RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ze mną. Po drodze wstąpimy na lody.
Patsy walczyła z pokusą, Justin wyczytał to w jej oczach. Od jak dawna nie zaznała zwykłej, ludzkiej
przyjemności? Na pewno też od dawna nikt nie zatroszczył się, by sprawić frajdę Billy'emu.
Patsy, z wrodzonym sobie zmysłem praktycznym, postanowiła najpierw ustalić szczegóły.
- Ale dokąd? - spytała rzeczowo. - Lokal Dolana zamknięty, a nie widziałam innego miejsca, gdzie
sprzedają lody.
- Do Dolana mogę dostać się w każdej chwili. Noszę przy sobie zapasowe klucze, tak na wszelki
wypadek.
- Nie sądzę, żeby chęć zjedzenia lodów była wystarczającym usprawiedliwieniem otwierania baru.
- To prawda. Nie miałem na myśli Dolana. Możemy wpaść do mnie. To tylko kilka przecznic stąd.
Znany mu już wyraz czujnej ostrożności pojawił się w jej spojrzeniu.
- No, nie wiem:
- Billy śpi?
- Nie. Zgarnął chmarę kociaków i rozsiadł się przed tele-
53
wizorem. Dani zostawiła mu kasetę wideo z ulubionym filmem. Wątpię, czy uda się go odciągnąć od
ekranu.
- Na pewno. Powinien zażywać świeżego powietrza. Spacer wszystkim nam dobrze zrobi.
- Oczywiście, ale nie wiesz, co to znaczy spacer z dwulatkiem. Skończy się tak, że trzeba go będzie
nieść na rękach.
- To go poniosę.
- I jednocześnie będziesz pilnował Punka?
- Uhm. Potraktuję to jak wyzwanie.
W oczach Patsy zamigotały wesołe iskierki. Nie potrafiła dłużej opierać się nęcącej propozycji.
- W takim razie ja zajmę.się Billym, a ty bierzesz na siebie Punka, dobrze?
Justinowi zrzedła mina. Zerknął ponuro na psa, zastanawiając się, czy nie nazbyt pochopnie złożył
propozycję wspólnego spaceru.
- W porządku - powiedział z ociąganiem, ostrożnie podchodząc do psa. - Chodz, Punk, idziemy na
spacer.
Słowa te podziałały jak magiczne zaklęcie. Pies oszalał wprost z radości - podskakiwał, szarpał się i
szczekał zajadle. Po czym skoczył na Justina i opierając mu obie łapy na ramionach, zaczął lizać mu
czoło, nos i policzki. Justin zdołał się uwolnić na tyle, by zerknąć na Patsy, która zanosiła się od
śmiechu.
- Przyznaj się, wiedziałaś?
- Dani wspomniała mi, że Punk uwielbia spacery.
- I że jest łagodny jak baranek?
- O tym też, ale nie byłam pewna, czy mogę jej zawierzyć.
- Posłużyłem ci więc za królika doświadczalnego?
54
- Coś w tym rodzaju.
Justin zmierzył Patsy chmurnym spojrzeniem, tymczasem Punk nie ustawał w objawianiu radości w
charakterystyczny dla siebie sposób.
- Zapłacisz mi za to moja droga.
Mimo ponurej miny Justina Patsy nie mogła powstrzymać śmiechu.
- Wybacz, ale wyglądałeś tak...
- Jak?
- Pociesznie. Miałeś taką zaskoczoną i oburzoną minę, że...
- Poczekaj, jeszcze nie widziałaś, jak wyglądam, gdy się wściekam - ostrzegł.
Uśmiech nie schodził jej z twarzy.
- Zapomniałeś, szeryfie, co zrobiłam.
Justin zamilkł. Zdumiony, stwierdził, że mimo ostrożności i lęku, który czaił się w jej oczach, Patsy
jest śmiałą i otwartą kobietą. Unosiła się wokół niej aura tajemniczości. Nie wątpił ani przez chwilę w
to, że Patsy ma swoje sekrety. Kiedy prawda wyjdzie w końcu na jaw, które z nich będzie nią bardziej
zranione?
Intuicja podpowiadała Patsy, żeby unikała Justina Adamsa jak ognia. Mimo to kiedy zaproponował
wspólny spacer z psem i lody, nie mogła oprzeć się pokusie. Zgodziła się ze względu na Billy'ego,
wmawiała sobie uparcie. Już tak dawno synek nie był na zwykłym spacerze, a i przedtem - zanim
Patsy zdobyła się na tak drastyczny krok jak ucieczka z domu - nie miał wielu okazji, by spacerować w
towarzystwie mężczyzny zadowolonego z jego obecności.
55
Will należał do ojców, których drażniły dziecięce igraszki, a już za żadne skarby nie wziąłby
ubabranego lodami malca na kolana - chyba że przypadkiem pojawiłyby się w pobliżu reporterskie
kamery. Wtedy wspólny spacer posłużyłby jako pretekst do publicznego demonstrowania szczęścia
rodzinnego, a Billy - jak niepotrzebny rekwizyt - wylądowałby na rękach matki natychmiast po
wygaszeniu kamer i fleszów.
Patsy poszła do salonu. Billy na sygnał  lody" radośnie zaszczebiotał i przydreptał szybciutko do
mamy, zapominając o ulubionym filmie i puszystych kotkach.
- Lody, mama, na lody, teraz - prosił z wyciągniętymi rączkami.
- Dobrze, idziemy na lody, ale będziesz musiał iść sam, nie będę cię niosła, dobrze?
- Tak - zgodził się natychmiast malec, energicznie przytakując.
- Jesteś dużym chłopcem - uśmiechnęła się Patsy. Wszystko, na co się odważyła, ryzyko, które
podjęła, rozpoczynając nowe życie w obcym mieście, uczyniła dla syna. Nie wybaczyłaby sobie,
gdyby bezustanne utarczki z Willem i domowe awantury wyrządziły małemu krzywdę, a niechybnie
do tego by prędzej czy pózniej doszło.
Justin pojawił się na progu salonu.
- Jak tam? Gotowi?
Na widok Justina Billy puścił się w jego kierunku niezdarnym truchcikiem. -Cześć.
- Cześć.
- Idziemy na lody - oznajmił Billy uroczyście.
56
- Wiem.
- Ty też?
- Tak, ja też.
- Mama, Justin też idzie.
- Tak, kochanie, idzie z nami.
Chłopiec co sił w krótkich nóżkach podreptał do wyjścia, mijając po drodze Punka, jakby go tam w
ogóle nie było.
- Chodz, mama.
- Idę, idę! - zawołała Patsy i zerknąwszy na Justina, spytała: - Wezmiesz Punka?
- A czy mam wybór? - burknął niechętnie. Pies znowu żywiołowo objawił swą radość. - Siad, dzika
bestio!
Wyraz osłupienia, jaki odmalował się na twarzy Justina, kiedy psisko posłusznie wykonało polecenie,
wart był doprawdy uwiecznienia.
- Dani wspomniała też, że Punk jest karnym psem - zakpiła Patsy.
- Mogłaś mnie o tym uprzedzić - sarknął Justin i zdecydowanym krokiem, z psem posłusznie
trzymającym się przy nodze, wymaszerował do ogródka.
- Już ci mówiłam, nie byłam pewna, czy mam jej wierzyć. Wolałam sprawdzić to na tobie.
Justin zacieśnił uchwyt na smyczy i spiorunował Patsy wściekłym wzrokiem. Billy tymczasem klepał
Punka pieszczotliwie po nosie.
- Miły piesek. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cherish1.keep.pl