[ Pobierz całość w formacie PDF ]
To jest dobre dla naszych interesów, odparłam. Niech przychodzą! W razie
kłopotów wezwę Chasa.
Iris uśmiechnęła się od ucha do ucha.
Chcesz żebym umieściła kilka zaklęć na zewnątrz? Spytała, mrugając do mnie.
Oj, to nie byłoby bardzo miłe. Wiesz co? Jeśli okaże się tak zle jak myślimy, to
faktycznie jest to całkiem niezły pomysł. Jeśli to ma cię uszczęśliwić, to do dzieła!
Będziesz miała sporo czasu zanim ja złapię za telefon. Bez szkody dla nich, rzecz
jasna, zwłaszcza jeśli starają się nam zaszkodzić. Ja w tym czasie odwrócę głowę i
będę udawała że nic nie widzę. Szczególnie jeśli użyjesz zaklęcia, które sprawi na
przykład że ich ubrania znikną... lub coś równie interesującego...
Ze śmiechem potrząsnęła głową.
Jesteś super! Dlatego uwielbiam z tobą pracować, powiedziała. Jak tam
dochodzenie? Nie widzę żebyś specjalnie uganiała się po mieście za demonami.
Zniżając głos wskazała mi na Henrego Jeffriensa, który stał niedaleko nas,
przeglądając najnowsze tytuły. Czułam że Iris wpadła mu w oko, ale znając go
dostatecznie długo wiedziałam, że nie odważy się zrobić pierwszego kroku.
Chase niedługo się tu zjawi. Musi wpierw zobaczyć się ze swoim szefem.
Dokładnie w tym momencie otworzyły się drzwi i na progu ukazał się Chase.
Sądząc po jego minie nie wyglądał na szczęśliwego.
Hej! Co się stało? Zawołałam.
Widzę czarne chmury nad twoją głową! (Chase chrząknął tylko).
Przestań. Po prostu dostało mi się po głowie od Devins'a. Najwyrazniej Stróżujące
Psy narobiły jeszcze większego jazgotu, a on chce wiedzieć dlaczego nie udało mi się
ich jeszcze uciszyć. Powiedziałem mu, że nie jestem parlamentarzystą. A ten na to, że
wszystko co dotyczy wróżek, podlega mojej jurysdykcji.
Brzmi śmiesznie. Mam dla ciebie coś na pocieszenie, powiedziałam.
Chyba mam pomysł, jak wyśledzić naszą harpię, powiedziałam wymachując piórem.
Mam wrażenie, że będę tego żałować, mruknął, ale nic nie może być gorsze od
rozmowy z Devinsem. Więc, w drogę na przejażdżkę do piekła!
Potrząsając głową kontynuowałam:
Nie żartuj sobie, zwłaszcza z tego. Chcesz poznać mój plan, czy nie?
Potrząsnął głową.
Oczywiście, w ten sposób mój dzień będzie kompletny. Zaśmiał się. Idz pierwsza,
moja droga Camille, nigdy jeszcze nie kosztowałem harpii z grilla&
Rozdział 8
Więc, jaki jest ten plan? Zapytał Chase .
Rzucę lokalizujące zaklęcie na pióro. Powinno zadziałać.
Naprawdę? Uniósł brwi. Czy muszę założyć kamizelkę kuloodporną i wszystko
inne co przyjdzie mi do głowy by czuć się bezpiecznym? Jego głos wyraznie zdradzał
wątpliwości.
Jesteś tak zabawny... Moja magia działa przez większość czasu. Wskazałam na
drzwi. Chodz. Musze się dostać na dach, skąd rozciąga się widok na panoramę całego
miasta.
"Większość czasu", nie jest to bardzo pocieszające, odparł. I naprawdę musimy w
tym celu wchodzić na dach?
Nie, ale muszę się skoncentrować. Chwyciłam swoją torbę i uścisnęłam Iris. Do
zobaczenia! Nie pozwól nikomu położyć łapy na moim sklepie& Chase pokręcił
głową.
Bez wątpienia będę tego żałować, powiedział przytrzymując mi drzwi. Jeśli
potrzebujesz dobrego widoku znam idealne miejsce. Ale proszę, nie pozwól nam
wpaść w próżnię.
Pół godziny pózniej staliśmy przed Space Needle. Nie miałam jeszcze okazji, aby
odwiedzić ten symbol Seattle. Inaczej rzecz się miała z Delilah, która uwielbiała
drapacze chmur. Natomiast ja starałam się ich unikać z racji tego iż mnie przerażały.
W moim świecie, niektóre zamki były wyższe od tej surowej metalowej konstrukcji,
jednak z racji iż pełniły obronną rolę, przechadzanie się po nich nie sprawiało mi
żadnych problemów.
Przez dłuższą chwilę przyglądałam się Chasowi.
Czy nie mógłbyś być bardziej dyskretny okazując swoje zadowolenie? (Na co ten
posłał mi swój szeroki uśmiech).
To ty mówiłaś o wysokości i widokach. Space Needle posiada panoramiczny taras,
który pozwoli nam zobaczyć całe miasto. Czego chcieć więcej? Nie zamierzasz
wywołać pożaru, prawda? Nie jestem pewien, żeby miało mi się to spodobać &
Nie, nie będę palić niczego, odpowiedziałam zirytowana. Ile jestem ci winna?
Nic, potraktuj to jako prezent.
Chase, kupił nam dwa bilety.
Na szczęście w pazdzierniku i w tygodniu, tłok nie był tak duży, podobnie kolejki.
Czekając na przyjazd windy, zaproponowałam abyśmy użyli schodów. Na co Chase
posłał mi spojrzenie w stylu jesteś szalona!
Taras widokowy mieści się na wysokości ponad sto osiemdziesiąt metrów!
Myślisz, że jestem masochistą? Zbzikowałaś jeśli myślisz że na to pójdę. Mam
bardzo dobre nogi, dziękuję, nie ma potrzeby poddawania ich tego rodzaju próbom.
Narzekając, Chase popchnął mnie w kierunku windy. Po znalezieniu się w środku,
starałam się trzymać jak najbliżej brzegu. Zapominałam że ludzie mają znacznie
mniejszą wytrzymałość niż Sidhe.
Nawet przy mojej mieszanej krwi, mogłam iść szybciej niż ktokolwiek na tej
planecie. Podobnie rzecz się miała ze snem, potrafiłam się bez niego obyć przez kilka
dni. Gdy winda ruszyła, zamknęłam oczy. W czterdzieści jeden sekund
przejechaliśmy ponad sto osiemdziesiąt metrów; niech nikt mi nie mówi że to
normalne! Po dojechaniu na miejsce, wyszłam nieco oszołomiona. Ciesząc się iż
stoję na własnych nogach a cała reszta nie rusza się wokół mnie, podążyłam za
Chasem.
Tłum nie był zbyt gęsty. Każdy wydawał się pragnąć unikać deszczu przez trzymanie [ Pobierz całość w formacie PDF ]