RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przejęty w każdej chwili. Nie mogłam uwierzyć, że nie wykorzystała go jako zródła
dodatkowego dochodu. Spojrzałam jeszcze raz na dokumenty, żeby się upewnić, że mi się nie
przywidziało. Ale nie. To akt własności. Sygnowany przez mamę i faceta, którego nazwiska nie
znałam.
 Musisz to tylko podpisać, ale poza tym wszystko załatwione.  Odsunęła się od stołu, a
potem się zatrzymała.  Dom jest twój. Sprzedaj go. Dostaniesz co najmniej sto tysięcy.
Ręce mi się trzęsły i wydawało mi się, że podłoga usuwa mi się spod stóp. Nie mogłam
tego ogarnąć. Dom należał do mnie. Prawnie. Był mój. Mogłam go sprzedać i odzyskać
większość, jeśli nie wszystkie pieniądze na spłatę długu. Moje życie wróci do normalności, ale
będzie lepsze, jaśniejsze, bo działo się w nim teraz o wiele więcej.
Popatrzyłam na nią i gula emocji wielkości piłki do baseballa znów utkwiła mi w piersi.
 Nie wiem, co powiedzieć.
 Tylko nie dziękuj. Bez względu na wszystko, nie dziękuj mi.  Z trudem przełknęła
ślinę.  Obie wiemy, że nie zasłużyłam.
Drżała mi dolna warga.
 Kocham cię, skarbie.  Zrobiła krok do przodu i znalazła się w zasięgu moich objęć, ale
zaraz szybko się wycofała.  Wiem, że na to nie wygląda, ale kocham cię. Zawsze cię kochałam.
I zawsze będę.
Zamknęłam oczy i z trudem wciągnęłam powietrze.
 Jestem z ciebie bardzo dumna  szepnęła.
Zadrżałam i otworzyłam oczy. Stała i patrzyła na mnie, a potem zaczęła się powoli
wycofywać, oddalać. Wiedziałam, że jeszcze mogę ją uściskać. Widziałam ją, być może, po raz
ostatni w życiu. Powinnam ją przytulić. Była moją mamą i chociaż czasem jej nienawidziłam, to
przecież ją kochałam. I zawsze będę ją kochać.
Ale nie dała mi szansy.
Odeszła, ruszyła do tylnych drzwi i wiedziałam, że sygnalizuje, że nie życzy sobie
dotykania. Wychodziła, a ja z sercem w gardle patrzyłam, jak otwiera drzwi, które wcześniej
otworzyła wytrychem.
I wtedy pomyślałam o barze.
 Zaczekaj!  zawołałam. Papiery przyciskałam do piersi. Wiedziałam przy tym, że
wołam ją nie do końca dlatego, że tak mi leży na sercu los baru. Po prostu odwlekałam
nieuniknione.  Co z Moną? To znaczy z barem?
Zmarszczyła brwi.
 Jak to, co, skarbie?
No dobrze. Wątpiłam, żeby o tym zapomniała.
 Z barem. Co z nim zrobisz? Skoro zostawiasz mi dom, czy bar też przepisałaś na mnie?
 Wiedziałam, że przejdzie na mnie w przypadku jej śmierci, ale nie chciałam o tym mówić ani
nawet myśleć.
Mama pokręciła głową.
 Skarbie, bar już nie jest mój. Od roku, może nawet dłużej.
Podłoga znów się zachybotała.
 Co?
 Sprzedałam go, żeby&  Zaśmiała się słabym, szczekliwym śmiechem.  Nieważne.
Sprzedałam go, przeszedł w dobre ręce.
Włoski na karku stanęły mi dęba, cała pokryłam się dziwną gęsią skórką. Pomyślałam, że
może jednak powinnam usiąść.
 Ty jesteś w tych samych dobrych rękach. Zawsze myślałam, że& ty i Jackson
bylibyście dla siebie idealni. To dobry chłopak. Tak, naprawdę dobry człowiek. Mocno kocha i
mu zależy. Naprawdę mu zależy  mówiła, a ja wyciągnęłam rękę i złapałam się krzesła, żeby nie
upaść.  Zawsze dbał o bar. I będzie dbał dalej.
Ostro wciągnęłam powietrze.
 Bar należy do Jaxa?
Mama kiwnęła głową i zacisnęła dłoń na klamce.
