
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ban.
Myśl, że Isabelle mogłaby się dostać w łapy Murdo, była dla
Bana bluznierstwem. Zacisnął miecz w dłoni. To się nie zdarzy,
powiedział sobie w duchu. Ani teraz, ani nigdy.
Z przyjemnością.
Murdo obnażył miecz. Dał znak swoim ludziom i wystąpił do
przodu. Ruszył w górę i zatrzymał się kilka kroków od Bana.
Z radością rozpłatam ci gardło rzekł, a spojrzawszy na
Isabelle stojącą z Nell, dodał: Naprawdę sądziłeś, że odbierzesz
mi moją własność?
Nigdy nie byłam twoja, Murdo krzyknęła Isabelle. I
nigdy nie będę!
Mylisz się, Isabelle. Wkrótce się o tym przekonasz. Kiedy z
nim skończę, wezmę cię tutaj, na oczach twego obrońcy. Dopiero
potem go zabiję.
Chodz, bufonie. Najpierw złap niedzwiedzia, potem dziel
jego skórę. Ban wykrzywił usta w pogardliwym uśmiechu.
Murdo odwrócił głowę, by dać sygnał swoim ludziom.
Ruszyli do przodu.
Gotowi? mruknął Ban do Jocka i Davy ego.
Gotowi odparli zgodnie. Wtedy usłyszeli tętent kopyt
końskich. Wielka chmura kurzu zapowiadała przybycie licznego
oddziału jezdzców. Trzej rycerze wymienili zatroskane spojrzenia.
Będzie interesująco mruknął Jock.
Interesująco i pracowicie syknął Davy.
Murdo obejrzał się. Uśmiech rozjaśnił jego ponurą twarz.
Szykuj się na śmierć, saksoński psie zakrzyknął.
Ban nie odpowiedział. Zdążył ledwie pomyśleć z żalem, że
zawiódł Isabelle, a już Murdo nacierał na niego z szalonym
impetem. Okazał się wytrawnym szermierzem i na dodatek nie był
zmęczony. Odparowując kolejne ciosy, Ban czuł, jak opuszczają go
siły, ale nie dawał wytchnienia słabnącym mięśniom. Walczył
instynktownie, ciął i parował cięcia, szukał szczeliny w obronie
przeciwnika. Wystarczyłby jeden krótki moment, w którym tamten
odsłoniłby się. Murdo był jednak sprawny i czujny. Za każdy
razem, gdy wydawało się, że ostrze Bana dosięgnie go, unikał
uderzenia albo zbijał je. Ban walczył z tym większą desperacją, im
wyrazniejszy stawał się odgłos nadjeżdżającej kawalkady.
Murdo nasilił ataki, zmuszając Bana do ustąpienia pola. Nie
widząc, co ma pod stopami, Ban potknął się. Chociaż szybko
odzyskał równowagę, nie zdążył się obronić i przyjął paskudne
cięcie przez klatkę piersiową.
Następnym razem trafię w serce.
Ciężko dysząc, Ban powstrzymał się od odpowiedzi. Szkoda
mu było energii na zbędne komentarze i przypuścił kolejny atak.
Krwawa pręga pokazała się na ramieniu Murdo. Ban nie dawał mu
wytchnienia, ale czuł, że opuszczają go siły. Tymczasem jezdzcy
dotarli na miejsce.
Isabelle z przerażeniem obserwowała potyczkę z kryjówki w
rozpadlinach skalnych. Widziała, że Ban słabnie i krwawi, ale nie
poddaje się. Obrońcy sprawiali się bardzo dzielnie, lecz nie mogli
zwyciężyć. Zacisnęła mocniej dłoń na rękojeści sztyletu. Było
niemal pewne, że w końcu Ban, jego towarzysze i ona zginą pod tą
skałą.
Boże! krzyknęła nagle Nell i złapała Isabelle za ramię.
Spojrzała tam, gdzie patrzyła piastunka. W pewnej odległości
widać było wielki obłok kurzu, zwiastujący grupę jezdzców.
Ludzie Murdo wyszeptała. Już po nas.
Obie kobiety nie mogły oderwać przerażonych oczu od
nadjeżdżającej kawalkady. Jezdzców było wielu, co najmniej
pięćdziesięciu, ubrani byli w skórzane tuniki, uzbrojeni w miecze i
tarcze. Mieli śmigłe rumaki, a promienie słońca odbijały się od
ostróg i metalowych uprzęży. Na czele jechał chorąży ze
sztandarem; widniał na nim wielki drapieżny ptak z rozpostartymi
pazurami.
