[ Pobierz całość w formacie PDF ]
areszcie. Zamierzał polecieć do Kuujuaq, żeby przesłuchać Tooliqa i Silliqa. Na posterunku
został sam Stevie. Pol miał go odwiezć na miejsce i ruszyć na dalsze poszukiwania Koperkuja.
Gdy wychodził, Edie poprosiła go, by poczekał jeszcze chwilę. Chciała odgrzać coś w
mikrofalówce. Po dwóch minutach wyjęła miskę i przelała jej zawartość do termosu.
- To dla Willi. Zupa z krwi foki, jego ulubiona.
Następnego dnia wstała wcześniej, upiekła przaśny chleb i zaparzyła herbatę. Gdy polewała
kromkę syropem, przypomniała sobie, że to właśnie tego dnia Simeonie Inukpuk miał
przedstawiać swoją wizję rozwoju Autisaq na kolejną kadencję. Burmistrz od niepamiętnych
czasów opowiadał, że zamierza zmienić ich małą osadę w coś w rodzaju podbiegunowego
ośrodka handlu, rywala Resolute, które, jak do tej pory, przyciągało większą liczbę biznesmenów.
Spora część mieszkańców Autisaq sądziła, że to marzenia ściętej głowy. Edie czuła jednak, że
ostatnio coś się zmieniło. Rada Autisaq zrozumiała, że życie Arktyki powoli dobiega końca.
Chcieli zapewnić sobie miejsce na łodzi ratunkowej, gdy stopnieje ostatni lodowiec i zaleje ich
woda. Poza tym ludzie chcieli, żeby ktoś tą tratwą pokierował. Część z nich -jak również sam
zainteresowany - uznała, że najlepszym kandydatem na to stanowisko jest Simeonie Inukpuk.
Poprzedniego dnia odwiedził ją nawet John Tisdale, żeby przekazać, że burmistrz uzna jej
obecność na spotkaniu za pozytywny znak . Dyrektor sugerował, że być może będzie mógł
nawet oddać jej parę godzin w szkole.
Oczywiście sama Edie nie miała najmniejszego zamiaru wysłuchiwać bzdurnych opowieści
Simeoniego.
Spędziła poranek na czyszczeniu i ładowaniu broni, którą ukryła w różnych miejscach domu.
Rosjan miała na razie z głowy, ale to nie oznaczało, że ich człowiek nie miał jej na oku.
Wyciągnęła kamień z szuflady słoika nocnego, wrzuciła go na dno puszki i przysypała cukrem.
Przed południem włożyła wierzchnie okrycie i wyszła na opuszczone ulice. Gdy dotarła do
sklepu, zobaczyła Mike a Nungaqa pochylonego nad drzwiami. Prawą rękawiczkę trzymał w
ustach i nagą dłonią próbował przekręcić klucz w zamku.
- Jak przemówienie? - zapytała. Mężczyzna wzruszył ramionami.
- Już to wszystko słyszałem. - Zamek w końcu ustąpił. Nie wszyscy jesteśmy tacy, jak ty,
Edie. W jego ton wkradła się nuta irytacji.
Tupnął kilka razy butami o posadzkę, żeby otrzepać je ze śniegu, i w ramach przeprosin
obdarzył ją przyjaznym uśmiechem. Edie zwinęła najnowszy numer Arctic Circular ze sterty.
Sprzedawca zauważył to i żartobliwie pogroził jej palcem. Gdy wyjęła dolara, machnął ręką.
- Muszę otworzyć sklep - powiedział. - Będziesz potem w domu?
- Hm - zastanowiła się. - Właściwie to wybierałam się do opery, ale skoro zamierzasz
wpaść...
Mike zignorował żart.
- Mam coś, co powinno cię zainteresować. - Wyprostował się i przybrał dość niezręczny ton.
- Nie zostanę długo, wiesz, chodzi o Etok.
- Jasne - powiedziała. - Mógłbyś przynieść dużą butelkę syropu do naleśników? Mój się
skończył. Zapłacę ci na miejscu.
Mężczyzna szturchnął ją w bok.
- A co, stary Mike nie jest wystarczająco słodki?
Edie musiała się namyślić, a do tego potrzebowała przestrzeni. Wzięła strzelbę myśliwską,
udała się na brzeg, wskoczyła do kajaka i wybrała się na zachód, na fiord Jakeman. Klify
upstrzone były młodymi traczykami i wydrzykami. Ptaki powoli nabierały sił na długi lot na
południe. Wkrótce odlecą; gęsi dawno już to zrobiły. Minęły już te krótkie, letnie tygodnie
słońca, kwiatów i nowego życia. Edie zdała sobie sprawę, że nawet ich nie dostrzegła.
Wiosłowała w dal, chłonąc resztki jesieni.
Gdy wróciła na wybrzeże Autisaq, Mike Nungaq wyszedł jej na spotkanie. Poszli razem do
niej do domu. Mężczyzna postawił jej zakupy na werandzie i przystanął niepewnie.
- Ten mój kolega od kamieni, który zidentyfikował meteoryt... - powiedział i sięgnął do
plecaka, z którego wyjął niewielki plik kartek. - Przysłał mi to. Powiedział, że może cię to
zainteresuje.
Wzięła przesyłkę do ręki i zaczęła przeglądać papiery.
- Powodzenia. Muszę już lecieć.
Edie patrzyła, jak Mike się oddala - szybko, jak najszybciej, byleby z dala od niej. Zaczęła
skubać warkocze. Czy naprawdę ostatnio aż tak trudno być jej przyjacielem?
Kolega Mike a wysłał jej artykuł z pisma geologicznego. Chodziło o anomalie irydowe w
formacjach astroblemowych. Autorów było kilkunastu, wszyscy byli profesorami lub
naukowcami najlepszych amerykańskich uniwersytetów. Edie przeczytała pierwsze zdanie, [ Pobierz całość w formacie PDF ]