
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zapadła między nimi łagodna i orzezwiająca cisza, jak poranny deszcz. Ruby wychwyciła w niej
echa rozpadu rodziny; obie z siostrą były teraz dwiema rozdzielonymi osobami, które pragnęły
poczucia jedności.
- Więc jak czuje się Nora? - w końcu odezwała się Ruby.
- Wciąż nie znosi, jak nazywamy ją Nora. - Caroline przeszyła ją wzrokiem.
- Naprawdę? Zapomniałam.
- Jasne. No więc wjechała na drzewo. Ma złamaną nogę i zwichnięty nadgarstek. Kilka dni spędzi
na wózku. Nie będzie mogła sobie na co dzień sama poradzić. Potrzebna jest jej pomoc.
- Współczuję biednej pielęgniarce, która się tego podejmie. Caroline spojrzała na nią.
- Chciałabyś, żeby się tobą opiekowała nieznajoma osoba?
Ruby dopiero po chwili zrozumiała sens tego, co powiedziała siostra.
- Jesteś niepoprawną idealistką.
- To nie jest śmieszne. Widziałaś reporterów przed szpitalem. Gotowi są rozerwać mamę na
strzępki. A przecież zawsze była wrażliwa.
- Tak, jak buli terrier.
- Ruby, ktoś nieznajomy może sprzedać brukowcom cały materiał na jej temat. Musi z nią być
ktoś godny zaufania - powiedziała Caroline tonem pełnym wyrzutu, że siostra nie reaguje fair w
sytuacji wymagającej lojalności.
- Więc ty się nią zajmij. Ja nie jestem godna jej zaufania.
- Ja mam dzieci. I męża.
Czyli życie. Aatwo było się domyślić tego sensu i prawda ta mocno zabolała Ruby.
- Nie ma żadnych przyjaciół?
- Ruby, to ty powinnaś się nią zająć! - Caroline wyglądała na oburzoną. - Rany, przecież za kilka
36
lat będziesz miała trzydziestkę. Mama ma pięćdziesiąt lat, kiedy chcesz ją poznać?
- A muszę?
- Nie powiesz, że wczoraj w nocy nie myślałaś o tym. - Caro przysunęła się bliżej.
Ruby nie mogła przełknąć śliny. Siostra była tak blisko... czuła zapach jej drogich perfum, pewnie
gardenii.
- Niby o czym?
- O tym, że jej zabraknie.
Słowa niebezpiecznie trafiły w sedno. Ruby wbiła wzrok w cętkowane linoleum. Nie miała
wątpliwości, co powinna zrobić - wyjść przez te wielkie drzwi i wrócić do domu. Lecz tym razem
nie wydawało się to takie łatwe, zwłaszcza że miała do napisania ten artykuł dla Cache .
Przebywanie przez jakiś czas z Norą Bridge niewątpliwie mogłoby jej się przydać. Artykuł byłby o
wiele lepszy.
Wzięła głęboki oddech i zwróciła się do siostry.
- Jeden tydzień - powiedziała zgodnym tonem. Będę przy niej tydzień. Caroline mocno
przyciągnęła ją do siebie.
- Wiedziałam, że postąpisz jak należy. Ruby czuła się jak oszustka. Nie mogła spojrzeć siostrze w
oczy.
- Tydzień z Norą - odezwała się słabym głosem. - Powinnaś stworzyć fundusz obrony. Caroline się
roześmiała.
- Idz i powiedz jej o tym. Jest w sześćset dwunastym, zachodnie skrzydło. Poczekam na ciebie.
- Tchórz! - Ruby posłała jej nerwowy uśmiech i ruszyła w stronę wind. Na szóstym piętrze,
przechodząc od pokoju do pokoju, szukała numeru 612.
Drzwi stały otworem.
Znów głęboko odetchnęła i weszła.
Matka spała.
Ruby z ulgą wypuściła powietrze. Napięcie mięśni ramion zelżało, dłoni nie miała już ściśniętych
w pięści.
Patrzyła na bladą piękną twarz matki i nagle poczuła ukłucie tęsknoty. Musiała sobie na siłę
przypomnieć, że ta ładna rudowłosa kobieta, wyglądająca jak Susan Sarandon, tak naprawdę nie
jest jej matką. Matka - kobieta, która grała w scrabble i co niedziela robiła naleśniki z czekoladą -
umarła jedenaście lat temu. Ta kobieta ją zabiła.
Nora otworzyła oczy. Ruby poczuła, że chce się rzucić do ucieczki. Matka odetchnęła i dzwignęła
się, by usiąść, mimowolnie odgarniając z twarzy potargane włosy.
- Przyleciałaś - powiedziała cicho, jakby z nutką zdziwienia.
Ruby zmusiła się, by nie poruszyć rękami, by pozostały opuszczone wzdłuż boków. Zgodnie ze
starą zasadą na początku występu należało stać absolutnie spokojnie, żeby widzowie nie wyczuli
zdenerwowania.
- Jak się czujesz?
Pytanie brzmiało głupio, ale Ruby była wytrącona z równowagi, bała się, żeby nie rzucić się głową
naprzód.
- Dobrze. - Nora uśmiechnęła się dziwnie, niepewnie. Ruby skrzyżowała ręce na piersiach -
kolejna technika zachowywania spokoju.
- Pewnie straciłaś zniżkę za bezwypadkową jazdę.
- Cała moja Ruby. Natychmiast dowcipkuje.
- Nie powiedziałabym, że twoja .
Uśmiech na twarzy Nory zbladł. [ Pobierz całość w formacie PDF ]