
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pegaz znowu zarżał i Marnie podeszła bliżej. Opuścił łeb i
zaczął wąchać bluzę, wciągając gwałtownie jej zapach.
Marnie pogłaskała go po pysku.
- Chyba masz rację - powiedziała do Amy.
- On pamięta.
- Znowu wygląda na szczęśliwego - zauważyła Amy. Tak
rzeczywiście było: kiedy Pegaz wąchał bluzę, w jego
spojrzeniu pojawił się jakiś spokój. Azy obeschły na twarzy
Amy. Przestało już mieć jakiekolwiek znaczenie to, że
Marnie ubrała bluzę mamy. Teraz nic już nie miało znaczenia
oprócz faktu, że Pegaz zachowywał się tak, jak dawniej.
Póznym wieczorem Amy leżała w łóżku i nie mogła zasnąć.
Cały czas miała przed oczami postać
- tak podobną do mamy - która szła przez podwórze.
Przypominała sobie też reakcję Pegaza. Znów poczuła
przypływ nadziei. Kiedy wychodziły ze stajni, Pegaz
wyglądał o wiele lepiej. Może to właśnie był ten przełom, na
który tak bardzo czekała. Może teraz wróci mu apetyt i
zdrowie.
Rano Amy wybiegła z domu nakarmić konie. Wzrok
Pegaza był wprawdzie bardziej ożywiony, ale koń nadal nie
chciał jeść. Amy zmartwiła się.
- No, dalej - zachęciła go i podała garść paszy, ale Pegaz
tylko trącił pożywienie pyskiem, rozsypując ziarno na
podłogę.
Po jakimś czasie Amy dała za wygraną. Upływały minuty,
a ona musiała się jeszcze przygotować do szkoły.
- Mógłbyś zaglądać co jakiś czas do Pegaza?
- poprosiła Trega, zanim poszła na autobus. -Powinien zacząć
znowu jeść - Amy najwyrazniej nie traciła nadziei.
- Oczywiście - zgodził się Treg. - Miłego dnia w szkole!
- Tak. jakby to było możliwe - odparła i wykrzywiła twarz.
- Do zobaczenia pózniej - powiedziała i zarzuciła plecak na
ramię.
Idąc korytarzem w stronę klasy, gdzie odbywała się pierwsza
lekcja, Amy spotkała Ashley. Próbowała udawać, że jej nie
widzi, ale Ashley zastąpiła jej drogę.
- Ludzie mówią, że macie jednego z koni Lisy Stillman -
Ashley stanęła naprzeciwko Amy i skrzyżowała ręce na
piersi. - Czy to prawda?
- Tak. Ale co to ciebie właściwie obchodzi? Zielone oczy
Ashley spoglądały na nią z niedowierzaniem.
- Lisa Stillman chyba oszalała, żeby wysyłać swojego
konia do Heartlandu! Przecież to cenne zwierzę!
- Widocznie słyszała, że my leczymy konie.
- odcięła się Amy, zdenerwowana zachowaniem Ashley. - A
to coś więcej niż wy potrafiliście zrobić, kiedy Bajka była u
was!
Ashley uniosła brwi.
- Ach, więc to ta klacz palomino! - domyśliła się Ashley. -
Teraz wszystko rozumiem.
- O co ci chodzi? - chciała wiedzieć Amy.
- O to, że Lisa Stillman nie powierzyła wam jednak
wartościowego konia. Wszyscy dobrze wiedzą, że ta klacz to
beznadziejny przypadek. Jest zdziczała. Mama próbowała
wszystkich sposobów, ale jej koń po prostu nie da się
wyleczyć. Jedyne, czego mu potrzeba, to kulka w łeb.
- Wcale tak nie jest! - zdenerwowała się Amy.
- Chyba nie sądzisz, że ci się uda.
- Właśnie, że tak!
Ashley zaśmiała się szyderczo. Amy gotowała się cała w
środku ze złości, ale wyminęła Ashley i odeszła.
- %7ładnych szans! - krzyknęła rozbawiona Ashley. - Nie
masz doświadczenia w leczeniu koni, zwłaszcza takich jak
ten.
