RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

podchwyciła Charlie.  Miło by było
kołysać się na kanapie, patrzeć na
zachód słońca, pozdrawiać sąsiadów.
Ciepły wiatr rozwiewał im włosy.
Gdzieś w pobliżu ktoś grał
w koszykówkę, słychać było
kozłowanie. Jake śmiał się i gaworzył
w swojej spacerówce. Niebo zmieniało
kolor, bo słońce zniżało się ku
zachodowi.
Ta chwila była doskonała.
Vance schylił się lekko, a Charlie
wspięła na palce. Miała wrażenie, że
wszystko wokół zamiera w oczekiwaniu.
Już mieli się pocałować, gdy Jake
upuścił pluszaka i wrzasnął z irytacji, bo
nie mógł go dosięgnąć. Odskoczyli od
siebie, jakby ich ktoś przyłapał na
gorącym uczynku. Charlie oblała się
rumieńcem. Nie powinna robić z siebie
idiotki przed mężczyzną, który nie jest
dla niej.
 Czas wracać  bąknęła, podnosząc
zabawkÄ™.
 Już pózno  przytaknął Vance.
To prawda, pomyślała Charlie, już za
pózno. Czy tego chcę, czy nie, wpadłam
po uszy.
Od kilku dni Vance chodził
podminowany i zirytowany. Charlie była
jedyną osobą, której nie zrobił awantury,
chociaż to ona stała się powodem
narastającego stresu. Nie spodziewał
się, że będzie nią oczarowany.
Codziennie serce biło mu mocniej na jej
widok, zaczynał za nią tęsknić i jej
potrzebować. Stracił obiektywizm.
Wyczuł, że Charlie coś ukrywa, i to
było najgorsze. A jeśli nie kłamie, to nie
mówi całej prawdy. Spędzali z sobą
coraz więcej czasu. Nie w łóżku,
oczywiście. Chodzili z dzieckiem na
spacery, rozmawiali, siedzieli razem
w jej małym przytulnym mieszkanku.
Do diabła, jezdził do niej na Queens.
Co będzie dalej? Brooklyn? Stanął przy
oknie i popatrzył na ulicę.
Charlie jest niespokojna, nerwowa.
To się nasila z każdym dniem. Wciąż
sprawdza pocztÄ™ w komputerze,
podskakuje, gdy ktoÅ› niespodziewanie
wchodzi do sekretariatu. Informatyk
doniósł, że zaglądała do archiwum,
grzebiÄ…c w starych dokumentach. Nie
miała żadnego powodu tam zaglądać.
Dlaczego mu nic nie powiedziała? Co
ukrywa?
Instynkt kazał mu mieć się na
baczności, ale mężczyzna nie zawsze
słucha głowy. Był rozdarty i ustawicznie
podminowany.
 Czego  warknął do interkomu, który
wyrwał go z niewesołych rozważań.
 Ojej, tylko nie strzelaj 
powiedziała Charlie.
 Przepraszam.  Mimo woli
uśmiechnął się, jak zawsze na dzwięk jej
głosu.
 Szef ochrony na drugiej linii.
 Dziękuję.  Przełączył się. 
Waverly.
 Mówi Carl. Chciał pan wiedzieć,
jeśli zdarzy się coś odbiegającego od
normy.
Ostatnie tygodnie rzeczywiście mijały
w atmosferze nieustannego patrzenia
wszystkim na ręce.
 Główny informatyk wprowadził
podwójną ochronę w newralgicznych
miejscach. Ma dowód, że dziś rano ktoś
z pańskiego biura usiłował wejść do
plików opatrzonych klauzulą poufności,
i to nie z pańskiego komputera.
Rano Vance miał spotkanie
z potencjalnym klientem. Charlie była
sama w biurze.
 Jakie pliki?  Przyciszył głos, choć
nie mogła go słyszeć przez zamknięte
drzwi.
 Rejestry starych aukcji, nic
ważnego, jak twierdzi informatyk.
Zapewnił też, że mamy szczelną zaporę.
Nic się właściwie nie stało, ale prosił
pan o monitorowanie aktywności
odbiegajÄ…cej od normy. Czy mamy
procedować zgodnie z wytycznymi?
 Nie, sam siÄ™ tym zajmÄ™.
Jego mózg pracował gorączkowo, ale
gniew go zaślepiał. Chciał patrzeć
Charlie w twarz, gdy ją oskarży
o szpiegowanie na rzecz konkurencji.
Musi na własne oczy przekonać się o jej
winie. Jedno wie na pewno  wszystkie
emocje pojawiajÄ… siÄ™ na jej twarzy.
Można było w niej czytać jak w otwartej
księdze. A może oskarżenia są
niesprawiedliwe? Wyszła gdzieś na
chwilę i ktoś inny zakradł się do jej
komputera?
Nie będzie nikomu stawiał zarzutów,
póki nie ma stuprocentowej pewności.
