RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Tommy spojrzał na nią poirytowany.
 Ta mała bestia zasłania się cały czas obowiązkami. Ale koniec z tym. Musi mówić i basta!!!"
Anna-Karin zacisnęła szczęki, których muskuły ruszały się pod skórą, ale nie odpowiedziała.
W końcu rzuciła ścierkę na biurko i rzekła:
- W porządku, ale przecież już wszystko powiedziałam.
- Nie. Niestety masz jeszcze wiele do powiedzenia!
Efekt był natychmiastowy. Twarz, z której zniknęły kolory, przybrała inny wyraz, a
niebieskie oczy z odcieniem fioletu się rozszerzyły. Zaczęła wymachiwać prawą ręką, aż
wreszcie chwyciła niezdarnie krzesełko przy biurku i upadła na nie z głuchym odgłosem.
Rozpalone policzki stały się blade, ale dalej nic nie mówiła. Irenę zdziwiła jej agresywna
reakcja. Obudziło to w niej instynkty gliniarza, a jej wewnętrzny wykrywacz kłamstw został
postawiony w stan najwyższej gotowości. Wszystko wskazywało na to, że Anna-Karin miała
coś na sumieniu.  A może tylko się bała? ".
- Chcielibyśmy dowiedzieć się, co wiesz na temat rozstania Lindy z konkubentem - rozpoczął
przesłuchanie Tommy.
Anna-Karin rozluzniła się i spokojnie odpowiedziała:
- Nie zdążyłyśmy o tym porozmawiać. To działo się tak szybko. Oznajmiła mi jednego dnia,
że Pontus wyprowadzi się na następny weekend.
- To musiało być w pobliżu pierwszego lutego. Zgadza się?
- Chyba tak.
- A przedtem nic nie słyszałaś, że coś zaczęło się psuć pomiędzy nimi?
- Nie. Przecież już odpowiadałam na te pytania...
- Wiemy, ale chcemy usłyszeć jeszcze raz - przerwała jej Irenę.
- Jeśli dobrze zrozumiałem, nie zdążyłyście porozmawiać o jej rozlatującym się związku? -
drążył temat Tommy.
- Nie. Tutaj panuje ciągle jeden wielki stres - szepnęła Anna-Karin.
- A nie spotkałyście się nigdy prywatnie po ich rozłące?
- Nie. Pomagała Pontusowi pakować rzeczy... Nie było czasu.
- Ale na pewno rozmawiałyście przez telefon.
- Nie!
Kraty pułapki opadły z głuchym łomotem i Anna-Karin została złapana. Nie wiedziała o tym
jeszcze, ale powinna to wnet dostrzec.
- Wiemy, że kłamiesz. Nie mamy problemu z odtworzeniem rozmów. Wiemy, że dzwoniłaś
do Lindy tego wieczoru, gdy jeszcze żyła. Twoja rozmowa z telefonu domowego została
zarejestrowana.
Twarz Anny-Karin czerwieniała i bladła na zmianę, co nie dodawało jej uroku.
- Tak... zapomniało mi się... Czy to było w poniedziałek wieczorem? Zdawało mi się... że
dzwoniłam do niej w weekend.
- O czym rozmawiałyście?
- Linda miała urządzić małe przyjęcie na koniec tygodnia. Chciała pożyczyć ode mnie
gofrownicę. Planowaliśmy przygotować zupę grochową i gofry z żu-żu-żurawiną...
Przy ostatnim słowie głos jej się załamał i wybuchła płaczem. Tommy i Irenę wymienili
spojrzenia, nic nie mówiąc. Czekali spokojnie na ustanie ataku płaczu. Pociągając nosem,
Anna-Karin chwyciła ścierkę i wytarła sobie nią nos. Na jej twarzy momentalnie pojawiły się
czerwone plamy. Płyn czyszczący był bardzo mocny.
- To było okropne! Ta cała historia z Mariannę i Lindą. I musiałam wziąć dodatkowe dyżury.
Siv Persson też nie ma. Mam tego dość! Kręci mi się w głowie i plączą mi się różne sprawy.
Naprawdę myślałam, że rozmawiałyśmy z Lindą w niedzielny wieczór. Była to krótka
rozmowa. O maszynce do wafli - zakończyła.
Ponownie zacisnęła mocno szczęki. Widać było wyraznie, że będzie usilnie trzymać się
historii z gofrownicą. Irenę zwróciła się do niej bardzo spokojnie.
- Musimy cię poprosić o przyjście do nas na policję.
- A to dlaczego? - parsknęła przerażona.
- Musimy przeprowadzić zgodne z prawem przesłuchanie. Sądzimy, że Linda została tamtej
nocy zwabiona do szpitala Lówanderska. Prawdopodobnie ktoś do niej zadzwonił i poprosił o
przybycie. Jaki mogłaby mieć inny powód opuszczenia domu w mrozną zimową noc? To nie
ona zadzwoniła do ciebie w sprawie gofrownicy. To ty dzwoniłaś do niej.
Pielęgniarka zamarła z wrażenia, a potem zaczęła krzyczeć:
- Rozmawiałyśmy o tym wcześniej! Nie wiedziałam, czy moja gofrownica działa.
Sprawdziłam, a potem zadzwoniłam do Lindy z informacją, że wszystko w porządku. Nie
kłamię.
Być może było to prawdą, ale wszystkie załączone detektory sygnalizowały Irenę:
 kłamstwo"!
- A więc gofrownica? - spytała z odrobiną ironii.
- Tak.
- Sprawdzimy, czy Linda miała swoją i czy twoja jest w domu.
Anna-Karin nie zareagowała, ale uniosła brodę i popatrzyła w oczy Irenę, która ku swojemu
zdumieniu opuściła wzrok.
- Może trzeba było ją zabrać od razu? - zaniepokoił się Tommy, gdy jechali do restauracji
chińskiej na obiad.
- Nie, jest kłębkiem nerwów. Niech się wypoci przez najbliższą dobę. Na pewno nie będzie
spała tylko myślała. Wie coś ważnego, o czym boi się mówić. Na pewno zmięknie do jutra
rana - pocieszyła go Irenę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cherish1.keep.pl