RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ZniknÄ…Å‚ też jej samochód. Gdy zarzÄ…dzajÄ…cy spraw­
dził wszystkie pomieszczenia i teren na zewnątrz,
Damien poczuł kompletną pustkę w głowie i mocny
skurcz w sercu.
- Jestem gotów z wami pojechać - oświadczył.
Filly widocznie za nim pojechaÅ‚a. A jemu w ogó­
le taka możliwość nie przyszła do głowy! I teraz ona
nie żyje. I nie żyje ich dziecko. Ogarnęła go fala
nieodpartego żalu i bólu.
A wszystko to było jego winą! Filly chciała z nim
152 TRISH MOREY
porozmawiać, a on wziął nogi za pas. Powiedziała
mu, że go kocha, a on ją zlekceważył, rzucił jej
w twarz straszne słowa i wyjechał. Kto wie, może
ona naprawdę go kochała? Czemu nie chciał jej
wysłuchać? Czemu ją pochopnie osądził?
Czemu dopiero teraz zrozumiaÅ‚, że nie miaÅ‚ od­
wagi zaakceptować tego, co mu powiedziaÅ‚a, i za­
stanowić się, co on sam do niej czuje.
Teraz już wiedział. %7łe jej potrzebuje. %7łe dzięki
niej stał się silny i opiekuńczy. %7łe chciał się o nią
troszczyć.
%7Å‚e jÄ… kocha.
%7łal ścisnął go za gardło.
I to jak kocha ! Cóż, kiedy jest za pózno. Nie
wyznał jej swego uczucia i to bolało go jeszcze
bardziej. Przeciwnie, odrzucił jej miłość. Jak ona się
czuÅ‚a, jadÄ…c za nim nowym, nieznanym sobie sa­
mochodem, ciemnÄ… nocÄ…, w takÄ… okropnÄ… pogodÄ™?
Samochód policyjny zatrzymał się przy wejściu
do szpitala. Damien spojrzał na jego betonową
fasadę, na przyćmione światła w oknach. Znowu
poczuÅ‚ dreszcz na widok tego chÅ‚odnego, bezosobo­
wego budynku. Wiedział, że musi tam wejść i się
upewnić, ale na chwilę opuściła go odwaga. To
będzie jedno z najtrudniejszych zadań w jego życiu.
A może go czekać jeszcze trudniejsze.
Rozmowa z Daphne.
Poprowadzili go długimi, sterylnymi korytarza-
BAL MASKOWY 153
mi, chłodnymi i skąpanymi w jaskrawym -świetle
fluorescencyjnym. Kazali mu zaczekać w pomiesz­
czeniu przy kostnicy. Trwało to dłuższą chwilę,
więc pogrążył się w rozmyślaniach. Powinien był
zachować siÄ™ wobec Filly zupeÅ‚nie inaczej, powie­
dzieć jej, jak wiele dla niego znaczy, i przeprosić, że
ją skrzywdził.
Wiele razy zle ją potraktował. A teraz nie będzie
miał już szansy, żeby jej to powiedzieć i przeprosić.
Poprosili go do środka. Widząc jego pobladłą
twarz i niepewny krok, pracownik kostnicy zagad­
nął go z troską w głosie:
- Panie DeLuca, dobrze siÄ™ pan czuje?
- Tak - odrzekł Damien ochrypłym głosem,
mobilizując wszystkie siły. - Jestem gotów.
Asystent odkrył prześcieradło. Damienowi serce
stanęło w gardle. Zachwiał się, kiedy zobaczył jej
twarz. Mimo zadrapań i siniaków wyglądała bardzo
ładnie, nawet pogodnie. Oczy miała zamknięte,
a wargi lekko rozchylone, jakby chciaÅ‚a coÅ› powie­
dzieć.
Ale on nie znał tej kobiety.
- To nie jest Filly - wydusił z siebie z ulgą, która
jednak nie trwała długo. - Gdzie jest moja żona?
- zapytał policjanta, który stał obok niego.
Filly trzęsła się z zimna. W potokach deszczu
przemokła do nitki. Teraz wprawdzie deszcz już
jej nie groził, ale nie była w stanie się rozgrzać.
TRISH MOREY
154
WymacaÅ‚a jakiÅ› stary koc, przesiÄ…kniÄ™ty psim zapa­
chem i narzuciła na ramiona, ale wciąż musiała
leżeć na boku, z podkulonymi nogami. Było jej
ciasno, duszno i niewygodnie. Na dodatek nie miała
pojęcia, jak długo tutaj siedzi. Czuła się zmęczona,
obolaÅ‚a i zbyt zziÄ™bniÄ™ta, żeby móc zasnąć. Przypu­
szczała, że jest środek nocy, więc minie jeszcze
wiele czasu, zanim ktoś zauważy, że zniknęła. Da-
mien zapewne spaÅ‚ już spokojnie w swoim miesz­
kaniu, a w domu na wsi przed porÄ… lunchu nikt siÄ™
nie domyśli, że jej nie ma.
Za każdym razem, kiedy tylko przejeżdżał jakiś
samochód, z całej siły waliła pięściami w blachę
i krzyczała, aż wreszcie ochrypła. Ale nikt jej nie
słyszał i samochody jechały dalej.
Teraz jest jej zimno, ale co bÄ™dzie, kiedy wzej­
dzie słońce? Jeśli nie przyjdzie pomoc, za dnia
żywcem się upiecze.
MuszÄ… jÄ… znalezć. Damien musi jÄ… znalezć. Za­
nim ona tu umrze.
