RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

morderstwa, to na pewno każde z nas o jakieś alibi by się postarało  od-
powiedziała Deborah z nadzwyczajną dla siebie śmiałością.
 No dobrze. A teraz Gustav. SkÄ…d pochodzi? ImiÄ™ ma niemieckie. A
nazwisko?
 Nie wiem  powiedziała Deborah.  Na pewno policja się dowie-
działa.
 Czy był w jej gronie śledczy o chińskich rysach?
 Tak, był przy przesłuchaniach.
 Bill Wong  pomyślała Agatha.  Muszę z nim pogadać".
LR
T
Zadała Deborze jeszcze kilka pytań, a potem potwierdziła, że następnego
dnia spotykają się w Barfield House. Spisała sobie na kartce, jak trafić do
dworu.
Niedługo po tym, jak obie panie wyszły, znowu rozległ się dzwonek u
drzwi Agathy. Przeglądając się w lustrze w korytarzu, przygładziła włosy.
To mógł być James. Może by wybaczyła mu jego wcześniejsze zachowanie?
Tak ekscytujących wieści nie dało się zatrzymać dla siebie. Ale gdy Agatha
otworzyła drzwi, na progu stał Bill Wong. Początkowy zawód ustąpił miej-
sca przekonaniu, że to właśnie jego wizytą powinna się cieszyć najbardziej.
 Wejdz  zawołała.  Jak idzie sprawa z tą grupą piechurów?
 SkÄ…d wiesz?
 Poproszono mnie o radę  Agatha poprowadziła go do swojej
przytulnej kuchni, rozważając, czemu ostatnio nie wykorzystuje wcale po-
koju dziennego.
 Kto cię poprosił?
 Deborah Camden.
 A dlaczego ciebie?
 A dlaczegóżby nie?  obruszyła się Agatha.  Jest siostrzenicą pani
Mason, słyszała od niej o moich dokonaniach detektywistycznych.
 A co ty możesz, czego nie może policja?
LR
T
 Cóż, na początek zdobyłam zaproszenie na jutro na obiad od Charlesa
Fraitha. Znacznie łatwiej jest dowiedzieć się czegoś o ludziach, goszcząc u
nich w domach.
 Na pewno, Agatho. Ale tobie zdarza się wpadać w kłopoty. Ani się
obejrzę, jak to ciebie będzie ktoś gonił ze szpadlem.
 A skÄ…d siÄ™ wziÄ…Å‚ ten szpadel?
 Zostawił go robotnik rolny Joseph Noakes, ten, który zeznał, iż wi-
dział kłótnię Charlesa z Jes sicą. To opryskliwy typ, bardzo niemiły.
Kazano mu dzień wcześniej, w piątek, pogłębić jakiś rów, a gdy wracał, nie
chciało mu się odnosić szpadla i po prostu wbił go w ziemię na skraju pola
rzepaku. Przez to pole biegły dwie ścieżki, poza tą wydeptaną przez Jessicę.
Jedna w kierunku dworu i, jak sądzimy, tę wytyczył Fraith, a druga do
krawędzi pola od miejsca, w którym Jessika otrzymała cios. %7ładnych odci-
sków palców. Tylko podeptany rzepak.
 Ów Gustav  zapytaÅ‚a Agatha  jakÄ… ma przeszÅ‚ość?
 Matka Węgierka, ojciec Anglik. Zamieszkał w Anglii w latach pięć-
dziesiątych, służył od piętnastego roku życia, najpierw na dworze Clarence
House jako kuchcik, potem jako lokaj u markiza z Drentu, następnie za-
trudniono go w charakterze szofera, a w końcu kamerdynera. Jako kamer-
dyner pracował u świętej pamięci starego Fraitha, który zmarł trzy lata temu.
Gustav ma pięćdziesiąt dwa lata. Nienotowany.
 Zawsze miałam wrażenie, że kamerdyner musi być bardzo stary.
LR
T
 Bo ci, którzy uchowali się do dzisiejszych czasów, zwykle rzeczy-
wiście są starzy. To wymierający zawód. Gustav to raczej sługa od wszyst-
kiego, nie tylko kamerdyner. Nieżonaty.
 Homoseksualista?
