[ Pobierz całość w formacie PDF ]
drżąc z emocji, wolno, na oślep pogładziła mu twarz. Jego pierś falowała, pracowała jak miech. Nie
ulegało wątpliwości, że dotknięcie jej ręki wyzwoliło w nim uczucia, które z rozmysłu do tej pory
tłumił i ukrywał. Odczuła to nagle i rozumiejąc jego ból uległa odruchowi, który porwał jej ramiona.
Pociągnęła jego głowę bliżej ku sobie. Zdawała sobie sprawę, że jest jej obowiązkiem pocieszyć go
teraz. Jego głowa tymczasem coraz bliżej i bliżej opadała ku dołowi. Molly westchnęła. Przywarła
ustami do włosów Ronalda, ale mówić nie mogła; zabrakło jej słów. W takiej chwili jak ta nie miała
nic do powiedzenia. Oto wrócił teraz do niej, wrócił jakby z grobu, a jej zbolałe serce, od lat tęskniące
do chwili spotkania, nie było nawet w stanie powitać go szczerze. Zabrakło w nim miejsca na taką
gościnę. Roy to zrozumiał. Poznała to po nim. I on przeżył wstrząs. Gdy przemógł się wreszcie i
zaczął coś mówić, wiedziała już z góry, co zamierzał powiedzieć.
%7łałuję wyjąkał że to wszystko się stało. Gdybym wiedział! Myślałem początkowo, że tu będę
bezpieczny. Nigdy więcej tu nie przyjdę.
Pociągnęła go bliżej. Nie stawiał oporu. Pochylił się ku niej i oparł się twarzą na jej ramieniu.
Ciągnął dalej, głęboko wzruszony. Mogło się wydawać, że rozmawia teraz nie z nią, lecz z własnym
bólem:
Nie opowiadaj o niczym rzekł tkliwie. Wiem o wszystkim. Musiałaś myśleć o tym, aby móc
się utrzymać. Ale ja bym wolał nie zobaczyć cię znowu. %7łałuję, że nie umarłem. Myśl zatem o mnie,
że
naprawdę nie żyję, że jestem bohaterem. %7łe nie jestem tchórzem, który zbiegł jak dezerter i schronił
się następnie w jakiejś wiejskiej lepiance, gdyż przeraził się dział i huku szrapneli, pękających mu nad
głową. I że granat nie po to rozszarpał mi twarz i zgniótł jak robaka, abym potem, po latach, gdy już
wszystko przeminęło, a sztuka lekarska skleiła mnie od nowa ze strzępów i resztek, rozpoczął swój
żywot jak ktoś odrodzony i stał się w dodatku bożyszczem tłumów.
Molly westchnęła, odmruknęła coś na to, nie wiedząc nawet, co, a usta jej ponownie dotknęły jego
włosów. Nie dziwiła się zupełnie, że mówił z zazdrością o tych, co zginęli i że uważał ich wszystkich
za trzykroć szczęśliwszych.
Nie wiesz, co przeżyłem dorzucił złamany. Czy mam powiedzieć ci jeszcze więcej? O
hańbie, zgnębieniu, tysiącu upokorzeń, o poczuciu tchórzostwa, które wżarło się we mnie, o utracie
godności, a w końcu i pamięci, o wszystkim, co duchowo i fizycznie zniweczyło moją istotę,
sponiewierało, unicestwiło dla świata, a jednak nie zniszczyło instynktu życia i kazało jak zwierzęciu
walczyć o nie? Dlaczego tak się nie stało dlaczego, mimo wszystko, nie chciałem umierać? Tylko
Bóg raczy wiedzieć. Ten Bóg, który tworzy, buduje nieprzerwanie i niszczy następnie, co natchnął
życiem! Zabrakło mu tchu. Ostatnie jego słowa, jak głuchy jęk dobyły się z piersi. Wsparł się na
kolanie i jak ktoś, kto tonie i szuka ratunku, objął ją rozpaczliwie.
W tym wszystkim, co mówił, zdawało się rozbrzmiewać jakieś wołanie o litość; jakaś niema prośba,
aby przyjść mu z pomocą. Molly to odczuła. Otoczyła go ramieniem i jeszcze mocniej niż uprzednio
przygarnęła do piersi. O, nie! wyjąkała, starając się przemóc. Bóg tylko tworzy, niczego nie
niweczy. Widocznie tego chciał, widocznie miał w tym cel, skoro losy zrządziły, że musiałeś
powrócić. Wyszeptała to jakby pchana instynktem, który kazał jej mówić, jakby nie zdając sobie
sprawy z treści swych słów, ale w duszy poczuła zwątpienie. Jaki mógł być związek między jego a jej
losem co się mogło zdarzyć, co dawałoby podstawę jej śmiałym przypuszczeniom? Wzdrygnęła się
na myśl, że gdy podniesie twarz, zmuszona będzie znowu spojrzeć mu w oczy. Ach, te oczy! Te
dziwnie głębokie, błagające oczy...
Roy się nie ruszał. Trzymał się jej ramion, jakby widział w nich ucieczkę przed złem i wyglądali w tej
chwili jak dwoje dzieci, garnących się w trwodze. Molly zrozumiała, że powiedział jej prawdę. Nie
mogła się lękać, że wyrządzi jej krzywdę. Wydawał jej się teraz jak okaleczone zwierzę, tulące się do
jej nóg i szukające ratunku. Ta myśl sprawiła jej ból. Odczuła to tak żywo, że odepchnęła ją, nie chcąc
rozważyć jej głębiej.
Wszystko ma cel odezwała się wreszcie. O niejednym się nie wie dodała zaraz ale któż
może wiedzieć, czy prędzej lub pózniej i w tym dziwnie niewiadomym nie okaże się celowość? Może [ Pobierz całość w formacie PDF ]