RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

bujne paprocie i kwitnÄ…ce krzewy.
Na przeciwlegÅ‚ym brzegu widniaÅ‚o najwiÄ™cej krze­
wów róży chińskiej, a pomiędzy nimi ogromny stefa-
notis opuszczał ku wodzie długie, pokryte białymi
gwiazdkami kwiatów gałązki. Dany zakołowało się
w głowie, gdy pochwyciła w nozdrza odurzający zapach
białego, woskowatego kwiecia.
- Och, Nick, tu... tu jest cudownie!
Odwróciła się ku niemu z promiennym uśmiechem
i zauważyła, że bacznie ją obserwuje. Było coś tak
dziwnego w intensywności tego spojrzenia, że Dany
instynktownie poczuła się spięta. Coś groznego, co
leżaÅ‚o pomiÄ™dzy nimi niczym uÅ›piony wąż, nagle poru­
szyło się. A trwało to nie dłużej niż uderzenie ożywio-
Z netu poprawki - Irena
scandalous
57
nego podnieceniem serca. Już w następnej chwili jego
twarz była jak zwykle nieodgadniona i pozbawiona
emocji.
- A więc pochwalasz mój wybór miejsca na nocleg?
- Och, tai, jest wspaniale. - Zmusiła się, by jej głos
zabrzmiał równie chłodno i bezceremonialnie jak jego.
- To dobrze. - Dany wyczuła delikatną nutkę ironii.
- My, Devlinowie, zawsze staramy się dawać pełną
satysfakcjÄ™.
Znowu zaczyna... Gdy zacisnęła usta, odczepił od
pasa mały srebrny scyzoryk, rozłożył go, uzyskując
miniaturowy otwieracz do konserw i rzucił jej. Złapała
w ostatniej chwili.
- Otwórz to, na co masz ochotę. Mnie jest wszystko
jedno, co będziemy jedli. I podaj to na zimno - dodał
niedbale, widząc jej osłupienie. - Nie będę ryzykował
ognia dziÅ› w nocy.
- Jak to? Teraz? - Podniosła głos. - Chcę się umyć.
- Jej wzrok powędrował tęsknie ku zimnej, kryształowo
przejrzystej wodzie.
- Och, do... - zamruczał coś pod nosem. - Nie
zaczynaj od poczÄ…tku. Możesz spÄ™dzić caÅ‚Ä… noc, mo­
cząc się tam - wskazał głową sadzawkę - ale teraz
jestem głodny. Zorganizuj coś, a ja przez ten czas
jeszcze raz się rozejrzę. W tym klimacie trzeba jeść,
a my przez cały dzień prawie nic nie mieliśmy w ustach.
- Niby o tym nie wiem? - odparowała. - Zdążyłam
jedynie zerwać parę małych owoców z tamtego drzewa.
-Tak, ale uczysz się, prawda? .- odparł słodko.
- Przyszłaś natychmiast, kiedy ci kazałem.
- Och, ty po prostu...
Dany, chwyciwszy nóż tak, jak gdyby miała ochotę
rozpruć nim czyjś brzuch, podeszła do plecaka i zaczęła
przebierać w puszkach, starajÄ…c siÄ™ caÅ‚kowicie ignoro­
wać Nicka. Mimo to, kątem oka widziała jego długie
nogi wciąż w tym samym miejscu, a kiedy obejrzała się,
dostrzegła ślad uśmieszku na jego twarzy. Tego było
już za wiele.
Z netu poprawki - Irena
scandalous
58
- Powiedz mi - syknęła przez zęby - czy jesteś
antyfeministą w ogóle, czy chodzi tylko o mnie?
- O, kobiety sÄ… cudowne... na swoim miejscu.
Dany spojrzała spode łba na puszkę spaghetti.
- To znaczy, jak podejrzewam, przy kuchni. Ideał
kobiety jaskiniowej. - Wyniośle potrząsnęła swoją złoto-
rudą grzywą. - Powinnam się była domyślić. Typowy
samiec.
- Nie, nie w kuchni. W istocie miałem na myśli
zupełnie inne pomieszczenie.
Gdy uniosła głowę, by spojrzeć mu w oczy, odwrócił
siÄ™ na piÄ™cie. Nie pozostawaÅ‚o jej nic innego, jak ponow­
nie zanurzyć się w plecaku.
Do czasu jego powrotu ustawiła na trawie przy
brzegu sadzawki dwa duże, pÅ‚askie kamienie, a pomiÄ™­
dzy nimi otwartą puszkę ryżu z przyprawami i drugą
- z frankfurterkami. Nick niósł pełne dłonie małych,
różowych owoców, które wysypał na trawę.