 Nie sądzę. Nie wszyscy kawalerowie to homoseksualiści. A ja?  w
oku pojawił mu się zaczepny błysk.  A twój kochaś James? Mówiłaś mu o
sprawie?
 Jeszcze nie  odpowiedziała Agatha, nie chcąc się Billowi przy-
znawać, jak to dała się przegnać spod drzwi.  A nie powiesz mi, żebym się
trzymała od tego z daleka, jak to masz w zwyczaju?
 Tym razem nie. Nie sądzę, żeby taki niewinny obiadek mógł narazić
cię na niebezpieczeństwo. Ale jutro wieczorem przyjdę znowu. Powiem ci
prawdę: bardzo ciekawi mnie, co będziesz miała do powiedzenia o sir
Charlesie i o Gustavie. A co sÄ…dzisz o Deborze?
 Szara myszka. Bez temperamentu. Ciągle pod wrażeniem tego, że sir
Charles zabrał ją do kina. Typ, który łatwo daje się zwieść osobom o sil-
niejszym charakterze. Nie wydaje mi się, żeby coś ją łączyło z poglądami
Jessiki. Chyba raczej starała się być blisko silniejszej kobiety.
 Może. Tak czy inaczej, chętnie cię jutro posłucham.
Nazajutrz w Agacie stoczyło walkę serce z rozumem. Wygrało serce.
Wahała się, czy pojechać na ów obiad do baroneta. Rozum krzyczał, że sir
Charles jest ledwie baronetem, który mieszka w wiktoriańskim dworku
określanym przez przewodniki mianem  architektonicznie nieszczegól-
LR
T
nego". Głęboko w duszy dawna Agatha, produkt birminghamskiego slumsu,
drżała.
Mimo wielokrotnego przebierania się i długotrwałych poszukiwań od-
powiedniego stroju, podjechała pod bramę majątku Charlesa Fraitha pięt-
naście minut przed umówioną porą. Zmusiła się do zaparkowania przy
drodze, po czym zapaliła papierosa, przeglądając się w lusterku samo-
chodowym. Nad górną wargą robiły jej się małe zmarszczki. Będzie musiała
zacząć stosować krem przeciwzmarszczkowy. Paliła, martwiła się i prze
stępowała z nogi na nogę, aż w końcu znów spojrzała na zegarek i zorien-
towała się, iż kwadrans już minął. Z rumieńcami na twarzy i szybko bijącym
sercem, podjechała dróżką w kierunku dworu.
Zaraz po Agacie swój samochód zaparkowała Deborah. Uradowana tą
słabą, ale jednak podporą, Agatha podeszła do niej i wkrótce stały na progu.
Deborah zadzwoniła do drzwi. Agatha miała na sobie bluzkę, spódnicę i
zapinany sweter z owczej wełny. Deborah nosiła bladoniebieski komplet z
poliestru i białą bluzeczkę, która jeszcze bardziej podkreślała biel dominu-
jÄ…cÄ… na jej jakby spranym obliczu.
Drzwi otworzył Gustav. Jego czarne oczy obiegły obie panie w ciągu
ułamka sekundy, ale to wystarczyło, by obu sprawić przykrość. Zupełnie
jakby powiedział:  %7łe też muszę otwierać drzwi takim jak wy!".
 Sir Charles jest w salonie  obwieścił, prowadząc je przez obszerny
hol.
LR
T
Weszły do salonu. Sir Charles wstał, by je powitać. Przy kominku sie-
działa leciwa staruszka. Baro net przedstawił ją jako swoją ciotkę, panią
Tassy.
 Więc pani jest detektywem  powiedział gromkim głosem, gdy już
wszyscy się poznali.  Czy przyszła tu pani z lupą i pyłem do zbierania
odcisków palców?
 Prosty głupek"  pomyślała Agatha z wyższością i się odprężyła.
 Raisin...  odezwała się pani Tassy wysokim i przyduszonym to-
nem.  Czyżby z tych Raisinów z Sussex?
Z kąta salonu dobiegł głos Gustava.
 Wątpliwe  rzekł.
Pani Tassy założyła na nos okulary i przypatrzyła się Agacie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cherish1.keep.pl