[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jeszcze byłem z tobą?
- Nie da się ukryć. - Znowu skupiła uwagę na baraszkującym Leo.
- Jesteś w błędzie. - Alessandro nie podniósł głosu, ale w jego słowach
pobrzmiewało ostrzeżenie. - Nigdy nie zniżyłbym się do tak niegodziwego zachowania.
- Chyba zapominasz, że byłam wtedy przy tobie, a nie jestem ślepa. - Carys
odetchnęła głęboko, aby przezwyciężyć zazdrość, która dręczyła ją nawet teraz. - I w
przeciwieństwie do ciebie mam doskonałą pamięć.
Zapadła cisza. Alessandro wbił przenikliwy wzrok w Carys, ale ona nie zamierzała
się wycofać.
- Nie muszę mieć świetnej pamięci, żeby znać prawdę. - Pochylił się z napięciem. -
Cokolwiek myślisz o tamtym czasie, z pewnością nigdy nie zdradziłbym jednej kochanki
z drugą. Nigdy nie miałem dwóch kochanek jednocześnie. To nie byłoby honorowe.
Więc tak rozumiał honor!
Carys miała ochotę zaśmiać się z goryczą. Czy człowiek honoru bierze sobie
kochankę, ale odgradza ją od swojego życia, bo nie jest dostatecznie dobrze urodzona?
Czy ktoś honorowy uprawiałby z nią seks i jednocześnie zabiegał o inną kobietę?
- Kiedy usiłowałam się z tobą skontaktować w sprawie ciąży, twoja macocha
wyjaśniła, że szykujesz się do ślubu - wyznała. - Jasno dała mi do zrozumienia, że nie
masz czasu dla ekskochanki.
- Livia powiedziała coś takiego? - Zmarszczył brwi, wyraznie zaskoczony. - Nie
wierzę.
W tym sęk, pomyślała. Wcześniej też jej nie wierzył. Jej słowo nic dla niego nie
znaczyło.
- Szczerze mówiąc, Alessandro, nie obchodzi mnie, w co wierzysz - westchnęła z
niechęcią.
- Trzeba przyznać, że Livia lubi Carlottę i chce, żebym się z nią ożenił - mruknął
pod nosem. - Dlaczego jednak miałaby mówić o przygotowaniach do ślubu? Sprawy
nigdy nie zaszły tak daleko, to zupełny absurd.
R
L
T
Ciekawe, skąd wiesz, skoro cierpisz na zanik pamięci, pomyślała zjadliwie Carys,
ale ugryzła się w język. Uzyskała potwierdzenie o jego planowanym ślubie z jeszcze
innego zródła, najbardziej przekonujący jednak był widok Alessandra z wystrzałową
Carlottą. Minęło tyle miesięcy, a Carys znów poczuła się tak, jakby ktoś wbijał sztylet w
jej brzuch. Księżniczka spoglądała na niego z nieskrywanym uwielbieniem, a Alessandro
obejmował ją czule i ostrożnie, jak śliczną porcelanową lalkę. Podczas rozmowy
zwracali uwagę wyłącznie na siebie, jakby byli sami na świecie. Jakby posłuszna
kochanka nie czekała na niego cierpliwie w domu.
Carys zamrugała powiekami, żeby powstrzymać łzy, i dokładnie odtworzyła sobie
w pamięci ostre słowa Livii.
Alessandro zrobi wszystko, co konieczne, żeby zapewnić dziecku utrzymanie,
jeśli rzeczywiście jest ojcem. Proszę jednak nie oczekiwać, że skontaktuje się z panią
osobiście. Przeszłość nie ma znaczenia. A zważywszy na pani... jak by to ująć... sposób
bycia, trudno mieć pewność co do tożsamości ojca pani dziecka".
Carys z trudem przełknęła tę odrażającą potwarz.
Macocha Alessandra z pewnością wpadłaby w szał, gdyby się tylko dowiedziała,
że Carys nie zastosowała się do jej słów i jeszcze wielokrotnie dzwoniła na prywatny
numer ukochanego, zostawiając mu liczne wiadomości. Poza tym wysyłała do niego
mejle, a nawet odręcznie napisany list. Za wszelką cenę pragnęła nawiązać z nim
kontakt. Dała za wygraną dopiero po wielu miesiącach bez odzewu. Dotarło do niej, że
Alessandro nie chce mieć z nią nic wspólnego i nie interesują go losy nienarodzonego
dziecka. Wtedy postanowiła ostatecznie odgrodzić się od przeszłości i zacząć wszystko
od nowa. Nawet nie brała pod uwagę możliwości sądowego domagania się alimentów od
biologicznego ojca i kontaktów z synem. Leo mogła tylko zaszkodzić styczność z takim
typem.
Wyglądało jednak na to, że Alessandro nie miał pojęcia o jej ciąży.
Poczuła ucisk w gardle. Przez tyle czasu o niczym nie wiedział. Wcale nie odrzucił
Leo i nie był żonaty. Szkoda tylko, że nawet teraz nie interesował się dzieckiem.
- Pora na kąpiel, młody człowieku - powiedziała i przytuliła syna, chcąc wstać i
zanieść go do wanny.
R
L
T
- Poczekaj - powstrzymał ją Alessandro. - Nadal nie powiedziałaś mi, dlaczego ka-
załem ci opuścić mój dom.
Skierowała na niego wzrok. Stał wyprostowany, z rękami głęboko wepchniętymi
do kieszeni spodni, i wydawał się całkowicie obojętny na jej uczucia.
- Sama postanowiłam odejść. - wyjaśniła z uniesioną brodą.
Gdy dowiedziała się o Alessandrze i Carlotcie, łuski spadły jej z oczu. Dotarło do
niej, że musi jak najszybciej odejść od tego człowieka.
- Na dodatek oskarżyłeś mnie o romansowanie i o nadużycie twojego zaufania.
Ironia tego bezpodstawnego zarzutu mogłaby się wydawać zabawna, lecz jej nie
było do śmiechu.
- Romans? Z kim? - W tym momencie wydał jej się podobny do agresywnego
jastrzębia.
- Ze Stefanem Manzonim. On jest...
- Wiem, kim jest - przerwał jej i zmrużył oczy. - Dobierasz sobie interesujących
znajomych.
Miała ochotę wyrzucić go z mieszkania. Co za hipokryta!
- Z początku uważałam, że to miły człowiek, potem wszystko się zmieniło. -
Pomyślała, że był to jeszcze jeden Włoch, który nie przyjmował do wiadomości
odmowy. - Sądziłam, że jest godny szacunku, jako kuzyn twojej księżniczki Carlotty.
- Ona nie jest moją księżniczką - wycedził przez zaciśnięte wargi.
- Mniejsza z tym. - Carys wzruszyła zesztywniałymi ramionami. - A teraz pora na
kąpiel Leo. Chyba najwyższy czas, żebyś sobie poszedł, Alessandro. [ Pobierz całość w formacie PDF ]