Położyła rękę na brzuchu i zaczęła się łagodnie
koÅ‚ysać i nucić półgÅ‚osem, aby ukoić swoje ma­
leństwo.
Jak długo zdoła tu wytrwać i nie zwariować? Jak
długo wytrzyma jej dokuczający już pęcherz?
Policjanci uprzedzili, że skontaktują się z nim,
kiedy tylko jÄ… znajdÄ…, ale Damien nie mógÅ‚ bezczyn­
nie czekać. Już świtało, kiedy sam wyruszył na
BAL MASKOWY
155
poszukiwania. Na szaroniebieskim niebie różowiły
się obłoki, pozostałości po nocnej burzy.
Był pewien, że Filly musi być gdzieś pomiędzy
domem na wsi i autostradą. Bał się pomyśleć, jak do
tego doszÅ‚o, że nieznajoma kobieta ukradÅ‚a jej mer­
cedesa. Ale musiał wierzyć, że ona żyje i czeka, aby
ją odnalazł.
O mały włos nie minął ukrytego w krzakach przy
drodze samochodu, zauważył go tylko dlatego, że
w promieniach słońca błysnęły tylne lampy. Ktoś
musiał specjalnie go tak zaparkować. Serce biło mu
jak szalone, gdy się do niego zbliżał i rozglądał, czy
nie ujrzy kogoś w pobliżu, ale wokół słychać było
tylko pokrzykiwanie srok i krakanie wron.
Jednak kiedy był już dość blisko auta, posłyszał
głuche, miarowe dudnienie, a potem stłumione,
słabe wołanie.
To musi być ona! Pędem podbiegł do bagażnika
i krzyknÄ…Å‚:
- Filly! JesteÅ› tam? SÅ‚yszysz mnie?
SzarpnÄ…Å‚ drzwi samochodu, nachyliÅ‚ siÄ™ i pociÄ…g­
nął za dzwignię zamku bagażnika. Nie minęło parę
sekund, a otworzył pokrywę i wydobył ze środka
Filly. Wziął ją na ręce i mocno do siebie przytulił.
Zauważył, że ma na sobie podartą, poplamioną
olejem i wilgotnÄ… sukniÄ™, a na ramionach jakiÅ›
brudny, śmierdzący, stary koc, który zaraz z niej
zdjął. Ale w jego oczach była piękniejsza niż
zwykle...
156 TRISH MOREY
- Filly, tak strasznie się bałem, że straciłem cię
na zawsze. Powiedz mi, jak siÄ™ czujesz? Nie zrobili
ci krzywdy?
- Jestem zesztywniała i zziębnięta, ale chyba nic
mi siÄ™ nie staÅ‚o. Kobieta, która mi zabraÅ‚a samo­
chód, miała w ręku pistolet. Zmusiła mnie, żebym
wczoÅ‚gaÅ‚a siÄ™ do bagażnika jej auta, a potem wpro­
wadziła je w krzaki.
Damien zaniósÅ‚ Filly do swego samochodu, roz­
masowaÅ‚ jej plecy i rÄ™ce, przytuliÅ‚ do siebie i ogrze­
waÅ‚ wÅ‚asnym ciaÅ‚em, a po chwili siÄ™gnÄ…Å‚ do bagaż­
nika, skąd wydobył moherowy kocyk i narzucił jej
na ramiona. Zaraz potem wyciągnął komórkę
i w krótkich słowach zawiadomił policję.
-Jakim cudem mnie tu znalazłeś? - zapytała
Filly, kiedy skończył rozmowę.
- Policja znalazła twój samochód. Ciebie w nim
nie było. - Wolał jej na razie nie mówić, co się stało
z kobietÄ…, która porwaÅ‚a jej auto. To mogÅ‚o po­
czekać. Miał jej coś ważniejszego do powiedzenia.
- Tak mi przykro. Nie chciaÅ‚am ci narobić kÅ‚o­
potu.
- To nie twoja wina, ale moja. Nie powinienem
był tak cię zostawić. Pojechałaś za mną, prawda?
- Chciałam z tobą porozmawiać, przekonać cię,
że nie kłamię.
- Wiem, że nie miałem racji. Teraz już wiem.
Nie miałem prawa o nic cię oskarżać.
- W pewnym sensie miałeś rację.
BAL MASKOWY
157
- Co ty mówisz, Filly!
- Proszę, pozwól mi skończyć. Muszę ci wyznać
caÅ‚Ä… prawdÄ™. Widzisz, ze wzglÄ™du na matkÄ™ napraw­
dę bardzo mi zależało, żeby mieć dziecko. Jeszcze
zanim ona odejdzie. Myślałam nawet o sztucznym
zapłodnieniu, ale powiedziano mi, że jako samotna
kobieta nie mam szans. I przemknęło mi nawet
przez myśl, że mogłabym kogoś poderwać na
jednÄ… noc.
Słysząc to, Damien zmarszczył brwi, ale nic nie
powiedział.
- Jednak nie potrafiłam tego zrobić - ciągnęła
dalej. - Po prostu nie mogłam. Wreszcie dałam
sobie spokój. Straciłam nadzieję. I tamtej nocy,
na balu maskowym, w ogóle o tym nie myślałam.
Dzięki tobie poczułam się tak cudownie, że nic
innego się nie liczyło. Dopiero potem zdałam sobie
sprawÄ™ z tego, co siÄ™ staÅ‚o. I wtedy wpadÅ‚am w pa­
nikÄ™.
- Bałaś się, że cię zwolnię z pracy?
- Nie mogłam być pewna, więc wolałam nie
ryzykować. Ale kiedy siÄ™ okazaÅ‚o, że jestem w ciÄ…­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cherish1.keep.pl