RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 dyscypliny", jako sierota, podopieczna emerytowanego pilota, była niewolnica, a w dodatku
osoba zbyt inteligentna, by pozostawiono ją w spokoju.
Z chęcią zasięgnęłaby rady Abego, ale przez pierwsze sześć miesięcy kadeci
pozbawieni była widzeń i przepustek. Musiała więc sama rozwiązać ten problem. Nauki
opiekuna utkwiły jej w pamięci Jak drogowskazy: nie skarż się, nie kłóć się, nie rozpoczynaj
bójki, nie przechwalaj się. Czy to jednak wystarczy? Okazało się, że wystarczy - dzięki
samodyscyplinie fizycznej i duchowej, której nauczył ją Abe. Otuliła się nią jak ciepłym
płaszczem. Starsi kadeci potrafili doprowadzić połowę pierwszaków do wściekłości lub łez,
jednak po kilku tygodniach stwierdzili że jej nie da się wyprowadzić z równowagi. W
spokoju Sass nie było niczego prowokującego, wyzywającego. Z zapałem wykonywała
każdą czynność lepiej niż inni. Obciążano ją karnymi pracami i dodatkowymi obowiązkami,
a ona po prostu wszystko starannie wykonywała. Obrażano ją w sposób niewybredny, a ona
słuchała cierpliwie, gotowa na polecenie powtórzyć wyzwiska tak obojętnym tonem, że
brzmiały całkiem idiotycznie.
Abe miał rację. Traktowano ją niemal tak zle, jak w obozie dla niewolników, zaś starsi
kadeci wykazywali takie okrucieństwo, jak handlarze żywym towarem. Jednakże ona sama
nigdy nie zapomniała o wytyczonym celu. Ta walka uczyni ją silniejszą. kiedy zaś zostanie
już oficerem Floty, będzie ścigać piratów, którzy zgładzili jej rodzinę, zniszczyli kolonię,
złamali życie.
Jej spokojna powściągliwość mogła doprowadzić do tego, że zostanie odrzucona przez
kolegów z klasy, a ona pragnęła się do nich zbliżyć. Będzie współpracować z nimi do końca
życia, musi więc pozyskać przyjaciół. Zanim pierwszy semestr dobiegł końca, znów znalazła
się w samym centrum towarzystwa.
- Wiesz co, Sass, naprawdę powinniśmy coś zrobić z wykładami Dungara. - Pardis,
elegant pochodzący z arystokracji sektora, wylegujący się teraz wcale nie elegancko na
podłodze studenckiej świetlicy, odskoczył, żeby uniknąć kopniaka koleżanki o imieniu
Genris.
- Musimy je wykuć i tyle.
Sassinak skrzywiła się i wysączyła resztę herbaty z kubka. Dungarowi udawało się
zmienić obowiązkową naukę prawnych systemów obcych w potworną nudę, zaś same
wykłady, które wygłaszał monotonnym szeptem, jeszcze pogarszały sytuację. Nie zezwalał
nawet na nagrywanie zajęć, musieli więc z trudem łowić każde ziejące nudą słowo.
- One są tak... przewidywalne. Brat mi mówił, że przez ostatnich dwadzieścia lal
Dungar nic zmienił w nich ani jednego słowa.
Pardis zakończył szeptem, naśladując wykładowcę, i wszyscy kadeci zachichotali.
- O co ci właściwie chodzi? - Sass uśmiechnęła się w stronę młodego arystokraty. -
Lepiej wstań z podłogi, bo jakiś dyżurny starszak przydybie cię i ukarze za postawę nie
przystojącą oficerowi.
- Pomyślałem, że można by na przykład włożyć mu miedzy notatki coś bardziej
zabawnego.
- Między notatki Dungara, które czytał już tyle razy, że nawet nie musi do nich
zaglądać?
- Powinniśmy okazywać szacunek swoim nauczycielom -odezwał się Tadmur Vrelan.
Ponieważ był otyły jak większość ciężkoświatowców, zajmował więcej miejsca, niż mu
przysługiwało, a do tego siedział sztywno wyprostowany. Sass zawsze dziwiła się, w jaki
sposób Tadmur może w każdej sytuacji zachować taką powagę.
- Okazuję im szacunek - odparł Pardis. mrużąc zielone oczy. - Tak samo jak ty, dzień
w dzień...
- Wyśmiewasz go za konsekwencje, którą należy cenić.
