RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

która może zaczekać z której kredytorem będzie mógł się ułożyć i dać porękę, że kapitał swój
odbierze. Nie lepiejże, nie prościej pożyczyć u siostry?
Uderzony myślą tak jasną, postanowił pożyczyć powierzone sobie pieniądze, dał siostrze
mentalny skrypt i zabezpieczył pewność oddania na posagu, który miał odebrać zaraz po ślubie.
Tak więc, zaspokoiwszy się w owym wielkim kłopocie, w którym się przed chwilą
znajdował, wziął w rękę pakiet, zważył, rozwinął i oko jego utonęło chciwie w karteczkach szarych
pokratkowanych, ponumerowanych tej najwymowniejszej na świecie książki.
Nie dowiedzą się  pomyślał i wkrótce odbiorą swoje.  Ta krótka refleksja utwierdziła
go w postanowieniu. Zamknął więc gabinet na klucz, zaczął pisać rejestr wydatków i z leżącego tuż
pakietu brał jedna po drugiej dwóchsetrublowe asygnacje i odkładał na stronę po tyle, ile na każdy
przedmiot, według jego myśli, było potrzeba.
Już kilka kupek mniej więcej w sobie zawierających leżało na stole, gdy nagle ktoś do drzwi
zastukał. Wstrząsł się pan August, jak złodziej, schwytany na uczynku. Wkrótce jednak przyszedł
do siebie i otwierając zwolna drzwi, obaczył przed sobą Franciszka, który mu list oddał.
Był to list od siostry, w którym zapytywała go, czy nie przyszły jeszcze pieniądze, w którym
mu donosiła ze ściśnionym sercem, że kredytor przysyłał z oświadczeniem, że czekać nie może, w
żadne Układy nie wejdzie i uda się do sądu i prawa.
Pan August, przeczytawszy ten list, zapalił sygaro i odpisał następujące słowa:
 Droga moja i najmilsza Maryniu!
 %7łal mi serdecznie, że cię nie mogę pocieszyć dobrą nowiną. Pieniądze jeszcze nie przyszły
i przyjść nie mogły tak prędko. Tym panom nie tak pilno, jak tobie. Wszakże nie martw się i nie
becz, moja ty płaksiwa Maryniu! Jeżeli nie. przyjdą na termin (czego się nie spodziewam), ja ułożę
się z podsędkiem, dam za ciebie porękę i zapłacę zaległe procenta. Bądz zdrowa, moje życie! Całuję
cię po milion razy. Moja nieoceniona Klarunia mówiła mi, jakeście się pokochały. Jakżeby to być
mogło inaczej? Wy obie macie tak anielskie serca! Pojedz do niej, Maryniu! Ja tam nie będę aż po
jarmarku. Ucałuj ją tak, jak ja bym ją rad ucałować, a na co tylko myśl się moja ośmiela. Uściskaj
także ode mnie naszego filozofa i powiedz mu, że go kocham prawie tyle, co ciebie, choć on diabeł,
a ty anioł.
To napisawszy jednym tchem, przyłożył lakierowany opłatek i oddał Franciszkowi. Potem
zamknął się znowu i skończywszy dyspartycję pieniędzy wedle zrobionego rejestru, każdy pakiet
zawinął w osobny papier, lekko przypieczętował i na każdym dał napis: na karetę tyle  na konie
tyle  na szory itd.  skończywszy tę robotę, złożył wszystko porządnie i poszedł na śniadanie.
Marynia i jej mąż, odebrawszy list pana Augusta, mocno się zmartwili, lecz że jeszcze mieli
dwa tygodnie czasu przed sobą, spodziewali się, że w tym przeciągu odbiorą pieniądze i uwolnią się
od natrętnego i nieubłaganego wierzyciela.
Gdy Marynia, siedząc na kanapce, popłakiwała; pan Kasper, chodził po pokoju i
zniecierpliwiony stuknął kiedy niekiedy mocniej laską, którą się podpierał, powrócił posłaniec z
powiatowego miasta, dokąd jezdził za listami, i przywiózł z poczty uwiadomienie, że strachowy list
z Odessy czeka tam samego pana Kaspra lub od innego plenipotencji.
Pan Kasper krzyknął, żeby mu prędzej zaprzężono konie, wsiadł i pojechał. Gdy wszedł na
pocztę, tłusty i pyzaty pocztmajster, w zielonym surducie, z czarnym stojącym kołnierzem, siedział
w swoim krześle i zasunąwszy wielkie okulary, związane z tyłu czarną tasiemką, na łysinę, i
oparłszy je na wielkiej brodawce, która tam jakby umyślnie na to wyrosła, aby im za punkt oparcia
się służyła, temperował sobie pióro.
 Jak się masz, panie Trombecki!  zawołał pan Kasper,
 O! te ipsum quaerebam !  odpowiedział pocztmajster, który był kiedyś w szkołach w
Lubarze i lubił czasem w rozmowie z rozumnymi ludzmi cytować bez najmniejszego sensu łacinę z
gramatyki Kopczyńskiego i wypisów na klasę drugą. Po tym wykrzykniku, który tą razą miał
jakiekolwiek zastosowanie, odsunął szufladę i oddał list panu Kasprowi.
List ten uwiadamiał go, że dwudziestego drugiego maja pieniądze z banku pod adresem
pana Augusta wyprawione zostały i że zapisane na poczcie pod takim i takim numerem,
dwudziestego trzeciego z Odessy wyszły.  Donoszę ci te szczegóły  dodaje przyjaciel  aby cię
uspokoić, że je Otrzymasz albo razem z tym listem, albo w parę dni pózniej i cieszę się, że się
pozbędziecie kłopotu, który wam tak cięży na sercu.
Przeczytawszy te słowa pan Kasper uradowany zapytał pocztmajstra, czy też nie przyszła
taka i taka suma pod adresem jego szwagra?
 O! faustum et felicem!  odpowiedział  i owszem, przyszła jedną pocztą przed tym
listem.
 I leży u pana w skrzyni  rzekł pan Kasper.  Jakiżeś pan niedobry, żeś pana
Molickiego umyślnym nie uwiadomił. On byłby wdzięcznym za tę grzeczność, a i ja także, bo mię
to równie interesuje.
Spojrzał pocztmajster cokolwiek zdziwiony, podniósł znowu okulary na czoło, umocował je
na brodawce i zawołał:
 Semper ego, auditor, munquam ne reponam? I któż to panu powiedział, żem nie posyłał?
 Jak to? Więc mój szwagier wie, że pieniądze są, i jeszcze ich nie odebrał? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cherish1.keep.pl