RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Ja też się poddaję  wyszeptał.
Popatrzyłam na niego, rozbitego fizycznie i psychicznie, i okazało się, że jednak zostało mi trochę łez.
Nazajutrz rano obejrzałam dokładnie jego rękę. Opuchlizna zwiększyła się dwukrotnie.
 Trzeba ją unieruchomić  powiedziałam. Wyjęłam krótki kijek ze sterty drewna i zaczęłam grzebać
w walizce w poszukiwaniu czegoś, czym mogłabym go owinąć.  Nie zacisnę mocno opaski, ale trochę
będzie bolało, T.J.
 Wytrzymam.
Podłożyłam kijek pod spuchniętą dłoń i dwukrotnie ją obwiązałam czarnym kawałkiem materiału;
delikatnie go naciągnęłam i wsunęłam końcówkę pod spód.
 Czym mi owinęłaś rękę?  spytał.
 Moimi stringami.  Podniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy.  Miałeś rację, są strasznie
niewygodne. Ale świetnie się sprawdzają przy udzielaniu pierwszej pomocy.
Kąciki ust T.J. lekko się uniosły, a w jego oczach pojawił się błysk, którego brakowało wczoraj
wieczorem.
 Kiedyś to wykorzystam dla stworzenia zabawnej opowieści  powiedziałam.
 Wiesz co, Anno? To jest zabawne nawet teraz.
*
T.J. skończył siedemnaście lat we wrześniu 2002 roku. Zupełnie nie przypominał chłopca, z którym
rozbiliśmy się na oceanie piętnaście miesięcy temu.
W dużej mierze dlatego, że zdecydowanie przydałoby mu się golenie. Miał zarost o wiele dłuższy od
jednodniowego, ale krótszy od pełnego. Prawdę mówiąc, wyglądał dobrze. Nie byłam pewna, czy lubił
swój zarost, czy po prostu nie chciało mu się golić.
Włosy tak mu już odrosły, że prawie mógłby je spinać moją klamrą do końskiego ogona, wypłowiały
też od słońca i były teraz ciemnoblond. Moje włosy też urosły. Sięgały niżej niż do połowy pleców
i doprowadzały mnie do szału. Próbowałam skrócić je nożem, ale ostrze  tępe i nieząbkowane  nie
dało im rady.
Jakkolwiek bardzo szczupły, T.J. urósł o przynajmniej pięć centymetrów, czyli miał teraz około metra
osiemdziesięciu wzrostu.
Wydawał się starszy, niż był w rzeczywistości. Ja, która skończyłam w maju trzydzieści jeden lat,
prawdopodobnie również wyglądałam poważniej. Nie dowiem się. Jedyne lusterko, jakie miałam,
znajdowało się w kosmetyczce w mojej torebce, która pływała teraz gdzieś w oceanie.
Siłą woli powstrzymywałam się, by nie pytać go, jak się czuje albo czy nie widzi u siebie żadnych
objawów raka, ale bacznie go obserwowałam. Wyglądało na to, że ma się dobrze, rósł i dobrze się
rozwijał, nawet w tych mniej niż korzystnych warunkach.
*
W moim śnie mężczyzna jęknął, gdy przylgnęłam wargami do jego szyi. Wsunęłam mu nogę między
nogi i obsypałam go pocałunkami, sunąc od policzka aż do piersi. Otoczył mnie ramionami i przewrócił
na plecy, całując namiętnie w usta. Coś w jego pocałunku przestraszyło mnie i obudziłam się.
T.J. przygniatał mnie swoim ciężarem. Leżeliśmy na kocu pod palmą kokosową, gdzie ucięliśmy
sobie drzemkę. Gdy uświadomiłam sobie, co zrobiłam, wydostałam się spod niego, twarz mi płonęła.
 Coś mi się śniło.
Przekręcił się na plecy, oddychając ciężko.
Wstałam i powędrowałam nad wodę. Usiadłam po turecku na piasku. Brawo, Anno. Napastować go
podczas snu.
T.J. dołączył do mnie po kilku minutach.
 Jestem okropnie zawstydzona  powiedziałam.
Usiadł przy mnie.
 Niepotrzebnie.
 Musiałeś się dziwić, co, u diabła, wyprawiam.
 Cóż, tak, ale poradziłem sobie z tym.
Zagapiłam się na niego z otwartymi ustami.
 Oszalałeś?
 Dlaczego? To ty powiedziałaś, że łatwo się przystosowuję.
Tak, i najwyrazniej jesteś oportunistą, pomyślałam.
 Poza tym  mówił dalej T.J.  lubisz się przytulać. Skąd mam wiedzieć, o co ci chodzi? To
dezorientujące.
Moje upokorzenie jeszcze się pogłębiło. Często budziłam się w nocy zbyt blisko T.J., przytulona do
niego, i założyłam, że śpi i o tym nie wie.
 Przepraszam, to od początku do końca moja wina. Nie chciałam, żebyś odniósł mylne wrażenie.
 W porządku, Anno. Nic się nie stało.
Trzymałam dystans przez resztę dnia, ale tamtej nocy, gdy już się położyliśmy, usprawiedliwiłam się:
 To prawda, co powiedziałeś o przytulaniu się. Po prostu jestem przyzwyczajona do sypiania z kimś.
Spałam obok Johna przez naprawdę długi czas.
 Czy to właśnie on ci się przyśnił?
 Nie. To był jeden z tych dziwnych snów, które nie mają sensu. Tak naprawdę to nie wiem, kim był
ten mężczyzna. Ale ogromnie mi przykro.
 Nie musisz wciąż przepraszać, Anno. Mówiłem, że byłem zdezorientowany, ale nie powiedziałem,
że mi się to nie podobało.
Nazajutrz, gdy wróciłam z kąpieli w lagunie, zobaczyłam, że T.J. siedzi obok szałasu i usiłuje zdjąć
nożem ortodontyczny aparat z zębów.
 Potrzebujesz pomocy?
 Nie.
 Kiedy miałeś go zdjąć?
 Pół roku temu. Przypomniałem sobie o tym dopiero wczoraj.
Właśnie w tym momencie uprzytomniłam sobie, co mnie obudziło. Chłopak w aparacie
ortodontycznym nie całował mnie od czasów liceum.
ROZDZIAA 18
T.J. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cherish1.keep.pl