[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nich może być wzajemnie sprzecznych Twoi rodzice oczekują czegoś, czym będą mogli się chwalić
na przyjęciach; Twój partner oczekuje dużej wypłaty; Twój szef oczekuje zostawania po godzinach i
wysokiej wydajności; Ty zaś chcesz spędzać więcej czasu, czytając książki na ławce w parku.
Czas pożegnać się z tymi oczekiwaniami. Zastanów się, czego inni od Ciebie oczekują (i czy
naprawdę Ci na tym zależy). Zastanów się, czego Ty sam od siebie oczekujesz (i czy naprawdę Ci na
tym zależy). Zacznij mówić "pieprzę to" sprawom, na których tak bardzo Ci nie zależy. Skup się na
kilku rzeczach, na których Ci zależy i które poprawiają Ci samopoczucie. W zeszłym tygodniu
oglądałem w Londynie występ komika, który był dyplomowanym internistą (nie żeby było wielu
niewykwalifikowanych internistów), ale powiedział sobie "pieprzę to" i zajął się opowiadaniem
dowcipów na scenie.
Ponieważ rozmawiamy o biznesie, znowu posłużę się moim truizmem: nie da się zadowolić
wszystkich jednocześnie. Nawet nie próbuj. Zacznij starać się zadowolić samego siebie, a zobaczysz,
co się stanie.
W ten sposób dochodzimy do drugiego powodu zbyt małych oczekiwań. Jeżeli potrafisz rozluznić
się na tyle, aby ocenić, co naprawdę lubisz robić, a czego kompletnie nie znosisz, postaw sobie kilka
oczekiwań co do realizacji Twojego celu. Jeżeli nie znosisz swojej obecnej pracy, spodziewaj się, że w
ciągu miesiąca znajdziesz coś lepszego. Spodziewanie się zmiany na lepsze (zwłaszcza kiedy
dokładnie wiesz, o jaką zmianę Ci chodzi) działa. Nie przykładaj zbytniej uwagi do podejmowania
decyzji, posuwania się naprzód itp. Kiedy naprawdę wiesz, czego chcesz (poprzez rozluznienie się),
przeważnie zmiany następują same, zupełnie naturalnie. Być może następnego dnia po tym, jak zdasz
sobie sprawę, że musisz być szalony, żeby pracować, gdzie pracujesz, zadzwoni do Ciebie ktoś, kto
słyszał o ofercie pracy gdzie indziej. Gdy tylko uwolnisz się od oczekiwań innych wobec Ciebie,
zacznij opierać się na swoich własnych oczekiwaniach wobec siebie.
W powiedzeniu "pieprz swoją pracę" nie chodzi jednak tylko o rzucanie jej. Być może kiedy się
odprężysz, zdasz sobie sprawę, że w gruncie rzeczy jesteś zadowolony z tego, co robisz. Może się
okazać, że zaakceptowanie tego, co masz, to najlepszy sposób powiedzenia "pieprzę to". Może się
okazać, że wszystkie Twoje zmartwienia biorą się z nierealistycznych oczekiwań względem Ciebie
ze strony otoczenia lub Twoich własnych. Czy ubiegasz się o stanowisko dyrektora dlatego, że Ci na
nim zależy, czy dlatego, że Twoim zdaniem powinieneś się o nie ubiegać? Czy naprawdę musisz się
wspinać na wyższy szczebel kariery i pracować więcej, czy może wystarczyłoby Ci to, co masz, i
mógłbyś pracować mniej?
Jednym z najczęstszych stwierdzeń o pracy, jakie słyszę od ludzi, jest to: "No cóż, tak naprawdę to
jeszcze nie wiem, co chciałbym robić". Słyszę to od osób 30- i 40-letnich, nie tylko od 20-latków.
Ludzie mówią to latami i jest to ich jedyny sposób na wyrażenie głębokiego poczucia, że coś jest nie
tak. Wybrali swój zawód, aby wyrazić ten niepokój, ale jego przyczyny są prawdopodobnie bardziej
złożone. Tak naprawdę chcą powiedzieć: "Nie znam samego siebie, ale mam wrażenie, że coś tu nie
gra".
Jeżeli coś Ci to mówi, czas przestać się ukrywać za słowami: "Tak naprawdę to jeszcze nie wiem, co
chciałbym robić". Powiedz "pieprzę to" i miej odwagę poznać samego siebie. Czego naprawdę
oczekujesz od siebie i dla siebie? Jeżeli chcesz, znajdz kogoś, kto pomoże Ci odpowiedzieć na te
pytania, ale najprawdopodobniej nie chodzi tu tylko o Twoją pracę, ale o całe życie. Zapewne masz
podobny problem, co większość z nas zbyt wiele konkurujących ze sobą (przeważnie nieznanych)
sił, jakie na nas działają.
