RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Wiem też, że on również czyta w mojej głowie jak
w otwartej książce. %7łal mi go, choć wcale na to nie
zasłużył. Pomyśl tylko, co za straszny pech, spotkać aż
dwie zakochane kobiety w jednej restauracji.
Drew darował sobie uwagę, że nie dwie, tylko trzy.
Przemilczał również fakt, że odkąd on i Lou przyszli
do restauracji, Coltrain co chwila zerkał w ich stronę.
Diana Palmer 131
Z tych trzech kobiet, które do niego wzdychały, tylko
jedna Lou nie próbowała za wszelką cenę go usidlić.
 Coltrain płaci rachunek  relacjonował Drew
 a teraz wraca po Danę. Dobrze, że zdążyli zjeść
deser. Biedna Nickie. Dostała dziś nauczkę.
 >owiłam jej, że jest zbyt natarczywa  stwier-
dziła.  Szkoda, jest taka młoda. Pewnie jeszcze nie
wie, że ścigając faceta jak łowną zwierzynę, można go
tylko zniechęcić.
 Znam kobiety, które nigdy nikogo nie ścigają
 zauważył.
Spojrzała na niego i natychmiast dostrzegła figlar-
ny błysk w jego oczach. Miał taką minę, że nie mogła
się nie roześmiać.
 Kochany jesteÅ›!
 Wiem. %7łona mi to zawsze mówiła. Co zamie-
rzasz zrobić?
 Zależy, o co pytasz?
 O Coltraina.
 Nic. Po świętach wyjeżdżam do Austin.
Drew ściągnął usta i podniósł filiżankę.
 Wiesz co, Lou  powiedział w zamyśleniu  coś
mi się zdaje, że stąd nie wyjedziesz.
ROZDZIAA SIÓDMY
W sobotę rano obudził ją dziwny hałas: ktoś natręt-
nie dobijał się do drzwi. Zaspana zarzuciła na siebie
bladoróżowy szlafrok z satyny i nie zważając na
potargane włosy, poszła otworzyć.
Tam dopiero przeżyła prawdziwy szok. Pod jej
drzwiami stał Coltrain. Był ubrany w dżinsy, wysokie
kowbojskie buty, spłowiałą bawełnianą koszulę i kurt-
kę na ciepłej podpince. W dłoni trzymał podniszczony
kowbojski kapelusz.
 A tobie co się stało? Występujesz w kolejnych
odcinkach ,,Doktor Quinn  ?  zapytała, przecierając
zdumione oczy.
 Bardzo śmieszne  burknął ponuro.  Muszę
z tobą porozmawiać.
Walcząc z sennością, otworzyła szerzej drzwi.
Diana Palmer 133
 Wejdz  powiedziała, ziewając ukradkiem, i poszła
do kuchni. Właściwie powinna najpierw się ubrać, uzna-
ła jednak, że szlafrok jest wystarczająco szczelną osłoną.
Poza tym Coltrain jako lekarz widział w życiu nie takie
rzeczy. No i uganiają się za nim dwie śliczne kobiety,
więc co może go obchodzić ona, w szlafroku czy bez.
 Zjesz grzankę?  zapytała.
 A jakie robisz? Zwykłe czy z cynamonem?
 Jakie tylko sobie zażyczysz.
Postawiła na stole masło i cynamon, a kiedy kawa
była już gotowa, z tostera wyskoczył przyrumieniony
tost.
Coltrain obserwował jej krzątaninę ze swego miejs-
ca w kącie. Oparłszy nogę o krzesło stające pod ścianą,
kiwał się lekko. Widoczny brak humoru w niczym nie
zaszkodził jego męskiej urodzie. Kiedy zginał i pros-
tował nogę, pod materiałem pojawiał się ładny zarys
mocnych mięśni ud. Był dobrze zbudowany, ale nie
miał przesadnej muskulatury. Lou zerknęła na niego
ukradkiem. Uznała, że w spranej koszuli i z włosami
w nieładzie wygląda zupełnie inaczej niż w oficjalnym
garniturze, w którym go zawsze widywała. Więc taki
jest, kiedy nie pracuje? Ucieszyła się, że jeszcze przed
wyjazdem z Jacobsville może podejrzeć jego ściśle
strzeżoną prywatność.
 Proszę bardzo  podała mu talerz. Na nieskazitel-
nie białym obrusie postawiła tosty i przyprawy, po
czym nalała kawy do dwóch kubków.
 Zwiąteczny koncert był naprawdę dobry  po-
wiedział Coltrain.
134 SERCE Z RUBINU
 Tak? To fajnie. Poszłam od razu spać.
 To nie ja ściągnąłem Donę do Jacobsville 
oznajmił bez zbędnych wstępów.  To tak na wypa-
dek, gdybyś miała wątpliwości.
 To nie moja sprawa.
 Wiem  westchnął. Upił łyk kawy i skubnął
grzankę, ale widać było, że intensywnie o czymś
myśli.  To, co wyprawiają Nickie i Dana, staje się
żenujące  wyrzucił z siebie.
 Skoro irytuje cię, że dwie atrakcyjne kobiety
rywalizują o twoje względy, to chyba rzeczywiście
masz problem  skwitowała.
 Irytacja to nie jest właściwe słowo. Czuję się jak
jakiś beznadziejny kawaler miesiąca  skrzywił się
zdegustowany.
Wybuchnęła śmiechem.
 Ojej, bardzo cię przepraszam!  wykrztusiła,
widząc jego mordercze spojrzenie.  Powiedziałeś to
w taki śmieszny sposób...
 To wcale nie był żart  burknął. Chwilę siedział
nastroszony i w milczeniu pił kawę.
 Rozumiem, że sprawa jest poważna  odezwała
się Lou pojednawczym tonem.  Zwłaszcza że wpły-
wa na atmosferę w pracy. Pewnie niełatwo ci praco-
wać z nimi dwoma.
 Słyszałem, że masz podobny problem.
 Można tak to nazwać  przyznała.  Kiedy
któraś z nich jest mi potrzebna, nie mogę znalezć
ani Dany, ani Nickie. Mam wrażenie, że chowają się
przede mnÄ….
Diana Palmer 135
 Chyba zdajesz sobie sprawę, że dalej tak być nie
może?
 Oczywiście. Pocieszam się, że kiedy odejdę,
wszystko wróci do normy.
Jeszcze bardziej spochmurniał. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cherish1.keep.pl