
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
niewypowiedzianych słów. A jeśli on jest za szybki, to mówię po prostu: wolniej.
Z początkiem maja Mila pyta mnie, czy Ryan do mnie pisze. Odpowiadam zgodnie z prawdą:
Nie mam pojęcia. Nie sprawdzałam już od miesięcy.
IV. Przeważnie sobie radzę
Planujemy z Rachel i mamą bociankowe Natalie. Kiedy ją spytałyśmy, czy mogłybyśmy
zorganizować dla niej to przyjęcie na cześć przyszłego dziecka, wyglądało, że strasznie się cieszy i że jej
to pochlebia. Spytałyśmy, jaki chciałaby motyw przewodni, ale powiedziała po prostu, że cokolwiek
wymyślimy, wszystko na pewno jej się szalenie spodoba. Strasznie się stara być miła i niekłopotliwa i
jest to w pewnym sensie słodkie, ale czasem mam chęć złapać ją za ramię, potrząsnąć i krzyknąć:
Powiedz prawdę! Lubisz kolor żółty? Tak żebyśmy w końcu coś wiedziały!
Siedzimy z mamą i Rachel w tej pizzerii i próbujemy wymyślić jakiś motyw, ale rozmowa wciąż
jakoś wybiega lub wraca, zależy jak na to patrzeć ku kwestii, czy mama powinna zamieszkać z
Billem, czy nie.
Po prostu nie sądzę, żebym była gotowa na coś takiego mówi mama, kiedy kelner stawia przed
nami nasze pizze. Obie z Rachel natychmiast osuszają swoje serwetką z nadmiaru tłuszczu. Ja od razu
wgryzam się w moją.
Już się jakiś czas spotykacie zauważa Rachel.
Tak, ale kiedy się teraz zdarza, że u mnie nie nocuje, to mi go brak.
No więc właśnie mówię. Właśnie dlatego być może mógłby się do ciebie wprowadzić.
Mówię z pełnymi ustami, czego mama normalnie nienawidzi, ale teraz zanadto jest skupiona na własnym
problemie, żeby zwracać uwagę na mnie.
Nie! zaprzecza. Lubię za kimś tęsknić. Wiecie, jak to jest, kiedy dzwonisz do kogoś, żeby po
prostu usłyszeć jego głos? Albo jak czekasz cały dzień, żeby zobaczyć się z nim wieczorem? A jak Bill
się wprowadzi, to przestanie być kimś, kogo nie mogę się doczekać, a stanie się facetem, który zostawia
brudne talerze w zlewie.
Ale nie da się utrzymywać w nieskończoność tego stadium zauważam. To naturalne, że z czasem
relacja staje się poważniejsza. Oczywiście są wyjątki od tej zasady.
Tak, albo się wypala. Ja nie potrzebuję życiowego partnera. Nie interesuje mnie partnerstwo. Ktoś,
z kim do spółki będę płacić rachunki. Z kim będę wychowywać dzieci. Zawsze robiłam to i robię sama.
Sama zarabiam pieniądze. Sama płacę rachunki. To, czego chcę, to miłość i romans. To wszystko.
Ale z upływem czasu w relacji zaczyna bardziej chodzić o partnerstwo, a mniej o romans. Tak to
działa. Taka jest natura miłości. Jeśli zechcesz zamieszkać z Billem, to z biegiem czasu przestanie ci
przynosić kwiaty mówię.
Mama kręci głową.
I właśnie dlatego nie chcę trwałego układu z Billem.
Chwileczkę włącza się Rachel. Jesteś w nim zakochana, tak?
Tak. W tej chwili. Ale w końcu się sobą zmęczymy.
A jak do tego dojdzie? pytam.
To zerwiemy wzrusza ramionami. Potrzebuję romansu. To wszystko. Niczego więcej nie chcę
od mężczyzny. Przez całe życie, czy raczej odkąd mieliście po kilka lat, spotykałam się z mężczyznami dla
przyjemności. Chcę, żebym mogła bez problemu odejść, kiedy romans się skończy. O to mi chodzi. %7łebym
mogła zaznać tego uczucia z kimś innym. Tak żyję od dawna. I to działa.
Czyli nie wyszłabyś jeszcze raz za mąż? pytam.
Tak po prostu przeżuwasz ich i wypluwasz? dodaje Rachel.
Zmieszne jesteście. Jedyne, co mówię, to że nie jest mi potrzebne to wszystko, co przynosi trwały
związek. W relacji najlepszy jest początek, kiedy jesteśmy zakochani. Nie ma nic złego w tym, że mówię
o tym wprost.
Nie sądzisz, że z Billem to coś innego? Nie sądzisz, że jest możliwy taki związek, o który warto
powalczyć, żeby trwał? nalega Rachel.
Mama otwiera usta, żeby odpowiedzieć, ale uprzedzam ją.
Jeśli twoim głównym celem jest romans, w takim razie niech się nie wprowadza. Rozumiem to.
Romans się wypala. Po prostu tak to jest. Jeśli nic poza tym nie jest ci potrzebne, w takim razie to jasne,
że potrzebujesz mieć strategię wyjścia.
A ja nadal uważam, że romans i zobowiązanie nie muszą się wykluczać mówi Rachel, ale mówi to
tęsknym tonem, tak jakby rozprawiała o teorii miłości, a nie o jej praktyce.
Wracam myślą do czasów, kiedy samo spojrzenie Ryana wystarczało, żeby poczuć motylki w brzuchu.
Kiedy świadomość jego uwagi wystarczała, żebym unosiła się nad ziemią na różowej chmurce. Kiedy [ Pobierz całość w formacie PDF ]