RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

innych ludzi, nawet jego kochanek, lecz dla Rose robił wyjątek. Była jedyną osobą, któ-
rej nie chciał sprawiać przykrości. Jej dobro go wzruszało i nierzadko w jakiś dziwny
sposób zawstydzało.
- Przepraszam - szepnął, sięgając po jej dłoń. - Nie chcę się z tobą kłócić.
- Ja z tobą też nie - odparła po chwili, gdy złość nieco osłabła.
Po kolacji zaproponował jej przejażdżkę do miasteczka, gdzie trwał lokalny kar-
nawał. Rose z przyjemnością przyjęła zaproszenie. Była bardzo ciekawa, jak z bliska
wygląda malownicze, meksykańskie miasteczko, na które spoglądała cały dzień z weran-
dy, czekając na powrót Xerxesa.
R
L
T
- Czy żałujesz naszego romansu? - zapytał nagle w samochodzie.
- Nie - odparła dopiero po namyśle. - Tylko że...
- Tak?
- Co się stanie, kiedy spotkam mężczyznę, którego poślubię? Co mu powiem, gdy
zapyta, dlaczego nie poczekałam na niego? Wiesz, co mam na myśli - dodała zawsty-
dzona.
- Wiem.
- Problem w tym, że przecież na niego czekałam! Czekałam tak długo, lecz on nie
chciał się zjawić. Jedyny mężczyzna, w którym zobaczyłam mojego księcia, okazał się
ohydną ropuchą! - zakończyła z obrzydzeniem.
Xerxes zacisnął dłonie na kierownicy aż zbielały mu kostki. Już teraz nienawidził
człowieka, którego Rose pewnego dnia poślubi.
- Ten facet nie będzie ci zadawał takich głupich pytań - rzekł z przekonaniem. -
Padnie na kolana i będzie dziękował Bogu za tak wspaniałą żonę.
Na usta Rose wypłynął niepewny uśmiech.
- NaprawdÄ™?
- Naprawdę. Nie masz pojęcia, jaka jesteś wyjątkowa. Sprawiasz, że życie staje się
piękniejsze. Dla każdego, kto cię zna. Nawet dla mnie.
Otworzyła usta, by coś powiedzieć, lecz nagle rozbrzmiał dzwonek telefonu Xe-
rxesa.
- Novros.
- Już zaÅ‚atwione. - Ton gÅ‚osu Växborga byÅ‚ niecierpliwy, rozdrażniony.
Po chwili milczenia Xerxes zapytał:
- Sąd wydał wyrok orzekający rozwód?
- Tak. To znaczy, prawie. Wyda jutro rano.
- W takim razie zadzwoń jutro - warknął.
- Poczekaj! - zawołał Szwed. - Muszę porozmawiać z Rose.
- Nie.
- Przed chwilą zadzwonił do mnie jej ojciec. Jej babcia miała zawał serca i może
nie przeżyć nocy. Musisz mi pozwolić zabrać Rose do domu.
R
L
T
- Myślisz, że się na to nabiorę? - żachnął się Xerxes.
- Okaż odrobinę człowieczeństwa, potworze! Tu chodzi o jej rodzinę.
Xerxes zerknął na twarz Rose. Wiedział, że rodzina znaczy dla niej wszystko.
Rozłączył się.
- To był Lars? - zapytała cichym głosem.
- Tak. Jutro rano sąd orzeknie rozwód.
- Ach... - Jej usta zadrżały. - A więc to jest nasza ostatnia noc.
Xerxes skinął głową.
- Nadal chcesz mnie... wymienić, prawda?
Znowu przytaknął. Nie miał wyboru. Od tej decyzji zależało życie Laetitii.
Rose poczuła, jak ulatuje z niej życie. Smutek, który ją ogarnął, był przytłaczający,
miażdżący, niemal pozbawił ją tchu. Poczuła w sercu tępy ból. Ledwie słyszała, jak Xe-
rxes rozmawia z kimś po grecku przez telefon. Po chwili auto ostro wyhamowało i za-
wróciło.
- Co się stało?
- Jedziemy na lotnisko - oświadczył Xerxes.
- Ale... dlaczego? Mieliśmy spędzić ze sobą ostatnią noc! - zawołała z pretensją.
- Zabieram ciÄ™ do San Francisco.
- Po co?
Zatrzymał się na poboczu. Położył rękę na jej dłoni i spojrzał posępnie w jej oczy.
- Mam złą wiadomość...
Rose wstrzymała oddech. Jej serce przestało na chwilę bić.
- Twoja babcia jest w szpitalu.
- Co się stało? - wyszeptała niemal bezgłośnie.
- Miała zawał. Zaopiekują się nią najlepsi lekarze - obiecał jej. - Wyjdzie z tego.
Przyrzekam.
Objął ją i poczuł jej łzy na swoim policzku. Głaskał ją po głowie, gdy łkała głośno,
pocieszał ją i uspokajał.
- Dziękuję - wyszeptała po jakimś czasie.
- Nie dziękuj mi.
R
L
T
- Dlaczego jesteś dla nas taki dobry? - zapytała wzruszona. - Nawet nie znasz mojej
babci...
Delikatnie otarł dłonią jej łzy.
- To bez znaczenia. Liczy się tylko to, że ty ją kochasz, Rose.
Było już po północy. Rose, zupełnie wycieńczona, opadła na łóżko w pokoju, w
którym mieszkała przez większą część swojego życia. Do dziś dnia stał niemal nietknię-
ty, jakby czas się w nim zatrzymał. Omiotła wzrokiem stare, wyblakłe plakaty gwiaz-
dorów rocka, których wielbiła, będąc nastolatką. Z półki na książki spoglądał na nią
ukochany pluszowy miś. Z dołu dobiegało ją echo rozmów rodziców.
Znowu była w domu. Nic się nie zmieniło.
A z drugiej strony, zmieniło się prawie wszystko...
Przy oknie stał Xerxes, wpatrując się w coś w oddali.
- Czy to fabryka twojej rodziny?
Nie musiała wstawać i pytać, który budynek ma na myśli. Na pamięć znała widok z
okna tego starego, wiktoriańskiego domu. Większość dzieciństwa spędziła, siedząc w
tym oknie, czytając książki i omiatając rozmarzonym wzrokiem niebo i morze.
- Tak.
Dawniej ten porzucony, zaniedbany budynek tętnił życiem. Pracowała w nim po- [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cherish1.keep.pl