[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wideofon, powiedział im, \eby wracali do zabawy swoimi lalkami i pozwolili rządowi zająć
się powa\nymi sprawami. Próby skontaktowania się z siedzibą Narodów Zjednoczonych
przyniosły podobne efekty. Nietrudno zgadnąć, jak wszystkie te niepowodzenia wpłynęły na
ich morale.
Kiedy nikt nie odpowiedział Markowi na jego pytanie, ten podniósł wzrok.
Megan, Matt, David i Andy wpatrywali się w niego w taki sposób, jakby czegoś od niego
oczekiwali.
- Co jest? - powiedział.
- Mo\e opowiemy to wszystko komuś, kto ma prawdziwe wpływy w świecie polityki? -
zaproponowała Megan.
- Niby komu? - spytał Mark, najwyrazniej niezadowolony z takiego obrotu spraw.
- Właśnie - zawtórował Megan Matt. - Pomoc mo\e się znajdować o kilka przystanków
autobusem stąd.
- Nie mam pojęcia, o co wam chodzi - powiedział z uporem Mark. Ale w rzeczywistości
doskonale wiedział, co jego kumple z grupy Zwiadowców Net Force mają na myśli. Sam
zdą\ył ju\ przeanalizować to samo rozwiązanie, po czym odrzucić je z przyczyn, jego
zdaniem, oczywistych.
- Mo\e wszyscy pojedziemy zobaczyć się z szefem Net Force? - zaproponował David
Gray, szczerząc w uśmiechu białe zęby.
Wiedziałem! - pomyślał Mark. Nic jednak nie mógł na to poradzić. Patrząc po twarzach
przyjaciół, poczuł się, jak w pułapce. W pułapce i przegłosowany.
Bycie Małym potrafi czasem dopiec!
Pójście do taty oznacza, \e będę się musiał przyznać do kradzie\y hasła doktora Laniera i
skorzystania z niego bez jego zezwolenia, pomyślał przygnębiony Mark.
Matt Hunter widział, \e jego przyjaciel prze\ywa męczarnie. - Daj spokój, Mały -
próbował go przekonać. - Spowiedz jest dobra dla duszy. Mnie pomogła.
- Ale mnie nie pomo\e - powiedział Mark. - Zostanę uziemiony do końca szkoły średniej!
- Ale Mark zdawał sobie sprawę, \e został przegłosowany, i \e jego przyjaciele mają rację.
Wyjaśnienie okoliczności dotyczących zniknięcia rodziny Cortezów było wa\niejsze od kary,
jaką wyznaczy mu ojciec.
Ale tylko odrobinę wa\niejsze, doszedł do wniosku Mark, kurcząc się na samą myśl o
gniewie ojca.
Mark jeszcze raz przyjrzał się twarzom przyjaciół, szukając pomocy. Wszyscy patrzyli na
niego, najwyrazniej licząc na to, \e wykona pierwszy ruch.
- Dobra, poddaję się. Poszukajmy mojego taty - powiedział Mark, wzdychając cię\ko.
* * *
- Pragnę jeszcze raz podkreślić, jaką dumą napawa mnie fakt, i\ mój syn jest przestępcą
komputerowym - powiedział Jay Gridley z wyrazem spokoju na twarzy - chocia\ wewnątrz
był zdecydowanie mniej spokojny. Mówiąc, bawił się długopisem i wszyscy dobrze widzieli
po zbielałych kostkach jego rąk, \e ściska go o wiele za mocno. - Myślałem, \e lepiej cię
wychowałem, Mark.
Matt, Megan, Andy i David stali ze wzrokiem wbitym w ziemię, podczas gdy Mark
otrzymywał zwięzłą, ale surową reprymendę od swojego ojca, który oprócz tego był szefem
Net Force.
- Wiesz, Mark - ciągnął Jay Gridley. - Płacą mi, \ebym łapał takich gości jak ty.
- Powiedziałem, \e mi przykro, tato - mruknął Mark. - Nie musisz mnie obra\ać
publicznie.
Matt Hunter, który stał w kącie ogromnego gabinetu pana Gridleya i usiłował wtopić się
w otoczenie, szczerze współczuł swojemu przyjacielowi. On sam przyznał się swojemu tacie,
\e bez pozwolenia korzystał z jego komputera i - choć nikogo przy tym nie było - najadł się
sporo wstydu. Nawet nie chciał myśleć, jak czuje się Mark, wyznając prawdę przed taką
widownią.
- Zresztą, tato... - zaczął Mark.
Tylko nie to, Mark! - przeraził się w duchu Matt.
