
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pewno miał wystarczające powody, by tak bardzo nalegać. Sten zaaranżował wszystko tak, że mógł
przez pewien czas wyłączyć się z działalności bankierskiej; o majątek też nie musieli się martwić,
ponieważ Flemming miał się wszystkim zająć.
- Obyśmy tylko mieli dobrą pogodę. - Birgit skinęła głową w stronę morza. - Jeśli zacznie
bardzo kołysać, choroba morska może dać się nam bardzo we znaki.
- Trudno, będziemy musieli się z tym pogodzić. - Sten wiele pływał i wiedział, że kiedy
przyjdą nudności, trzeba złożyć morzu daninę i nic na to nie można poradzić. - Od odrobiny
choroby morskiej jeszcze nikt nie umarł.
- Brrr, nie mówmy już o tym. - Birgit robiło się niedobrze na samą myśl o chorobie
morskiej. - Popatrz, Johan, widzisz tego dużego ptaka? - Leniwie bijąc skrzydłami, statkowi
towarzyszyła wielka mewa.
- Ptak! - Johan wyciągnął rączkę i próbował dotknąć skrzydlatego towarzysza podróży. -
Duży ptak.
- To mewa - wyjaśnił Sten. - Powiedz: mewa".
- Mewa.
Birgit przyglądała się Stenowi i Johanowi z uśmiechem. Chłopczyk ufnie obejmował ojca za
szyję, Sten był rozluzniony, zajęty uczeniem go nowych słów. Jak miło będzie pokazać im
gospodarstwo i letnią zagrodę! %7łycie w Hemsedal było na pewno zupełnie odmienne od wyobrażeń
Stena. Choć próbowała przygotować go na proste życie w zupełnie innym rytmie, miała wrażenie,
że nie do koÅ„ca to rozumiaÅ‚. Nie baÅ‚a siÄ™ jednak, że siÄ™ przestraszy i zacznie tÄ™sknić za Sørholm,
ponieważ Sten lubił odmianę i nowe wyzwania. Planowali pozostać w Norwegii przez rok, aż do
konfirmacji blizniąt, będzie więc miał czas przyzwyczaić się do tamtejszego życia.
-Jak sądzisz, tatuś da sobie bez nas radę? - Birgit trochę martwiła się o majątek pod rządami
Flemminga.
- Na pewno będzie spędzał sporo czasu w lazarecie w Kopenhadze, a i w majątku będzie
miał dość zajęć. -Sten przesadził sobie Johana na drugie ramię. - Myślisz o czymś konkretnym?
- Boję się, że każe Anji i Lenie wyprowadzić się ze skrzydła.
- Ale przecież rozmawiałaś z nim o tym? Wie, że jesteś temu przeciwna, a on zgodził się
wszak mieszkać w głównym budynku?
- Niby tak... Ale mam wrażenie, że zgodził się ze mną dla świętego spokoju, a decyzję i tak
podjÄ…Å‚.
- Głupio by zrobił. - Sten odwrócił się i spojrzał na Birgit. - Nie przejmuj się, twój ojciec
jest mÄ…drzejszy, niż myÅ›lisz. JeÅ›li chce mieszkać z Sabine w Sørholm, dostosuje siÄ™.
- Pewnie masz rację. - Birgit połaskotała Johana pod brodą i uśmiechnęła się, wyobrażając
sobie, jak będzie biegał po podwórku w górskiej zagrodzie. Przed oczyma stanęły jej obrazki z
dzieciństwa: wycieczki na koniu z idącym obok Olem, skałka, koło której się bawiła, łowienie ryb,
zapach świeżo skoszonego siana, kociołek z twarogiem, pszenne placuszki... Nie mogła się już
doczekać! Aaskotało ją w brzuchu, czuła radosne podniecenie tak dobrze znane z dzieciństwa.
Podróż była męką, ale tęsknota za Olem, gospodarstwem, górami była tak silna, że pobyt na statku
stawał się znośny.
Na szczęście nie zaszła w ciążę, bo nie mogłaby wybrać się w tak długą podróż. Bardzo
chciała mieć ze Stenem dzieci, ale nie akurat teraz.
- Jaki masz rumieniec - uśmiechnął się Sten. - Coś mi się zdaje, że moja żona lubi odmianę.
- Zupełnie jak mama. - Birgit pamiętała, że jej matka zupełnie nie bała się, że twarz jej
ogorzeje. Inne kobiety zasłaniały się parasolkami, a Hannah wystawiała twarz na słońce i wiatr.
Mawiała ze śmiechem, że wcale nie musi być blada jak trup. - Zejdzmy do kabiny i znajdzmy sobie
jakieś grubsze stroje - zaproponowała Birgit. - Skoro mamy przebywać na pokładzie, musimy być
ciepło ubrani.
Na pokładzie dzień upłynął im szybko. Johana ze Stenem szyper zaprosił na mostek, żeby
sobie posterowali", a Birgit zawarła znajomość z pewną damą z Christianii. Jej rodzina odbyła
wizytę w Holandii i wszyscy leżeli, wyczerpani długą podróżą. Dama kolekcjonowała grzebienie i
szpilki do włosów i pokazała Birgit wymyślne akcesoria zrobione ze srebra, rogu i kości słoniowej,
które były jej najnowszymi nabytkami.
- Czy pani ich wszystkich używa, czy leżą w szufladzie? - zaciekawiła się Birgit.
- Większości używam. Ale parę lat temu doszłam do wniosku, że będę je trzymać w
gablocie, tak jak mój mąż swoje fajki - uśmiechnęła się porozumiewawczo pani Werner. Była
mocno zbudowana, ale nie tęga. Jej piwne oczy były ledwo widoczne spod ciężkich powiek, ale nie
nadawało to jej twarzy zmęczonego wyglądu. Była ożywiona, gadała jak najęta i o każdym z
pokazywanych przedmiotów miała coś do opowiedzenia.
Birgit stwierdziła, że dama jest sympatyczna i kulturalna, a jej nieustanna paplanina wcale [ Pobierz całość w formacie PDF ]