To nie ludzie Murdo! wykrzyknęła Nell. To Glengarron.
Bogu dzięki!
Jesteś pewna? Isabelle wytężyła wzrok.
Ten sztandar! Czy nie widać na nim czerwonej kani?
Ależ tak, widać. Och, Nell, Ewan się przedarł!
Oblegający wzgórze musieli również dostrzec zagrożenie,
albowiem zaczęli podawać sobie z ust do ust złą wiadomość.
Murdo zorientował się, że w jego szeregach szerzy się panika.
Odwrócił się na moment i to wystarczyło. Miecz Bana dosięgnął
jego boku. Z grymasem bólu cofnął się o kilka kroków,
przyciskając dłoń do rany, z której zaczęła wypływać krew.
Rozejrzał się z wściekłością po pobojowisku, po czym dał znak
swoim ludziom do odwrotu. Potykając się, ruszył w dół pochyłości
osłaniany przez dwóch zbrojnych. Jeden z nich uniósł w górę łuk.
Okrzyk zgrozy Isabelle zmieszał się z ostrzeżeniem Bana. Davy
wykonał unik, lecz Jock zareagował za pózno. Wszyscy patrzyli z
przerażeniem, jak nieruchomieje, po czym zwala się na ziemię. Z
jego piersi sterczała strzała. Ban z przerazliwym okrzykiem uniósł
miecz i rzucił się na łucznika. Dopadł go, lecz drugi zdążył
naciągnąć swój łuk i wypuścić strzałę. Poczuł nieznośny ból w
ramieniu i zemdlał. Aucznik odwrócił się i zbiegł ze zbocza.
Ban! krzyknęła Isabelle i podbiegła do niego. Spójrz na
mnie!
Nie odpowiedział. Leżał nieruchomo, pod nim zaczęła się
tworzyć kałuża krwi. Isabelle szukała w nim oznak życia
nadaremnie.
Poniżej pochyłości ludzie Murdo byli wyłapywani przez
żołnierzy z Glengarronu. Główna część oddziału dowodzona przez
jezdzca na wielkim jabłkowitym rumaku kierowała się ku
platformie pod skałą.
Isabelle martwym wzrokiem patrzyła na pobojowisko.
Ratunek przybył za pózno. Ban nie żył. Jock również. Oddali za
nią życie, a ona żałowała z całego serca, że nie zginęła wraz z
nimi.
Obok niej stanął Ewan, ze zgrozą patrzący na leżące na ziemi
ciała.
Przybyłem za pózno wyszeptał do Davy ego.
Nie twoja wina.
Lady Isabelle? zwrócił się do niej wysoki mężczyzna.
Pokiwała głową. Z jej oczu spływały łzy. Wojownik spojrzał
na leżące na ziemi nieruchome ciało.
Ban!
Wojownik wsunął miecz do pochwy, przyklęknął, zdjął
rękawice i palcami badał szyję Bana.
Jeszcze żyje. Szybko, wezcie go na konia i ruszajcie do
Dark Mount zwrócił się do Ewana i Davy ego. Nic wam nie
jest, milady? zapytał Isabelle.
Nie.
%7łałuję, że nie dotarliśmy wcześniej.
Tymczasem pojawił się kapitan oddziału.
Niedobitki Murdo rozproszyły się pomiędzy skałami.
Mamy ich ścigać, panie?
Tak, i przywiezcie mi ich dowódcę, żywego lub martwego.
Murdo jest ranny odezwała się Isabelle. Obawiam się
jednak, że nie dość ciężko.
Jeśli wiozą rannego, nie będą jechali szybko. Dobrze
szukajcie. Musimy go dostać. Nie bój się, pani zwrócił się do
Isabelle znajdziemy go.
ROZDZIAA JEDENASTY
Isabelle zachowała jedynie mgliste wspomnienie z drogi do
Dark Mount. Na miejscu została zaprowadzona do komnaty, gdzie
gromada służących uwijała się pod rozkazami lorda Iaina i nikt nie
zwracał na nią uwagi. Stała pod ścianą, nie chcąc przeszkadzać.
Chociaż była przy niej Nell, nigdy nie czuła się bardziej
osamotniona.
Wtedy pojawiła się bardzo piękna kobieta o płowych
włosach i niebieskich oczach. Kobieta była w zaawansowanej
ciąży. Chociaż nie odznaczała się wysokim wzrostem, otaczała ją [ Pobierz całość w formacie PDF ]