- Podobno gościsz w pałacu swoją przyszłą narzeczoną? - spytała Alex prosto z
mostu, gdy następnego dnia rano Dane przyszedł do Robbiego.
- Kogo masz na myśli?
- Włoską hrabiankę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cherish1.keep.pl