[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Na chwilę zapadła cisza. Zebrani zajęli się sałatkami i kanapkami. Szwedzkie
oczy Svensena zalśniły.
- Nie, nie, to by tylko wszystko popsuło - powiedział. - To miasto potrzebuje
młodych ludzi obdarzonych wizją. Młodych ludzi, którzy pokażą, jak wielki dar
otrzymaliście w postaci tej gliny. To młodzi ludzie potrafią sprawić, by inni ich
wysłuchali. Ja jestem za stary. Miałem już swoją szansę. Teraz siedzę i czekam. Robię,
co mogę, ale jestem już stary.
- Ależ Enid - wtrąciła Polly - nie ma mowy o żadnej większej skali". Znisz na
jawie. Nie jesteśmy nawet pewni, czy mamy stary piec do wypalania amatorskich
garnków... Przepraszam, Josh - rzuciła mu szybkie spojrzenie - nie miałam tu wcale na
myśli ciebie... to ja jestem amatorem.
Przyjęcie dobiegło końca. Enid i Kevin zostali po wyjściu pozostałych, by pomóc
wszystko uprzątnąć i pozamykać na noc.
Polly odczuwała bardzo zaborcze zainteresowanie Joshem, gdy wziął na siebie
odpowiedzialność za wszystkie szczegóły. Uświadomiła sobie nagle, jak bardzo na nim
polega. Przekraczało to zresztą znacznie jego kompetencje w dziedzinie ceramiki. W
tej minucie zorientowała się, jak bardzo liczy na jego siłę i zdrowy rozsądek. Był
mężczyzną w każdym calu. Ile on może mieć lat?, zastanowiła się. Bardzo chciała to
wiedzieć.
Zgasiła ostatnie światło. Kevin zdjął latarnię z drzewa i ruszył za nimi do
83
S
R
samochodu. Polly poczuła ogarniającą ją falę ciepła, gdy Josh dotknął jej ręki. Kevina
znała od dawna. Przy nim nigdy nie odczuwała tego nowego drżenia.
Rozdział 10
Nadchodziła zima. Polly czuła radość i jednocześnie dziwne przygnębienie po
odkryciu, że piec działa. Miała przed sobą szansę. Jak ją wykorzysta?
Josh przyjeżdżał po nią po lunchu w niedziele i spędzali popołudnie w fabryce
porządkując jeszcze wszystko i omawiając plany na przyszłość. Josh proponował
następną próbę, a to oznaczało powlekanie glazurą. Polly wiedziała, że odbędzie się to
na bardzo prostym poziomie i że musi jeszcze wiele się nauczyć i ciężko pracować.
Pod koniec tygodnia byli już gotowi do drugiego wypalania. W tym czasie Polly
nie miała żadnych wiadomości od Kevina. Dostała tylko krótki liścik od Enid z
informacją, jak cudownie było zjawić się w jego towarzystwie w akademiku i jak
dzięki temu podskoczyły jej notowania. Obiecała niebawem napisać o wszystkim
bardziej szczegółowo.
Kiedy wkładali garnki do pieca w niedzielny ranek, Polly była bardzo
niespokojna. Wszystko wyglądało tak szaro i bezbarwnie. Czy jej glazura osiągnie te
wspaniałe kolory, które zaplanowali? Garnki Josha wyglądały równie brzydko, ale on
zdawał się tym nie przejmować. Obejrzał piec doświadczonym okiem. Zamknął
dokładnie drzwiczki i szum wielkiego paleniska wypełnił wnętrze.
Polly odwróciła się, zastanawiając się nagle, co ma teraz zrobić. Musi oczywiście
pilnować pieca przez następne czterdzieści osiem godzin, ale w tej chwili? Czy ma po-
wiedzieć: Cześć, do zobaczenia?" Było to zupełnie nowe doświadczenie. Czy Josh
zaprosi ją na przejażdżkę nad rzekę, a może umówi się z nią do kina? On jednak stale
był zajęty piecem. Wreszcie podniósł głowę i uśmiechnął się.
