[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tamtego czasu zawsze mieszkałam z kimś.
- Teraz możesz robić to, na co masz tylko ochotę. Nikomu nie musisz się
z czegokolwiek tłumaczyć. To ma swoje zalety.
Tom czekał na potwierdzenie, ale Maggie w milczeniu przyglądała się,
jak zapada zmierzch.
- Pewnie masz rację, ale dla mnie wszystko toczy się tu zbyt wolno. Czas
ciągnie się jak horyzont widoczny z moich okien.
- I ta niewiadoma przyszłość - podsumował.
- Mnie to denerwuje.
- Ja czuję się tu dobrze - odparł. - Nic w życiu nie układa się zgodnie z
naszymi oczekiwaniami. Nauczyłem się niczego nie pragnąć. W ten sposób
oszczędzam sobie rozczarowań, a spotykają mnie wyłącznie przyjemne nie-
spodzianki.
- I to działa? - spytała Maggie.
- W moim przypadku, tak. Chociaż muszę przyznać, że kiedy
zamieszkałem sam, brakowało mi towarzystwa - dodał, patrząc na zachodzące
słońce.
- 48 -
S
R
- Właściwie nie powinnam narzekać. Spotykam się w każdą środę z
koleżankami, cały czas jest przy mnie Smiley. Raz w tygodniu przyjeżdża
dostawca warzyw z Rye, chociaż jest taki onieśmielony, że udaje się mu
wykrztusić do mnie góra dwa słowa. Teraz mam jeszcze ciebie.
Tom odwrócił głowę zaskoczony.
Maggie doskonale wiedziała, że tak zareaguje. Pewnie ośmieliło ją pół
butelki piwa i zapadający zmrok.
Przyzwyczaiła się do jego codziennej obecności. Miała nadzieję, że kiedy
pod koniec przyszłego tygodnia skończy pracę, nie zniknie zupełnie z jej życia.
Może zostaną przyjaciółmi. Mogliby chodzić razem na ryby. Kiedyś wspominał
o kręglach. Nic innego nie przychodziło jej do głowy.
Po raz pierwszy spojrzenie Toma nie było rozbawione i uwodzicielskie,
raczej głębokie i nieprzeniknione. To podziałało jeszcze bardziej na jej zmysły.
Po co się oszukuję, nie chodzi mi wcale o kręgle, przyznała w duchu.
Maggie chrząknęła, lekko unosząc się z krzesła. Jakby chciała
powiedzieć: to był miły wieczór, ale już czas się rozstać". Tom zdawał się tego
nie zauważać. Otworzył torebkę chipsów.
- Chcesz?
Oczywiste było, że miał na myśli zupełnie coś innego. Maggie wzięła
garść, uśmiechając się zagadkowo.
- Chciałam cię o coś zapytać - odezwała się z udawaną nonszalancją. -
Czy zrobiłam wielkie głupstwo, kupując ten stary dom?
Zależało jej na szczerej odpowiedzi. Po raz pierwszy, odkąd się tu
wprowadziła, zapragnęła dowiedzieć się, czy uda się przywrócić budynkowi
dawną świetność. Chciała ujrzeć ten dom oczami Toma.
- Nieruchomości to najlepsze inwestycje - odparł ostrożnie. - Gdyby coś
stało się z Belvedere, zawsze jeszcze zostanie ci ziemia, na której możesz rozbić
namiot.
- 49 -
S
R
Maggie była zaskoczona, że na samą myśl o tym poczuła bolesny skurcz
serca.
- W sypialni na górze odstaje kawałek tapety. Od początku kusiło mnie,
żeby go zerwać i sprawdzić, co kryje się pod spodem. Obawiałam się jednak, że
to ściana nośna i cała konstrukcja runie mi na głowę.
Tom uśmiechnął się. Wypaczona drewniana podłoga i łuszcząca się farba
na suficie nie uszły jego uwadze.
Maggie ogarnęła pokój jakby nowym spojrzeniem. Uderzył ją ogólny
nieład, brak mebli i fakt, że wszystko, co posiadała, zmieściłoby się w
bagażniku jej dżipa. W ciągu godziny mogłaby się spakować, nie pozostawiając
tu żadnych śladów swojej bytności.
