
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Kohoutku aktualna kobieta Kohoutka była w niezwykle pogodnym
nastroju, zdumiewająca wizyta Omy zdawała się ją niesłychanie wzmacniać
duchowo. Kohoutku, czy ty pamiętasz, jak myśmy się poznali?
Pewnie, że pamiętam odparł machinalnie Kohoutek poznaliśmy się
w autobusie pośpiesznym linii A. Czytałaś książkę, a ja usiadłem przed tobą
i zapytałem, co czytasz.
Pamiętasz, co ci odpowiedziałam?
Tak, pamiętam, powiedziałaś, że czytasz Kunderę.
Ale ty, Kohoutku powiedziała łagodnie aktualna kobieta Kohoutka
nie wiedziałeś wtedy, czy Kundera to jest nazwisko autora czy tytuł książki,
nie wiedziałeś, prawda?
Kohoutka ogarnęła złość.
Nie wiedziałem powiedział podniesionym głosem i w gruncie rze-
czy dalej nie wiem. Nie mam pojęcia o książkach, nie znam się na prozie, a
jeśli idzie o poezję, to nie rozumiem nic doszczętnie. Jeśli idzie o poezję
powtórzył dobitnie i spojrzał jej prosto w oczy nie rozumiem ani przecin-
ka.
Aktualna kobieta skuliła się w sobie i opuściła głowę. Wydawało się, że
dobry nastrój pierzchnął zupełnie.
Kiedyś w jej krakowskiej garsonierze, gdy zamierzali zjeść kolację i ona,
jak zawsze, porządkowała zasłany książkami i papierami stół, luzna biała
kartka sfrunęła na podłogę. Kohoutek podniósł ją odruchowo i obrócił w
palcach. Na odwrocie widniało kilka linijek zapisanych jej charakterem pi-
sma. Był to wiersz noszący niezrozumiały dla Kohoutka tytuł Haiku:
Zeszyty pełne tajemnych zapisów
Atramentowa trawa
nad wielka przestrzenią
Ktoś idzie przez ciemność
Kogoś krew zalewa.
Kohoutek przeczytał ten utwór, przeczytał raz i drugi, i pomimo, iż po-
czuł narastającą w sobie niejasność, o nic nie zapytał. W ogóle niczego nie
uczynił. Zwłaszcza zaś, niczego złego nie uczynił. Ani nie zaśmiał się swym
cienkim i przykrym chichotem, ani też nie nadał swym rysom szyderczego
wyrazu. Stał nieruchomo i z pewnością żaden z jego przypadkowych i nie-
znacznych gestów nie był gestem wymierzonym przeciwko poezji. Ona
wszakże rzuciła się nań z dzikością boleśnie obnażonego podmiotu lirycz-
61
nego, wyrwała mu kartkę z dłoni, podarła ją i jęła piorunować go najbar-
dziej zabójczymi z repertuaru jej spojrzeń. Od tego momentu pięciowerso-
we, tajemnicze Haiku wyrosło pomiędzy nimi niczym mur nie do przebycia.
Nigdy o tym nie rozmawiali, on nie miał pojęcia, czy był to jedyny jej
wiersz, czy jeden z tysiąca przez nią napisanych, nie śmiał zapytać, ona ni-
czego nie wyjaśniała. Jedynie od czasu do czasu, gdy czuł się przez nią
szczególnie zraniony, wysilał się na jadowitą aluzję i podkreślał, że absolut-
nie, ale to absolutnie nie zna się na poezji.
Tym razem jednak po chwili milczenia aktualna kobieta Kohoutka posta-
nowiła udać, iż nie dotarła do niej jego rytualna złośliwość.
Tak, czytałam wtedy wydaną w samizdacie Księgę śmiechu i zapo-
mnienia Milana Kundery. Kohoutku, mam tę książkę ze sobą i pozwolisz,
że przeczytam ci fragment. I aktualna kobieta Kohoutka wydobyła z wa-
lizki oprawiony w gazetę, rozsypujący się tom i zaczęła czytać Opowieść
Petrarki. My, starzy wielbiciele czeskiego pisarza, dobrze znamy ten frag-
ment. Jest to chwila, w której w praskim klubie literackim spotykają się
najwięksi poeci kraju. Kundera nadaje im imiona wielkich klasyków litera-
tury światowej. Jest tam więc Goethe (stary poeta z trudem poruszający się
o kulach), jest Wolter, Lermontow, Jesienin, Boccaccio. Jest też Petrarka,
którego opowieść właśnie odczytuje Kohoutkowi jego aktualna kobieta. Pe-
trarka opowiada o nieoczekiwanej wizycie, jaką złożyła mu póznym wie-
czorem pewna młoda poetka. Dodajmy na wszelki wypadek: młoda poetka
nie była aktualną kobietą Petrarki. Niemniej jednak Petrarka nie może jej
przyjąć, piękna i zazdrosna żona Petrarki jest w domu, zaś młoda poetka za-
chowuje się nieobliczalnie i tajemniczo. Nie chce przyjść kiedy indziej, ale
też nie chce odejść. Nie daje się przegnać. Muszę panu coś powiedzieć,
muszę panu coś powiedzieć powtarza w koło. Potem długo stoi pod
drzwiami, w końcu zaś żelaznym prętem tłucze szyby w oknach Petrarki,
przez ostatnie wybite okno wchodzi do środka i mówi doń: Przyszłam, bo
przygnała mnie tu miłość, przyszłam, żebyś poznał, co to jest prawdziwa
miłość, żebyś raz w życiu jej doświadczył .
A potem ta dziewczyna bierze za rękę piękną żonę Petrarki i mówi: Pani
się na mnie nie gniewa, bo pani jest dobra i ja panią też kocham, oboje was
kocham .
Aktualna kobieta Kohoutka doczytała do końca fragment powieści, Ko-
houtek zaś natychmiast, gdy skończyła, nieopatrznie i z właściwą sobie lite-
racką prostolinijnością zapytał:
Czyżbyś miała zamiar żelaznym prętem wybijać okna w moim domu?
Aktualna kobieta podniosła nań swe piękne oczy, teraz przypominające
barwą zamarzniętą rzekę (po której sunie jasna dębowa trumna) i powie- [ Pobierz całość w formacie PDF ]