- Wiesz co, mała - powiedział - bardzo chcę dziś po południu porozmawiać ze
84
S
R
Svensenem, zwłaszcza teraz, kiedy moje pytania i wątpliwości są tak gorące jak ten
piec. Słyszałem pogłoski, że w Plumpton robią coś z ceramiki, i chciałbym się
dowiedzieć czegoś więcej. Boję się też, że ten potwór komin znów zacznie się dzisiaj
sypać. Nie wiem, jakie masz na dzisiaj plany i na pewno nie chciałbym zajmować ci
całego czasu tylko dlatego, że znam się co nieco na ceramice. Więc...?
- Mam jeszcze dużo pracy w domu - Polly z przerażeniem usłyszała własny głos.
Cóż ona wygaduje? Na pewno nie to, co chciała powiedzieć. - Chodzi mi o to, że... -
pobiegła do drzwi, potknęła się o karton i jak długa runęła na ziemię.
Josh zerwał się, żeby ją podnieść, ale kiedy do niej dopadł, siedziała już
rozcierając goleń.
- Ojej, moja noga! - jęknęła. Potem roześmiała się, otrzepała dłonie i wstała.
- Nic ci się nie stało? - Josh podał jej rękę. - Trochę krwawi. Poczekaj chwilę -
odwrócił się w stronę zlewu. Polly obserwowała go bacznie. Czy przyszło mu do
głowy, co sprowokowało ją do tego impulsywnego ruchu? A może naprawdę nie
zwracał na nią uwagi jako na dziewczynę?
- Nic mi się nie stało - odparła zakłopotana. - Chyba myślałam o panu Svensenie
i o jego pracowni, a nie o bałaganie panującym w tej! - Josh nadal ją podtrzymywał,
gdy kulejąc wychodziła z budynku. Uśmiechnęła się do niego: - Bardzo chętnie z tobą
pójdę. Mogę skończyć pracę w domu kiedy indziej. To znaczy, jeśli twoje słowa
oznaczały zaproszenie.
W domu Wallace'ów sprawy biegły swoim zwykłym trybem. Od czasu przyjęcia
Polly nie miała okazji porozmawiać z matką i zainteresowanie, jakie okazywała tego
wieczoru, przyjęła za trwałą zmianę jej stosunku do całego przedsięwzięcia.
Gdy przechodziła przez hol, matka układała poduszki w salonie. Polly patrzyła
na nią zastanawiając się, jak w tej sytuacji poradziłby sobie Josh. Stwierdziła jednak w
duchu, że to nie jest jego matka i dlatego wszystko przychodzi mu łatwiej. Mimo to
jakoś zawsze wie, co trzeba powiedzieć.
85
S
R
- Mamo? - spytała.
- Tak, Polly? - matka wyprostowała wiszący na ścianie obraz.
- Wsadziliśmy do pieca pierwsze naczynia z glazurą. Czyż to nie wspaniałe?
- Tak, kochanie - Polly zastanowiła się, czy to tylko wyobraznia wmawia jej
dawne napięcie w głosie matki.
- Jesteś zajęta, mamo, czy...
- Nie, Polly.
- Po południu wybieram się z Joshem do pana Svensena i gdybym się spózniła,
czy Tish lub ktoś inny mógłby przygotować kolację?
Czy zdawało się jej tylko, że matka zawahała się?
- A gdzie w ogóle jest Tish? Czy powiedziała ci, gdzie się wybiera?
- Mniej więcej. Debbie zna dwóch chłopców z Mt. Washington i chyba pojechali
razem na piknik.
- To chyba dobrze - trochę niepewnie odparła pani Wallace. - Nie spotykasz się
chyba z Joshem zbyt często, prawda, Polly? Nie... narzucasz mu się? [ Pobierz całość w formacie PDF ]