RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Annmarie.  Co się stało? Myślałem, \e o tej porze przyjęcie miało ju\ dobiegać końca.
 Nie pojawił się człowiek z lodziarni.  Pokręciła głową z niezadowoleniem. 
Przepraszam, Diego, ale nie mogę iść z tobą na corridę. Muszę wyjść i znalezć jakieś
lody dla nich.
 Nie, poczekaj, ja to załatwię. A czy ty i kilku kolegów moglibyście pójść ze mną i
pomóc?  zwrócił się do Pabla.
Oczy chłopca rozszerzyły się ze zdziwienia. Spojrzał pytająco na siostrą Dolores.
Po raz pierwszy tego dnia całkowicie odjęło mu mowę. Patrzył zdziwiony to na Diego,
to na opiekunkÄ™.
 Oczywiście  odparła z uśmiechem  mo\ecie iść z tym panem.
 Wrócę najszybciej, jak tylko się da.
I rzeczywiście, nie minął kwadrans, kiedy znów rozległ się stukot kołatki. Tym
razem otworzyła siostra Dolores. Pablo i trzej inni chłopcy wpadli do środka, a za
nimi wszedł Diego i jeszcze dwóch innych mę\czyzn prowadzących wózki z lodami.
 To powinno wystarczyć  powiedział Diego. do Annmarie.
W powietrzu brzmiał chór dziecięcych podziękowań. Annmarie spojrzała na
zegarek. Była za dziesięć czwarta.
 Mo\emy ju\ iść  zdecydowała.
Diego pokręcił przecząco głową.
 Pablo wyznał mi, \e nigdy jeszcze nie był na walkach z bykami. Pomyślałem, \e
moglibyśmy zabrać go ze sobą. I wszystkie inne dzieci, które chciałyby z nami pójść.
Rozmawiałem ju\ z zarządcą areny, obiecał, \e poczekają na nas z rozpoczęciem
zawodów.  Spojrzał na siostrę Dolores.  Mam nadzieję, \e siostra nie ma nic
przeciwko temu. To ostatni dzień fiesty. Pomyślałem, \e dzieciom mo\e to sprawić tyle
radości, ile sprawia innym mieszkańcom Santa Catariny. Siostra, rzecz jasna, te\ jest
zaproszona.
 PrzyjmujÄ™ paÅ„skie zaproszenie, Señor Ortiz. Nie widziaÅ‚am corridy, od kiedy
wstąpiłam do zakonu.
Annmarie nie wiedziała, co powiedzieć. Pomagała Diego przy rozdawaniu lodów,
czekoladek i ciasteczek. Przyglądała się, jak wziął na kolana trzyletnią dziewczynkę i
pomagał jej jeść ły\eczką lody czekoladowe. Tak słodko do niej mówił, miał takie
delikatne ręce...
Annmarie czuła, \e coś kłuje ją pod sercem, wytarła , brodę Mai i zauwa\yła, \e
dr\ą jej ręce.
Piętnaście minut pózniej szli całą grupą ulicami Santa Catariny w stronę areny.
Pięćdziesięcioro kilkoro roześmianych, pełnych emocji, gadających bezustannie dzieci,
ubrana w czarny habit zakonnica, Annmarie i Diego. Diego niósł na ramieniu trzyletnią
dziewczynkę, a Annmarie prowadziła za rączkę Maję.
Kiedy doszli do areny, Diego wręczył bileterowi całą rolkę biletów i cała grupa,
parami, z dumnie podniesionymi głowami przeszła do pierwszych trzech rzędów, tu\
przed areną. Rozległ się dzwięk rogu. Pablo pochylił się do przodu i chłonął wszystko
szeroko otwartymi oczami.
 Spodziewam się, \e to będzie bardzo ciekawe widowisko  powiedziała
egzaltowanym tonem Aurora.
Na arenę wjechał alquacil na pięknym, czarnym koniu. Maja zaczęła klaskać.
Kiedy matadorzy stanęli w pełnym słońcu, dzieciom zaparło dech. Przez całą corridę
wydawały pełne zachwytu dzwięki i krzyczały ze wszystkimi Ole! Nawet siostra
Dolores raz czy dwa zerwała się na równe nogi z okrzykiem: Bravo! Bravo!
Annmarie przyglądała się, jak Diego, otoczony wianuszkiem chłopców, cierpliwie
wyjaśniał im poszczególne tajniki corridy. I wtedy nagle zrozumiała, \e ich radość i
przyjemność z oglądania corridy była tak naturalna, jak uśmiech i zainteresowanie
chłopców w Stanach na widok dobrego meczu baseballa. To była część ich
dziedzictwa...
Pod koniec corridy Diego spojrzał na Annmarie. Uśmiechnął się do niej nad
główką dziewczynki, która zasnęła w jego ramionach. Na ten widok zamarło w niej
serce, czekała. Jego oczy wyra\ały wszystko, co czuł.
Annmarie zrozumiała, \e nie zdoła zagłuszyć w sobie miłości, jaką go darzyła.
Chciała podejść do niego, przytulić się, ale poniewa\ w tej chwili było to niemo\liwe,
tylko uśmiechnęła się ciepło i szczerze. Miała nadzieję, \e on dostrze\e w tym
uśmiechu cały ogrom jej uczuć.
Po skończonej corridzie wszyscy razem wrócili do sierocińca. Kiedy stali przed
drzwiami, Diego powiedział:
 Teraz wyje\d\am na kilka miesięcy, ale kiedy wrócę, to was odwiedzę i, jak będzie
corrida, znów razem pójdziemy popatrzeć.
Pogłaskał Pablo po głowie i roześmiał się, kiedy zauwa\ył, \e niesforne włosy
chłopca nadal sterczą we wszystkich kierunkach.
 Do zobaczenia, muchacho.
Ulica wydała się bardzo cicha, kiedy ju\ nie było w pobli\u dzieci. Diego chciał
wziąć Annmarie za rękę, ale nie zrobił tego. Dziś dostrzegł coś takiego w jej twarzy, co
znów rozbudziło jego nadzieje. Ale bał się odezwać, ze strachu, \e wszystko to mógł
sobie tylko wymyślić... Szli w milczeniu jeszcze jakiś czas, a\ wreszcie nie wytrzymał
i powiedział:
 Pomyślałem sobie, \e moglibyśmy zjeść taką wcześniejszą kolację.  Zaprowadził
ją do małej restauracyjki na jednej z bocznych uliczek.
Kelner wskazał im stolik w rogu pogrą\onej w półmroku sali. Kiedy ju\ przyjął ich
zamówienie i odszedł, Diego zagaił:
 To było bardzo udane popołudnie, prawda? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cherish1.keep.pl