- Zrobiłem to w szlachetnej sprawie.
O, nie.
- Nikt nigdy nie postępuje szlachetnie, robiąc coś złego - odparł Jay Gridley. - I \aden
rezultat, nie wa\ne jak bardzo pozytywny, nie zostaje w ten sposób osiągnięty bez uszczerbku
na honorze.
Jay Gridley przyjrzał się pozostałym Zwiadowcom Net Force zgromadzonym w
gabinecie. Tylko Megan i David odwa\yli się wytrzymać to spojrzenie.
Właściwie, czemu nie, pomyślał Matt. Nie zrobili przecie\ nic złego.
Nawet Andy Moore, który nie miał nic na sumieniu - przynajmniej tym razem - nie
potrafił spojrzeć Jayowi Gridleyowi w oczy i Matt doskonale rozumiał dlaczego. Chocia\ Jay
Gridley w niczym nie przypominał bohatera kina akcji w HoloVid, miał w sobie władczość,
zdolną onieśmielić ka\dego. Jego szczupła, ale sprę\ysta sylwetka promieniała fizyczną i
psychiczną siłą, którą mo\e się pochwalić niewielu ludzi.
Matt słyszał nieraz, jak młodsi rekruci Net Force określali Jaya Gridleya mianem
Wściekłego chomika , ale wątpił, \eby któryś z nich potrafił wytrzymać jego spojrzenie, nie
kurcząc się przy tym ze strachu.
Jay Gridley poło\ył długopis na biurko i pochylił się w ich stronę na swoim
ergonomicznym neurofotelu.
- Na razie przymknę oko na postępek mojego syna, \eby najpierw przeprowadzić
śledztwo - oznajmił.
Wszyscy Zwiadowcy Net Force, jak jeden mą\, odetchnęli z ulgą.
- Czy przejmie pan kontrolę nad symulatorami Ośrodka? - spytała Megan.
Gridley przecząco pokręcił głową.
- Tego nie mogę zrobić - powiedział. - Międzynarodowy Ośrodek Edukacji ma status
eksterytorialny. Potrzebowalibyśmy ogłoszenia stanu wyjątkowego i niepodwa\alnego
dowodu, \eby usprawiedliwić taki krok - dodał, widząc, \e Megan chce protestować. - Poza
tym, biorąc pod uwagę, \e wybory w Corteguay odbędą się pod nadzorem obserwatorów z
ONZ, ryzykowalibyśmy incydent na skalę międzynarodową, gdyby Net Force oficjalnie
zaanga\ował się w tę sprawę. A gdyby taka akcja pociągnęła za sobą ofiary cywilne, wasz
przyjaciel z rodziną prawdopodobnie ucierpiałby jako pierwszy. O wiele trudniej jest uzyskać
wiarygodne zeznanie od martwego świadka ni\ od \ywego. Jestem pewien, \e rząd Corteguay
potrafiłby wytłumaczyć ich śmierć. Nie, panno O Malley, musimy działać ostro\nie.
Corteguay znajduje się daleko stąd, a \ycie waszego przyjaciela mo\e zale\eć od naszej
roztropności. Jeśli spłoszymy ludzi odpowiedzialnych za uwięzienie Cortezów, zanim
będziemy gotowi do działania, nie wiadomo co mogą zrobić.
I wtedy szef Net Force uśmiechnął się, tak jak to potrafi jedynie urodzony agent rządowy.
- Kiedy ju\ będziemy gotowi, zawsze zdą\ymy wywołać trzęsienie ziemi, jeśli zajdzie taka
potrzeba.
Zwiadowcy Net Force wybuchnęli śmiechem, rozpraszając w końcu napięcie w
gabinecie. Matt śmiał się wraz z przyjaciółmi. Podziwiał, z jaką swobodą szef Net Force
poradził sobie z sytuacją. Megan często mu powtarzała, \e nauczyła się więcej, przyglądając
się temu człowiekowi w akcji, ni\ na wszystkich zajęciach razem wziętych. Matt te\ nie mógł
się doczekać dni, kiedy przyjdzie mu pracować ręka w rękę z tak wyjątkowymi ludzmi.
- Na razie nie chcę, \ebyście rozmawiali o tej sprawie z nikim, oprócz osób ju\
zaznajomionych z jej szczegółami - polecił im Gridley. - Im mniej ludzi jest w to
zaanga\owanych, tym lepiej, przynajmniej na obecnym etapie.
Zaczął przeglądać pocztę. - Muszę zadzwonić w kilka miejsc - wyjaśnił. - Do [ Pobierz całość w formacie PDF ]