[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jeszcze wywołam na scenę jedyny naprawdę czarny charakter w tej historii - przerośnięty ludzki mózg.
Dzisiaj niczyje \ycie nie upływa ~w cichej rozpaczy. Masa ludzi \yła w cichej rozpaczy milion lat temu,
poniewa\ diabelskie komputery znajdujące się w ich czaszkach nie były zdolne do umiarkowania czy lenistwa;
bez przerwy domagały się coraz więcej i więcej śmiałych wyzwań, których \ycie nie było w stanie dostarczyć.
Opisałem ju\ niemal wszystkie najwa\niejsze, moim zdaniem, okoliczności i wydarzenia związane z
cudownym ocaleniem ludzkości. Zapamiętałem je w postaci jak gdyby kluczy do szeregu drzwi; za ostatnim
zamknięte było doskonałe szczęście.
Strona 84
2940
Jeden z tych kluczy to, rzecz jasna, brak na Santa Rosalii jakichkolwiek narzędzi, nie licząc lichych kombinacji
kości, gałązek, kamieni, rybich i ptasich jelit.
Gdyby Kapitan miał do dyspozycji jakieś przyzwoite narzędzia, łomy, kilofy, łopaty i tak dalej, na pewno
znalazłby sposób, by - w imię nauki i postępu - zatamować strumień, co doprowadziłoby do tego, \e krater
pozbyłby się gwałtownie całej swojej zawartości w ciągu tygodnia lub dwóch.
A co do równowagi, jaką koloniści utrzymywali w dziedzinie aprowizacji: Muszę stwierdzić, \e polegała ona
nie na inteligencji, a na szczęściu.
Natura postanowiła po prostu być na tyle wspaniałomyślna, by zawsze mieli co jeść. Ptaki z innych wysp
prze\ywały tłuste lata, a zatem z przeludnionych kolonii ruszały na Santa Rosalię fale uchodzców,
zamierzających osiedlić się w gniazdach, jakie zostały po zjedzonych przez ludzi ptakach. Podobnej szansy na
emigrację nie miały morskie iguany, które nie były długodystansowymi pływakami. Jednak\e obrzydliwy
wygląd tych skrofulicznych gadów w połączeniu z zawartością ich jelit spowodował, \e ludzie decydowali się
u\ywać ich jako po\ywienia jedynie w sytuacji, gdy nie było niczego innego.
Wszyscy zgadzali się, \e najlepszym daniem jest jajko, gotowane godzinami na słońcu, na specjalnym płaskim
kamieniu - na Santa Rosalii nie było ognia. Potem szły ryby, kradzione ptakom. Potem były same ptaki. A
potem dopiero zielona papka z \ołądka morskiej iguany.
Natura, w rzeczy samej, była tak szczodra, \e zadbała o rezerwę \ywnościową, o której koloniści dobrze
wiedzieli, ale z której nigdy nie musieli korzystać. Rezerwą tą były foki i lwy morskie w ka\dym wieku, ani
nie płochliwe, ani nie grozne - z wyjątkiem samców w okresie rui. Le\ały dosłownie wszędzie, robiąc słodkie
oczy do przechodzących ludzi. Były jadalne jak cholera.
To, \e koloniści wymordowali niemal od razu wszystkie lądowe iguany, mogło się skończyć fatalnie - ale
okazało się, \e nie była to katastrofa. Takie działanie mogło mieć wielkie znaczenie. Tak się jednak stało, \e nie
miało większego znaczenia. Na Santa Rosalii nie było ju\ wielkich lądowych \ółwi, w przeciwnym bowiem
razie koloniści prawdopodobnie równie\ by je wymordowali. Tak czy tak, nie miałoby to znaczenia.
Tymczasem w innych częściach świata, a zwłaszcza w Afryce, ludzie umierali milionami, poniewa\ mieli
pecha. Przez całe lata nie spadła ani jedna kropla deszczu. Normalnie powinno zdrowo lać, a jednak
wyglądało na to, \e ju\ nigdy nie będzie padać.
Przynajmniej Afrykańczycy musieli przestać się rozmna\ać. Chocia\ tyle było z tego po\ytku. Był te\ w tym
pewien ratunek. Mam na myśli, \e nie było ju\ specjalnych powodów do rozmna\ania się.
Kapitan zorientował się, \e Kanka-bonki są w cią\y, dopiero na miesiąc przed narodzinami pierwszego
dziecka. Tak się zło\yło, \e był to chłopiec - pierwszy rodowity wyspiarz - który stał się znany pod
pseudonimem nadanym mu przez futrzastÄ… Akiko, a wyra\ajÄ…cym jej zachwyt z powodu jego mÄ™skoÅ›ci. Ów
pseudonim brzmiał "Kamikaze", co w języku japońskim oznacza "boski wiatr".
Pierwsi koloniści nigdy nie tworzyli jednej wielkiej rodziny. Jednak\e po śmierci ostatniego z nich, taką
rodziną miały stać się następne pokolenia. Jej członkowie posiadali wspólny język, wspólną religię, wspólne
piosenki, kawały, tańce i tak dalej, niemal wszystko kanka-bońskiego pochodzenia. A Kamikaze, kiedy ju\ się
bardzo, bardzo postarzał, stał się kimś, kim Kapitan nigdy nie był, to jest ogólnie szanowanym patriarchą. A
Akiko została ogólnie czczoną matroną.
To stało się bardzo szybko, to przekształcenie się tak przypadkowego materiału genetycznego w tak
doskonale spójną ludzką rodzinę. Wspaniale było na nich patrzeć. Niemal pokochałem ludzi takimi, jakimi
byli w tamtej epoce, a tak\e wielkie mózgi i w ogóle.
11 [ Pobierz całość w formacie PDF ]