- Cześć! - Dany, która nigdy nie potrafiła długo
chować urazy, uśmiechnęła się do niego niepewnie.
- Przepraszam za brak serwetek.
-No, cóż... - Niespodziewanie odwzajemnił
uśmiech, pokazując mocne, białe zęby. - Nigdy jakoś
nie przepadałem za tymi różowymi liliami wodnymi. Ale
mam nadzieję, że to pomoże.
Sięgnął do plecaka, wyciągnął butelkę białego rumu
i postawo jÄ… przy owocach.
- Czy to twoje krzesło? - wskazał na jeden z kamieni.
- Pozwolisz? - Z galanterią przesunął go to tyłu, by mogła
usiąść, a dopiero potem sam przycupnął na drugim.
- Obawiam się, że nie mamy również noży i widelców,
ale pomyślałam, że możemy używać tego do nabierania
ryżu. - Podała mu błyszczący liść stefanotisu. - Zupełnie
dobrze się nadaje. Patrz. - Wygarnęła porcję ryżu.
Nick niepewnie spoglądał na ryż.
- Chyba zacznę od kiełbaski. - Wyciągnął frankfur-
terka i odgryzłszy kawałek, skrzywił się.
- Myślałam, że wszyscy Amerykanie to lubią.
Z netu poprawki - Irena
scandalous
59
- Jasne. SkwierczÄ…ce na grzance i polane ketchupem.
- Och, przestań! -jęknęła i roześmiała się.
- Czy wiesz - odezwał się nagle - ze kiedy się
śmiejesz, masz tutaj maleńki dołeczek?
Wyciągnął rękę i dotknął kącika jej ust. Pomimo
tego, że natychmiast cofnął dłoń i że było to jedynie
delikatne muśnięcie palcem, wywołało w niej przedziwne
doznania, a skóra zareagowała mrowieniem. Spojrzała
w zakłopotaniu, jak Nick z pochyloną głową odgryza
następny kęs frankfurterka, po czym pośpiesznie wzięła
sobie kolejną porcję ryżu...
- Najadłaś się?
- Tak, dziękuję. - Dany zlizała z palców resztki soku
po egzotycznych zielonych jabłuszkach. - Są naprawdę
niezłe.
- Nie należą do moich ulubionych owoców poÅ‚u­
dniowych. - Wzruszył ramionami.
- Oczywiście, że nie. Ja wolę ananasy... chociaż nie,
mango. Są cudowne... gładka, aromatyczna skórka,
a pod niÄ… przepyszna miodowa sÅ‚odycz. Mmm. - Przy­
mknęła oczy. - Mogłabym się w nich kąpać.
- Wie pani co, panno Trent? Jest pani sensualistkÄ….
Dany otworzyła oczy i spojrzała na niego. Nie bardzo
wiedziaÅ‚a, co to znaczy być sensualistkÄ…, ale instynktow­
nie czuła, że jest to niebezpieczne, jeśli Nick Devlin
znajduje się w pobliżu.
- A poza tym - kontynuowaÅ‚ spokojnym, zdradzie­
ckim szeptem - to brzmi bardziej jak Danielle Trent niż
jakiekolwiek mango, które w życiu widziałem. Wiesz,
gładka, aromatyczna skórka, a pod nią przepyszna
miodowa słodycz - wyjaśnił, gdy popatrzyła na niego ze
zdziwieniem.
Westchnęła i pośpiesznie pochyliła się do przodu, tak
że rozpuszczone włosy przysłoniły jej twarz.
- Nick, wolałabym, żebyś nie mówił takich rzeczy.
- Czemu nie? Aha - nagle jego głos stał się ostry
i nieprzyjemny - z uwagi na Zredniowiecznego Marcusa,
jak przypuszczam.
Z netu poprawki - Irena
scandalous
60
- Wcale nie... chociaż, tak.
Ale wcale nie chodziło o Marcusa, a raczej o to, że
wszechpotężna bujność lasu dość szczególnie wpływała
na ich zmysły. Bała się Nicka, gdy był w tak nieodgad-
nionym nastroju. Nie, dużo gorzej - bała się swojej
własnej reakcji na jego osobę. Nie może mu jednak
pozwolić na najlżejsze choćby podejrzenia dotyczące
jego wpływu na nią.
- W każdym razie - skupiła się, wstając - nie wydaje
mi się, żebym pachniała teraz specjalnie słodko. Chyba [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cherish1.keep.pl