Zauważyłem to zjawisko, kiedy ostatnio byłem w Wielkiej Brytanii każdy chce być wszystkim
jednocześnie. Presja, żeby być "wszystkim", jest nie do odparcia. Wszyscy chcemy odnosić sukcesy w
pracy, być ekspertami w domu (od gotowania, ogrodnictwa, majsterkowania), ciężko pracującymi
pracownikami, obecnymi i dostępnymi partnerami i rodzicami, właścicielami domów i ludzmi
zamożnymi. Wszyscy chcemy prowadzić zrównoważony tryb życia, posiadać wiedzę i znać się na
kulturze, być zrelaksowani i spokojni, zobaczyć świat, jednak nie latać zbyt często. Wszystko
przyspiesza w kulturze sukcesu. Nawet uczestnicy zajęć z jogi rozglądają się, kalkulując, jak szybko
uda im się wykonać tę skomplikowaną asanę albo czy ćwiczenie pranajama przyniesie im spokój we
wszystkich sferach życia.
Czuję się spięty, tylko o tym pisząc.
Selekcjonowanie własnych pragnień jest oczywiście trudne. Chcesz być zabezpieczony finansowo i
mieć dom za granicą, ale także mniej pracować w mniej stresującym zawodzie. Niektóre pragnienia
mogą istnieć obok siebie, a inne ze sobą konkurują. Zacznij się nad tym zastanawiać.
Jeżeli chodzi o mnie, przeważnie w ogóle nie pracuję. Robię tylko rzeczy, które lubię. Właśnie
przestało mi się podobać pisanie o pracy, więc czas przejść do czegoś innego.
Pieprz swój kraj
W zeszłym roku większość Brytyjczyków przeniosła się do Francji, a większość Polaków do
Wielkiej Brytanii. Ludzie na całym świecie mówią "pieprzę to" i zmieniają kraj zamieszkania. Moim
zdaniem byłoby o wiele łatwiej, gdybyśmy mogli po prostu zamienić się krajami, tak jak niektórzy
wymieniają się domami. Moglibyśmy zamienić się na 10 lat, po czym znowu się zamienić. Byłoby
przyjemniej, gdyby Polska mogła zaoferować malownicze wiejskie domki (jak Francja) na wybrzeżu
(jak Hiszpania), z włoskim jedzeniem (jak Włochy), żeby wszyscy Brytyjczycy zmęczeni wyścigiem
szczurów mogli po prostu zamienić się domami ze wszystkimi Polakami, którzy niczego bardziej nie
pragną, niż ciężko pracować, a zarobioną fortunę wydać na mnóstwo rzeczy wyprodukowanych przez
innych ludzi robiących fortunę.
W rzeczywistości po 10 latach (może trochę wcześniej, a może trochę pózniej) Brytyjczycy będą
chcieli, żeby coś się działo (a także kultury, bogactwa i czegoś okropnego, na co mogliby narzekać), a
Polacy będą mieli po dziurki w nosie wyścigu szczurów i zapragną domku na wsi, wylegiwania się w
słońcu i włoskiego jedzenia.
Sam zmieniłem kraj zamieszkania. Mieszkam w cieplejszym, bardziej zrelaksowanym, bardziej
wyluzowanym, mniej konkurencyjnym kraju (we Włoszech) i jest mi z tym dobrze. Kiedy wracam do
Wielkiej Brytanii, wydaje mi się w równym stopniu inspirująca, motywująca, tętniąca życiem i
gwarna, co przeludniona, pełna rywalizacji, zmagań, bałaganu, spięta i znerwicowana.
To, że wielu z nas ma możliwość przeprowadzki do innego kraju, nie będąc wygnanym z własnego
(przez wojnę, głód itp.), to kolejny przejaw współczesnej swobody.
Jeżeli masz już dość i pragniesz więcej słońca, dlaczego nie? Powiedz "pieprzę to" i wsiądz do
samolotu (albo bardziej rozsądnie do pociągu, albo jeszcze bardziej rozsądnie idz na pieszo).
Pamiętaj tylko o jednym: gdziekolwiek się wybierzesz, zabierzesz ze sobą samego siebie.
Jest to oczywiste w bardzo dosłowny sposób: nie ma rady musimy siebie zabrać ze sobą. Nie
sporządzamy listy, na której figuruje "paszport, bilety, szkielet, organy wewnętrzne, mięśnie i
wszystko, co pomiędzy". Przeważnie jednak zabieramy ze sobą wszelkie problemy, o których
myśleliśmy, że były spowodowane przez nasze otoczenie. Jeżeli myślisz, że jesteś nieszczęśliwy z
powodu deszczu, innych osób, swojej pracy, spiętych ludzi itp. czegokolwiek, przed czym uciekasz [ Pobierz całość w formacie PDF ]