RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Chciała mu powiedzieć, \e teraz wszystko się zmie-
ni, \e nic ju\ nie będzie takie jak dawniej i \e jest ma za
to bardzo, ale to bardzo wdzięczna. Jednak te słowa
Jakoś nie chciały jej przejść przez gardło. Poza tym "yła
pewna, \e Cooper jej nie zrozumie i wezmie j«i
Wyznania za objaw ckliwego sentymentalizmu. Nin
"logła wdawać się przecie\ w szczegółowe wyjaśnienia.
- Wiesz, do tej pory myślałam, \e znam dobre i złe
s
trony seksu. Myliłam się jednak. Przynajmniej jeśli
" ttzie o dobre.
RUCHOME PIASKI 123
Cooper spojrzał na nią z uśmiechem.
- A ja, jeśli idzie o złe. To było jak trzęsienie
ziemi - stwierdził i pocałował ją mocno, chcąc dać do
zrozumienia, \e \artuje. - Zmieniłaś wszystko. Jes
tem... - zawahał się i nagle spowa\niał - jestem ci za
to bardzo wdzięczny.
Priscilla nie bardzo rozumiała, o co mu chodzi.
- Wdzięczny? Za co?
- Do tej pory \yłem w złotej klatce. Dzięki tobie
zacząłem czuć, śmiać się, myśleć. Nie spotkałem
wcześniej nikogo, kto zachowywałby się tak naturalnie
jak ty. CzujÄ™ siÄ™ przy tobie jak wcielenie konwenansu.
Priscilla roześmiała się głośno. Nie wierzyła w ani
jedno jego słowo, chocia\ przemawiał z tak ogromną
powagą. Mimo to było jej przyjemnie słuchać miłych
rzeczy o sobie.
- Zaś jeśfi chodzi o seks - cfągnąr - jesteś wręcz
nie do pobicia.
Zarumieniła się.
- To prawda, \e mam bogate doświadczenia... mał-
\eńskie. Ale ty te\ byłeś niezły.
- Nie tak dobry jak ty. Po prostu mnie znokautowa-
łaś. Nie wiedziałem nawet, gdzie jestem.
Priscilla poczuła się jeszcze bardziej dowartościo-
wana, chocia\ uznała, \e słowa Coopera nie mają sen-
su. Starał się zrobić z niej kogoś w rodzaju super-
woman, pomniejszając jednocześnie swoje zasługi. Jed-
nak czuła się z nim cudownie. Odkryła nawet, \e ju\
bez strachu patrzy na jego olbrzymie ciało. Nie budziło
w niej obaw, ale całkiem inne uczucia. Cooper wy-
glądał na zupełnie bezbronnego i w niczym nie przypo-
minał mę\czyzny, który wywlókł ją z kafejki niemal w
środku rozmowy. Ciekawe, o co mu wtedy chodziło?
- Co się stało? - spytał zaniepokojony, widząc, \e
uśmiech nagle zniknął z jej twarzy.
124 RUCHOME PIASKI
Uśmiechnęła się znowu, ale tym razem nie było w
tym \adnych erotycznych podtekstów.
- Mo\e powiesz mi wreszcie, co się stało dzisiaj...
- spojrzała na zegarek - to znaczy wczoraj, kiedy
chcieliśmy dać czas dzieciom.
Milczał. Rysy jego twarzy wyostrzyły się nagle. Ale
Priscilla ju\ się nie bała. Dotknęła delikatnie jego
policzka.
- Mo\esz nie mówić. Nie będę naciskać. - Zmarsz
czyła czoło. ~ Odniosłam jednak wra\enie, \e to było
coÅ› powa\nego.
Przez chwilę wahał się, a potem spojrzał jej prosto
w oczy. Jeszcze nigdy nie wpatrywał się w nią tak
intensywnie.
- Masz rację - powiedział z ociąganiem. - Coś się
stało... To spotkanie z Brikiem Eastmanem...
Priscilla zastygła w bezruchu. Cała zesztywniała i
coś ścisnęło-ją za gardło. Cooper ani na chwilę nie
spuszczał z niej wzroku.
- Ojej, myślałam, \e po prostu grywaliście razem w
piłkę - powiedziała, próbując nadać tym słowom lekki
ton. - Zdaje się, \e byliście przyjaciółmi.
- Graliśmy w jednej dru\ynie, ale nie byliśmy
przyjaciółmi.
- Nie lubisz go?
- Kiedy byliśmy w szkole, myślałem, \e jest po
prostu aroganckim, głupim szczeniakiem, zepsutym
przez pieniÄ…dze i rodzinne koneksje. Dawno go nie
widziałem, ale nie sądzę, \eby się zmienił. Nie musisz
być dla niego miła z mojego powodu - dodał po chwili.
- Dobrze. Będę o tym pamiętała.
Odgarnął delikatnie włosy z jej czoła.