Amy pomaszerowała korytarzem, zdecydowana nie
słuchać więcej tych bzdur. Ashley nie miała racji - uda jej się
wyleczyć Bajkę. Nigdy przedtem Amy nie czuła takiej
determinacji.
Od razu po powrocie do domu Amy pobiegła poszukać
Trega. Znalazła go w siodłami, gdzie czyścił uzdy.
- I jak Pegaz? - zapytała.
- Bez zmian - odparł i popatrzył na nią z zainteresowaniem.
- Dlaczego właściwie sądziłaś, że może być inaczej?
Amy opowiedziała mu o wydarzeniach poprzedniego dnia.
- Pomyślałam sobie, że być może to mu przywróci apetyt -
westchnęła. - Ale chyba się pomyliłam.
Przez chwilę milczeli.
- Będziesz dziś pracować z Bajką? - przerwał ciszę Treg, a
Amy w odpowiedzi kiwnęła głową.
- Najpierw spróbuję się z nią porozumieć, a potem
zobaczymy, jak zareaguje na siodło i uzdę - odparła.
Porozumienie miało na celu odbudowę zaufania zwierzęcia.
Dla mamy był to zawsze pierwszy etap rehabilitacji konia.
-Co o tym sądzisz? Wydaje mi się, że ona jest tak agresywna,
bo się boi. Jeśli się z nią porozumiem, może zaufa mi na tyle,
by pozwolić sobie założyć siodło.
- Brzmi niezle. Jeśli chcesz, pójdę z tobą i ci pomogę -
zaproponował się Treg.
- Chętnie - odparła z uśmiechem.
Dwadzieścia minut pózniej Amy wyprowadziła Bajkę na
okrągły wybieg do ćwiczeń. Klacz szła
u jej boku krótkim, szybkim krokiem i rozglądała się dookoła
po obcym sobie otoczeniu.
W pewnej odległości za nimi szedł Treg z siodłem i uzdą.
Kiedy znalazły się na wybiegu, Amy zamknęła bramę i
odczepiła lonżę. Uwolniona klacz odskoczyła w bok,
przebiegła kilka kroków, zatrzymała się parę metrów od
Amy i zaczęła wąchać piasek.
Amy cmoknęła i uderzyła trzymaną w ręku liną w kierunku
tylnych nóg konia. Bajka zarżała i puściła się truchtem. Amy
szybko przeszła na środek wybiegu, zrównała się z klaczą i
uderzając liną za jej zadem, nakłoniła ją do przyspieszenia
kroku. Wiedziała, że instynkt koni każe im uciekać od ludzi,
jak od drapieżników, jeśli tylko jest taka możliwość. Podczas
porozumienia Bajka powinna odczuć, że Amy jest
człowiekiem, któremu może zaufać.
Amy pozwoliła klaczy kłusować dookoła wybiegu przez
kilka minut, po czym wysunęła się lekko naprzód. Na ten
widok Bajka zatrzymała się momentalnie i ruszyła w
przeciwnym kierunku. Amy cały czas nie spuszczała wzroku
z jej oczu. Wkrótce zauważyła, że Bajka pochyla głowę, jej
bieg stał się spokojniejszy, a krok bardziej rytmiczny.
Amy czekała teraz na pierwsze oznaki porozumienia. Po
kolejnych kilku okrążeniach Baj-
ka skierowała ucho w stronę Amy, tym samym przekazując,
że chciałaby już zwolnić, ale Amy czekała na kolejny sygnał.
Zwykle otrzymywała go dopiero po następnych paru
okrążeniach, ale Bajka niemalże natychmiast zaczęła
nachylać głowę i wykonywać takie ruchy, jakby coś
przeżuwała.
Amy szybko zwinęła lonżę, spuściła wzrok i odwróciła się
tyłem do klaczy. Stała tak i czekała na jej reakcję, z całej siły
starając się opanować. Po chwili usłyszała stukot kopyt na [ Pobierz całość w formacie PDF ]