 Nie chcę dla ciebie takiego losu. Ty będziesz pielęgniarką, prawda? Będziesz zmieniała
ludzkie życie. Na dobre. To twoja droga.
Zamrugałam. Chwileczkę. Co?
 Skąd o tym wiesz?
Otworzyła usta, a strąki włosów znów opadły jej na twarz.
 Muszę iść, skarbie. Bądz dzielna. Wiem, że będziesz, ale i tak to mówię. I bądz
szczęśliwa. Zasługujesz na to.
I już jej nie było. Wyślizgnęła się jak duch, a ja stałam, zbyt przytłoczona emocjami, żeby
się choć poruszyć. Mamy nie było. Naprawdę jej nie było, a zanim odeszła, zwróciła mi świat.
Ale przy okazji fundamenty dużej jego części zdruzgotała w posadach.
Czułam się jak idiotka.
Papiery, które mi dała, zabrałam na kanapę i wzięłam ze stolika kawowego telefon.
%7łałowałam, że nie mam tu samochodu. Ale tylna szyba poszła, a w karoserii znalazło się kilka
nadprogramowych dziur, pamiątek po pensylwańskiej wersji strzelaniny w O.K. Corral, więc mój
samochód po raz drugi w niedługim czasie wylądował w warsztacie i nie podejrzewałam, żeby
tym razem naprawa była za darmo. Ale to nie miało teraz znaczenia. Po prostu chciałam się
wydostać. Musiałam coś zrobić, bo kręciło mi się w głowie i czułam ucisk w piersi.
Dochodziła jedenasta. Jax powinien niedługo wrócić, ale jak rozluzniłam palce zaciśnięte
na telefonie, zastanowiłam się, czy jednak nie powinnam do niego zadzwonić albo napisać. Ale w
końcu odłożyłam telefon.
Byłam tak głupia i tak strasznie pozbawiona daru obserwacji!
Teraz wszystko nabrało sensu. Powinnam była już dawno wiedzieć, że mama nie ma nic
wspólnego z barem. Stan, w jakim się znajdował, to, że wszystko działało gładko i cała porządnie
prowadzona dokumentacja w biurze aż wrzeszczała, że ktoś nad tym panuje. A Clyde mi
powiedział, że nie muszę się przejmować. No jasne, że nie!
Mama sprzedała bar Jaxowi i mi o tym nie powiedziała. Clyde też nie, ale to nie z
Clyde em sypiałam i nie w nim się zakochałam, więc bardziej niepokojące było, że Jax zataił
przede mną ten drobny szczegół.
Nie wiedziałam, co myśleć. Nie rozumiałam, dlaczego mi nie powiedział, zwłaszcza
wtedy, na początku, kiedy przeglądałam papiery, przekonana, że mam do tego prawo, chociaż,
jak teraz widziałam, nie miałam żadnego.
Potarłam twarz i zagapiłam się na akt własności domu mamy. Teraz mojego. Mojego
ratunku od długu, w który mnie wpędziła. To rozwiązało największy problem, jaki nade mną
wisiał, o którym nigdy nie zapomniałam, ale i nie nurzałam się w nim, bo bym oszalała. Ale
teraz& Teraz było to.
Jax mnie okłamał.
Nie wiedziałam, co o tym myśleć. Za dużo się na mnie zwaliło. Mama tu była, a potem
odeszła na dobre, a Jax zataił przede mną coś tak ważnego. Moje zaufanie legło w gruzach. Było
zmasakrowane, ledwie się trzymało w kupie.
Skoro skłamał na temat czegoś takiego, zataił przede mną właśnie to, to co jeszcze miał w
zanadrzu? Nie uważałam, żeby to było histeryczne pytanie. Wiedziałam, że jeśli ludzie zatajają
przed innymi jakąś prawdę, ukrywają znacznie więcej.
Cholera, sama byłam naczelnym dowodem.
Zerknęłam na telefon, opuściłam ręce, a potem się nachyliłam, wzięłam go do ręki i
zrobiłam coś, czego nie zrobiłam jeszcze nigdy wcześniej.
Czułam się zle, dzwoniąc do Teresy, bo było pózno i byłam pewna, że przerwałam jej
namiętne chwile z Jase em. Tak było, sądząc po jej pogniecionym ubraniu i rozczochranych
włosach.
Ale postąpiła jak prawdziwa przyjaciółka, odebrała. I nie tylko to. Razem z Jase em [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cherish1.keep.pl