- Konsekwencja jest nudna! A konsekwentne popełnianie błędów to głupota...
Pardis urwał nagle i skoczył na nogi, ponieważ drzwi otworzyły się bez ostrzeżenia i
pojawiła się w nich poważna twarz starszego kadeta dyżurnego. Tym razem nadzór pełnił
ciężkoświatowiec, pochodzący z rodzinnej planety Tadmura.
- Znów się pan rozwalił na podłodze, panie Pardis? Ma pan karny punkt, tak samo jak
inni, ponieważ nic przypomnieli panu o pańskich obowiązkach. - Rzucił Tadmurowi gniewne
spojrzenie. - Najbardziej dziwię się tobie.
Vrelan poczerwieniał, ale wymruczał tylko regulaminowe:
- Tak jest!
Sassinak udało się zaprzyjaznić nawet z Tadmurem i Seglawin, dwojgiem
ciężkoświatowców z jej grupy. Kiedy wreszcie otworzyli przed nią swe serca, zaczęła
rozumieć, że oboje mają głęboki żal do innych ras ludzi z Federacji.
- Potrzebują nas, bo jesteśmy silni - wyjaśnił Tadmur. - Chcą żebyśmy dzwigali
ciężary. Wystarczy popatrzyć na zapisy archiwalne, na przykład protokół z ekspedycji na
Seress. Jak myślisz., czy ludzi zespołów medycznych wyznacza się do ciężkiej pracy? Nie,
lecz Parrih, lekarz, a do tego chirurg, świetny specjalista, musiał pracować również przy
rozładunku sprzętu.
- Myślą o nas, że jesteśmy głupi i leniwi - przejęła pałeczkę Seglawin. Choć nie była
aż tak potężna jak Tadmur, daleko jej było do obowiązujących kanonów piękna, zaś jej
szerokie czoło, zmarszczone w ponurym namyśle, wyglądało wręcz groznie. Sass nagle zdała
sobie sprawę, że Seglawin ma piękne kasztanowe włosy - gęste, falujące, których nikt nie
zauważał, dostrzegając jedynie toporne rysy twarzy. - Mówią na nas  małogłowi" i
mięśniowcy". Wiem, że w porównaniu z korpusem nasze głowy robią wrażenie małych, ale
to tylko złudzenie. Przypomnij sobie, jak zaskoczony był komendant, kiedy wygrałam
konkurs historyczny dla studentów pierwszego roku.  To niezwykle subtelna interpretacja jak
na osobę o takim pochodzeniu." Wiem, co miał na myśli. Uważają nas za wielkie, tępe
zwierzęta.
Sass przyjrzała im się z namysłem. Rzeczywiście, w obozie dla niewolników
ciężkoświatowców sprzedawano jako tanią siłę roboczą do ciężkich prac, żadnego z nich nie
widziała na szkoleniu technicznym. Z góry zakładała, że się po prostu do niego nie nadają, bo
tak mówili wszyscy. Jednakże około pięciu procent kadetów Akademii stanowili
ciężkoświatowcy, którzy w dodatku niezle radzili sobie na zajęciach. Dwoje przyjaciół popa-
trzyło po sobie, a potem spojrzeli na Sass. Seglawin wzruszyła ramionami
- Ona przynajmniej słucha i się nie śmieje.
- Ja nie... - odezwała się Sass, lecz Tad przerwał jej.
- Owszem, ty też tak myślisz, bo tego cię nauczono- Jesteś rozsądna i próbujesz być
miła, ale pochodzisz z lekkiej planety i jesteś w miarę ładna wedle standardów swej rasy. Nie
wiesz, jak to jest, kiedy traktują cię jak... jak zwierzę, warte tylko tyle, ile potrafi unieść.
Słowa Tadmura brzmiały rzeczowo, jednak Sassinak wyczuta w nich nutę rozczulania
się nad sobą i nagle ogarnął ją gniew.
- Ależ przeciwnie, wiem doskonale. - Z twarzy przyjaciół wyczytała, że nie rozumieją,
o co jej chodzi. To puste spojrzenie wielu brało za arogancję ciężkoświatowców. - Byłam
niewolnicą - rzekła szorstko, podkreślając każdą sylabę. - Zwietnie wiem. co się czuje, będąc
traktowanym jak przedmiot. Sprzedawano mnie kilkakrotnie, wyceniając tylko na podstawie
pracy, jaką mogłam wykonać. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cherish1.keep.pl