Zdała sobie sprawę, że ta przeprowadzka miała wszystkim coś
udowodnić. %7łe Maggie jest zaradna i samodzielna. Poczuła przypływ dumy.
Spojrzała na Toma, oczekując odpowiedzi.
- Co mam robić? - spytała ze ściśniętym gardłem.
- Sądzę, że dom jest w porządku - Tom powoli odmierzał słowa.
Maggie tylko gorzko się uśmiechnęła.
- To nora.
- Wcale nie, Maggie. Jest oryginalny i ma wiele uroku. Niepotrzebne są tu
drastyczne zmiany. Wymaga tylko trochę zainteresowania i troski.
Tom wyprostował się i delikatnym ruchem odgarnął jej kosmyk włosów z
czoła.
Maggie nawet nie starała się powstrzymać westchnienia, jakim
zareagowała na ten drobny gest czułości. Najchętniej wtuliłaby się w ramiona
Toma, jednak zdołała nad sobą zapanować.
Trwało to moment. Po chwili Tom odsunął się, gwałtownie przerywając
jej marzenia.
- Zciemnia się. Czas na mnie. Dzięki za piwo.
- 50 -
S
R
- Cała przyjemność po mojej stronie - wykrztusiła szeptem, ledwo stojąc
na chwiejnych nogach.
Czekał, aż ona pierwsza powie do widzenia, a Maggie jakoś nie mogła się
na to zdobyć. Targała nią burza uczuć. Nie wiedziała, czego on od niej
oczekiwał. Co gorsza, nie wiedziała, czego ona oczekiwała od niego.
Tom poddał się pierwszy. Zbliżył się i spojrzał jej głęboko w oczy - pełne
niedowierzania i pragnienia. Musnął palcami jej policzek. Maggie nagle
zabrakło tchu.
Bardziej dla uchwycenia równowagi niż z jakiegoś innego powodu oparła
rękę na jego piersi. Poczuła, jak dreszcz przeszył jego mocne ciało. Dopiero
wtedy zdała sobie sprawę, jak bardzo nawzajem się pragnęli.
Powinna być bardziej rozsądna. Po przejściach z ostatnich lat należałoby
wykształcić naturalny odruch obronny. Nie mogła jednak przewidzieć, że ktoś
taki jak Tom Campbell zjawi się na jej progu...
- %7ładna kobieta przy zdrowych zmysłach nie może używać takich perfum
i liczyć, że nie zostanie zauważona - powiedział Tom.
Opuścił głowę. Maggie doznała mieszanych uczuć. Wpadła w panikę, a
jednocześnie miała nadzieję, że ją pocałuje. Tom jakby w ostatniej chwili
zmienił zamiar. Ukrył twarz w jej włosach i delektował się ich cudownym
aromatem.
- Miałaś rację co do mojego wyrafinowanego gustu. Zapach dobrych
perfum powala mnie z nóg.
- Tak? - Maggie nie bardzo wiedziała, co się wokół niej dzieje. Czuła
tylko jego gorący oddech na swojej szyi. - Zawsze ich używałam. Tłumią
zapach farby.
- Naprawdę podoba mi się twój zwariowany niebieski obraz.
Maggie roześmiała się. Otwierała się przed nim coraz bardziej z każdą
wspólnie spędzoną sekundą.
- 51 -
S
R
Przecież tego nie chcę. Nie jestem jeszcze gotowa, pomyślała nagle,
bliska paniki.
Tom zrobił krok do tyłu. Maggie spod uchylonych powiek zauważyła
namiętne spojrzenie jego piwnych oczu. Wiedziała, co się zdarzy za moment.
Pocałuje ją. To było nieuniknione. Wyobrażała sobie, że będzie to doznanie, ja-
kiego do tej pory nie doświadczyła.
Pragnęła tego tak mocno, że niemal boleśnie.
- Tom - wyszeptała przez ściśnięte gardło.
- Maggie - jego stłumiony, głęboki głos rozbrzmiewał tak blisko. - Jeszcze
nie nadszedł czas.
Ręka spoczywająca na piersi lekko go odepchnęła. Był to ledwo
wyczuwalny gest, ale magia chwili prysła.
- Co się stało? - spytał, patrząc jej głęboko w oczy. Tak przenikliwie, że
prawie zapomniała, co chciała powiedzieć. Prawie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]