- Nigdy mi nie mówiłaś, co o nim sądzisz - powie
dział po chwili namysłu. - Pewnie musiałaś odnosić
siÄ™ do niego z sympatiÄ…. To chyba Eastmanowie zbu-
RUCHOME PIASKI 125
dowali nasz kościół, prawda? Zawsze chętnie dawali
pieniądze. Chyba \e to się zmieniło...
- Nie, nie zmieniło się - wtrąciła. - Zwłaszcza po
śmierci mamy bardzo pomogli ojcu. Nie wiem, czy
pamiętasz, ale mieliśmy tu mały lokalny kryzys. Ludzie
z miasteczka nie mogli wspomagać ojca. Właśnie wtedy
pomogli Eastmanowie.
- Więc twój ojciec był od nich uzale\niony - mru-
knął pod nosem Cooper. - To pasuje do całej ukła-
danki.
- Jakiej układanki? Nic nie rozumiem, Coop.
- Wydawało jej się, \e słyszy łomot swego serca. Nie
mogła myśleć. Do głowy jej nie przyszło, \e Cooper
zareagował tak właśnie na Brica.
Odsunęła się trochę od niego, \eby nie widział jej
twarzy. Wydawało jej się, \e zawsze doskonale mas-
kowała swoją niechęć do młodego Eastmana. Jak do tej
pory, nikt w miasteczku nie zauwa\ył, \e mogła do
niego czuć jakąkolwiek urazę. Czy\by Cooper był zna-
cznie lepszym psychologiem, ni\ sądziła? A mo\e za-
kochany mę\czyzna widzi więcej i lepiej?
Wyglądało jednak na to, \e Cooper zakończył roz-
mowę na ten temat. Pochylił się w jej stronę i pocało-
wał mocno. Właśnie chciała przytulić się do niego,
kiedy znów spojrzał jej w oczy.
- Chciałbym ci powiedzieć, \e mo\esz mi zaufać.
Nic, ale to naprawdÄ™ nic nie zmieni mojego stosunku
do ciebie - stwierdził.
Zadr\ała i skuliła się na kocu. Nagle zrobiło jej się
zimno. Jakiś wietrzyk zabłąkał się w koronach drzew i
zatrzepotał liśćmi. Czarna jak atrament chmura za-
słoniła na moment księ\yc.
- Nie chcesz rozdrapywać starych ran? - spytał.
- Chodzi o mroczne sekrety z przeszłości?
Poruszyła ustami jak ryba, próbując wydobyć z sie-
bie głos.
126 RUCHOME PIASKI
- Mówiłaś, \e chcesz porozmawiać o moich prob-
lemach, Priss - ciÄ…gnÄ…Å‚. - Ale mo\e lepiej porozma-
wiajmy o twoich. Zwłaszcza \e teraz są to nasze wspó-
lne problemy. Wiem, \e trudno czasami o tym mówić. -
Bez słowa sięgnął po swoją koszulę i otulił nią
dziewczynÄ™, widzÄ…c, \e dr\y z zimna. - W zasadzie
jesteśmy do siebie bardzo podobni.
- Dlaczego? - spytała, czując, \e jest jej trochę
cieplej.
- Czy wiesz, do kogo zwracałem się z moimi prob-
lemami? - odpowiedział pytaniem.
- Do \ony, ojca... - próbowała zgadnąć.
- Do nikogo. Starałem się jakoś sobie radzić. Cza-
sami nie było mi łatwo. - Spojrzał na nią raz jeszcze i
spróbował się uśmiechnąć. - I co? Jesteśmy do siebie
podobni?
- Jesteśmy - przyznała bez wahania.
- Czasami jednak czułem, \e mam dosyć odpowie-
dzialności. śe chciałbym pozbyć się przynajmniej czę-
ści tego cię\aru.
- Ja te\ - wyrwało jej się.
- Teraz masz taką szansę. Kocham cię i chętnie
wysłucham wszystkiego, co masz mi do powiedzenia.
Priscilla ponownie znieruchomiała, ale tym razem z
zupełnie innego powodu. Wiedziała, \e mo\e liczyć na
Coopa. Jego uczucie było wiernym odbiciem jej
miłości, poniewa\ Stwórca ulepił ich z tej samej gliny.
Jak to mo\liwe, \e tak długo nie mogli się odnalezć?
- Wcale nie \artowałem, kiedy mówiłem:  wszyst
ko albo nic". Chcę cię całej.
Przełknęła ślinę.
- Myślałam, \e chodziło ci o seks.
- Nie - stwierdził z całą mocą. - Mo\esz mi wierzyć
lub nie, ale nie tknąłbym cię nawet, gdybym nie był
pewny, \e w naszym wypadku chodzi o coś więcej ni\
seks. Wiem, \e nie przywykłaś nikomu ufać. Nikt [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cherish1.keep.pl