Bardzo mu się nie podobało, że
wszystkie tropy prowadzÄ… do Charlie.
Zapowiedział Carlowi, że sam się tym
zajmie. Czas opracować plan.
ROZDZIAA SIÓDMY
Charlie miała mdłości ze
zdenerwowania. Nienawidziła poczucia
winy, które jej nieustannie towarzyszyło.
Vance jest taki miły, a ona go
okłamuje. Ile razy otwiera usta,
wychodzÄ… z nich same Å‚garstwa. Babcia
zawsze jej powtarzała:  Charlie, jeśli
coś wiesz i nie mówisz, to takie samo
kłamstwo, jakbyś zmyślała . Wie
o zagrożeniu, a jednak nikogo nie
uprzedziła. Miała powód, bała się
o siebie i dziecko, ale to jej nie
usprawiedliwia. Jest kłamczuchą.
Vance rozmawia z ochronÄ…. Powinna
się martwić? Może ktoś przejrzał jej
dwulicowość, przyłapał ją na wtykaniu
nosa tam, gdzie nie powinna.
Otworzyła list i wcisnęła polecenie:
odpowiedz. Te pogróżki nadeszły dziś
rano. Desperacko próbowała dostać się
do starych plików i mało istotnej
dokumentacji, ale przerwała tę czynność
w połowie. Nie jest w stanie tego
zrobić. To nie w porządku wobec
Waverly s, a przede wszystkim wobec
Vance a.
Poprosiła szantażystę o więcej czasu,
ale dobrze wiedziała, że to nic nie da.
Skoro nie chce zdradzić firmy, powinna
zabrać Jake a i uciec gdzie pieprz
rośnie.
Nie ma nikogo, żadnej rodziny,
przyjaciół. Ludzie, z którymi się
przyjazni, sÄ… tutaj, w Nowym Jorku.
Miała trochę oszczędności, ale to nie
wystarczy na rozpoczynanie nowego
życia w innym miejscu.
Strach ją paraliżował. Nie była
w stanie myśleć jasno. Zwiatełko na
interkomie zgasło, to znaczy, że Vance
nie konferuje już z ochroną. Co dalej?
Zostanie wyrzucona? Aresztowana?
Och, babciu, jak mi ciebie strasznie
brakuje, pomyślała.
Jest jedno honorowe wyjście. Musi
powiedzieć Vance owi prawdę i mieć
nadzieję, że uwierzy w jej dobre
intencje. Strach nie ustąpił, ale poczuła
się lepiej. Wreszcie podjęła decyzję.
Wie, co ma zrobić, potrzebuje tylko
zebrać siły. To desperacka decyzja.
Vance nie będzie chciał mieć z nią do
czynienia, gdy pozna prawdÄ™. A ona
będzie za nim tęskniła, och, jak bardzo.
Przycisnęła interkom.
 Vance, muszę na chwilę wyjść. Będę
za kwadrans.
 ProszÄ™ bardzo.
W jego głosie nie było ani odrobiny
ciepła. Jak to się dzieje, że człowiek
chłodny i bezwzględny w interesach
potrafi być ciepłym i interesującym
kompanem wieczornych spacerów?
Skierowała się do windy. Przytuli
synka i przy nim nabierze odwagi.
W przedszkolu dowiedziała się, że
Jake śpi. Na palcach weszła do sypialni
i przykucnęła przy łóżeczku. Chłopczyk
spał na boku, z jedną piąstką przy buzi,
a drugą rączką odrzuconą za główkę.
Wyglądał tak bezbronnie.
Charlie delikatnie wzięła go na ręce
i przytuliła, a mały nawet się nie
obudził. Usiadła z nim na jednym z foteli
bujanych. Była teraz sama z synkiem
w zaciemnionej sypialni. Pocałowała go
w czółko.
 Przepraszam ciÄ™, kochanie.
Naprawdę się starałam.  Nie zawiedzie
dziecka. Musi mu stworzyć piękny
i bezpieczny świat.  Jakoś to naprawię,
moje słonko. Wszystko będzie dobrze.
Sama nie wiedziała, czy te słowa są
skierowane do śpiącego malca, czy do
niej samej. Nie powstrzymywała łez.
Nikt ich nie zobaczy w ciemności.
 Dlaczego płaczesz?
Poderwała głowę. Nie usłyszała
kroków, a jednak Vance Waverly stał
w drzwiach i był najwyrazniej wściekły.
 Nic takiego  wyjąkała, bo co
właściwie miała powiedzieć?
 Siedzisz sama, kołyszesz Jake a i łzy
ci płyną po policzkach. Coś jest bardzo
nie w porządku.  Podszedł do niej
bliżej.  Jesteś szpiegiem, Charlie?
 Nie  odrzekła szeptem, gniewnie
ocierając łzy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cherish1.keep.pl