[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zadaje parę pytań i przeprowadza własne dochodzenie. Jego oskarżenie ma mocne -
nawet bardzo mocne - podstawy.
Na rogu biurka w Baszcie znaleziono krwawe ślady palców i te odciski
należały do Charlesa Leversona. Pokojówka zeznała, że rano opróżniła w pokoju
pana Leversona miednicę napełnioną krwawą wodą. Wyjaśnił, że zaciął się w palec
i rzeczywiście miał na nim małą rankę, ale naprawdę bardzo niewielką! Mankiet
wieczorowej koszuli był wyprany, ale znaleziono krople krwi na rękawie płaszcza.
Pilnie potrzebował pieniędzy i dziedziczył po śmierci sir Reubena. Tak, to bardzo
mocne oskarżenie, mademoiselle. Przerwał.
- A jednak przyszła pani do mnie.
Lily Margrave wzruszyła szczupłymi ramionami.
- Już mówiłam, że przysłała mnie lady Astwell.
- A więc nie przyszłaby pani z własnej woli?
Detektyw popatrzył na nią przenikliwie. Dziewczyna milczała.
- Nie odpowiedziała pani na moje pytanie.
Lily zaczęła znowu wygładzać rękawiczki.
- Sytuacja jest dla mnie trudna, panie Poirot. Muszę brać pod uwagę moją
lojalność wobec lady Astwell. Zciśle mówiąc, jestem tylko jej płatną towarzyszką,
ale ona traktuje mnie, jakbym była jej córką lub siostrzenicą. Zawsze była
niezmiernie życzliwa i, bez względu na jej wady, nie powinnam krytykować jej
działań, czy - no, uprzedzać pana, by nie wziął pan sprawy.
- Uprzedzenie Herkulesa Poirota przeciw czemuś jest niemożliwe, cela ne ce f
nit pas* - oświadczył mały człowieczek pogodnie. - Zauważyłem, że pani zdaniem,
lady Astwell po prostu ma bzika. No i co, tak jest?
- Jeżeli muszę powiedzieć...
- Proszę mówić, mademoiselle.
- Uważam, że cała sprawa jest po prostu głupia.
- Takie odniosła pani wrażenie?
- Nie chcę mówić nic przeciwko lady Astwell...
- Rozumiem - mruknął łagodnie Poirot. - Rozumiem bardzo dobrze.
*
fr. Tego się nie robi.
96
Jego wzrok zachęcał dziewczynę do kontynuowania wyjaśnień.
- Ona jest naprawdę bardzo zacna i strasznie miła, ale nie jest... jak to
wyrazić? Nie jest kobietą wykształconą. Kiedy sir Reuben żenił się z nią, była
aktorką i zachowała wszystkie przesądy i uprzedzenia. Jeśli coś powie, musi tak
być. Po prostu nie słucha żadnych argumentów. Inspektor nie zachował się w
stosunku do niej zbyt taktownie i to ją rozdrażniło. Mówi, że to idiotyzm
podejrzewać pana Leversona, że to taki głupi, bezmyślny błąd, jaki często robi
policja, i że oczywiście kochany Charles tego nie zrobił.
- Ale nie ma argumentów?
- Absolutnie żadnych.
- %7ładnych? Proszę pomyśleć.
- Powiedziałam jej, że nie ma sensu przychodzić do pana z gołosłownymi
zapewnieniami o niewinności i że nic z tego nie będzie.
- Powiedziała jej pani to, naprawdę? To ciekawe.
Jego oczy przesunęły się po postaci Lily Margrave. Szybko ocenił jej ładną
czarną sukienkę z białym wykończeniem pod szyją i szykowny, czarny kapelusik.
Docenił jej elegancję, łaciną twarz z kształtną brodą, ciemnoniebieskie oczy,
otoczone długimi rzęsami. Jego postawa zmieniła się w sposób niedostrzegalny;
teraz był zainteresowany bardziej dziewczyną siedzącą naprzeciw niż samą sprawą.
- Lady Astwell jest, o ile mogę sobie wyobrazić, odrobinę niezrównoważona i
histeryczna?
Lily skinęła żywo.
- To określa ją dokładnie. Jest, jak panu mówiłam, bardzo miła, ale
niemożliwe jest spierać się z nią lub wytłumaczyć jej coś logicznie.
- Może sama kogoś podejrzewa - podsunął Poirot - kogoś zupełnie
absurdalnego.
- Właśnie tak - krzyknęła Lily. - Nie znosi sekretarza sir Reubena, biednego
człowieka. Powiada, że on to zrobił, że jest o tym przekonana, choć zostało
udowodnione stanowczo, że ten nieszczęsny Owen Trefusis nie mógł absolutnie
tego dokonać.
- I ona nie ma żadnych podstaw?
- Oczywiście że nie; to wszystko jej intuicja. W głosie Lily brzmiała pogarda.
97
- Czuję, mademoiselle - rzekł Poirot, śmiejąc się - że nie wierzy pani w
intuicję.
- Uważam to za bzdury. Poirot rozparł się w fotelu.
- Les femmes - mruknął - sądzą, że to specjalna broń, którą dobry Bóg im dał,
ale tylko raz na dziesięć mówi im prawdę, a dziewięć razy prowadzi na manowce.
- Wiem, ale mówiłam panu, jaka jest lady Astwell. Po prostu nie można z
nią dyskutować.
- Wobec tego pani, będąc osobą mądrą i dyskretną, przyszła do mnie, jak
pani polecono, i zapoznała mnie z sytuacją.
Coś w jego tonie spowodowało, że dziewczyna spojrzała ostro.
- Wiem naturalnie - powiedziała przepraszająco - jak cenny jest pański czas.
- Jest pani zbyt łaskawa, mademoiselle, ale rzeczywiście mam teraz bardzo
wiele spraw.
- Obawiałam się, że może tak być - odparła Lily wstając. - Powiem lady
Astwell...
Poirot jednak nie podniósł się. Rozsiadł się w fotelu i patrzył spokojnie na
dziewczynę.
- Zpieszy się pani, żeby wyjść? Proszę usiąść na chwileczkę, bardzo panią
proszę.
Zobaczył, że rumieniec oblał jej twarz i znikł. Usiadła jeszcze raz, wolno i
bardziej niechętnie.
- Mademoiselle jest szybka i zdecydowana. Musi mieć pani zrozumienie dla [ Pobierz całość w formacie PDF ]