
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
107
Dziewczyną? zapytał Raj jak gdyby nigdy nic. %7łołnierze interpretowali swoje rozkazy
bardzo liberalnie i wybrali ze stojącego na poboczu tłumu kilku co lepiej zbudowanych, każąc im
odczepić i zepchnąć węglarkę. Cóż, byle wykonać zadanie.
Tak, ponie, chłopcy byli w modzie w zeszłym. . . odrzekł obojętnie podoficer, całą uwagę
poświęcając grupie oczyszczającej drogę, a potem nagle wyprostował się odkasłując. Cóż, ja tam
nic nie wiem, ponie.
Whitehall rozległ się znudzony głos przy jego strzemieniu. Raj spojrzał w dół. Stał tam
Stanson, paląc papierosa z fifki z kości słoniowej, którą tak rozpowszechnił wicegubernator i jego
pani. Tunikę miał rozpiętą i trzymał w dłoni kieliszek wina. Butelka była tuż za nim, w dłoniach
wyjątkowo obdarzonej przez naturę rudej dziewczyny. Kiedy tak stała z jednym biodrem podanym
do przodu w swej rozciętej spódniczce, jasne się stało, że rude włosy są równie naturalne jak inne
jej zalety. Rzadki kolor, rzadszy nawet niż blond.
Co siÄ™ tu dzieje, przyjacielu?
Raj wyszczerzył zęby w grymasie przypominającym uśmiech.
Mieliśmy mały problem, ale już sobie poradziliśmy.
Dowódca szwadronu kierował dwoma tuzinami wieśniaków i pielgrzymów zebranych przy wę-
glarce, która stała już dwoma kołami nad brzegiem kanału.
108
No dobra, wy pokraki zaskrzeczał, kopiąc jednego z robotników w tyłek. - Pchać!
Potężny pojazd przechylił się i rozległ się huk wysypywanego węgla. Potem ludzie spychali wagony
jeden po drugim na brzeg drogi, potem po węglu i łagodnym zboczu na dół. %7łandarmi cofnęli się,
klnąc i otrzepując węglowy pył z mundurów.
W ogóle nie byłoby tego problemu, gdybyśmy popłynęli barkami w górę rzeki. No i dotarli-
byśmy do celu znacznie wcześniej. W czym kłopot, Whitehall?
Cóż, choćby w tobie, pomyślał Whitehall. A na głos powiedział Ludzie potrzebują solidnej
zaprawy. Choć wszyscy rzucą się zaraz fiutami do przodu na wozy z dziwkami. A siedzenie
na dupie na barce nie przyczyni się do tego powiedział łagodnie.
Stanson zaczął coś mówić, kiedy rozległ się monotonny, jakby żałobny jęk gwizdka lokomobili,
która zbliżyła się do skraju drogi, przejechała po węglowym moście, a potem na pole. Natychmiast
zaczęła pogrążać się w pulchnej ziemi. Kiedy hałas ucichł na tyle, by można było rozmawiać, zaczął
od poczÄ…tku.
Sugerujesz, że moi ludzie nie są gotowi do walki? zapytał Stanson z grozną nutą w głosie.
Raj otworzył usta Może wywalczyliby sobie drogę do drzwi w pijackiej burdzie. . .
«Obserwuj.»
109
* * *
. . . Raj zobaczył siebie (to najgorsze, widzieć siebie samego), stojącego obok Stansona. Był
wczesny ranek, sądząc po promieniach słońca może jutro, bo Miniluna nadal pokazywała tylko
swoje trzy ćwierci, a rosnący krąg Maxiluny widać było ponad horyzontem. Stali na łące, dziesięć
metrów od siebie. Raj był w cieniu jabłoni, na gałęziach której pozostało jeszcze kilka pączków. Wy-
soka trawa mieniła się kropelkami rosy, ptaki śpiewały, dactosauroid wielkości jego dłoni przemknął
obok na skórzastych skrzydłach i zacisnął miniaturowe szczęki na jakimś owadzie. . .
Gotów, panowie powiedział oficer ubrany w błękit Piątego. Podniósł chustkę. Raj zoba-
czył, jak odwraca się bokiem, by stanowić jak najmniejszy cel, i zaciska palce na rękojeści pistoletu.
Stanson zrobił to samo, a jego twarz była spokojna niczym twarze kamiennych świętych w kościo-
łach. Wszystko zwolniło, kiedy chusteczka opadła na ziemię, a Raj wiedział dokładnie, jak by się
czuł, wysuszone usta, ostrość spojrzenia, chusteczka opada i oba pistolety unoszą się, krak niemal
w tym samym momencie. . .
. . . a Raj by się zachwiał. Otworzył usta, a z nich poleciał strumień krwi. Raj widział ranę na
własnym ciele. Poniżej pachy przechodziła przez płuca i ziała dużą raną wylotową po lewej stronie,
cholera, strzelał wydrążonymi pociskami. Suzette podbiegła, by przytrzymać głowę martwego Raja
110
w dłoniach, była równie blada jak on i zupełnie nie przejmowała się krwią, która plamiła przód jej
kurtki. Stanson stał nad nimi i coś mówił. Suzette uśmiechnęła się, uśmiechnęła się i wstała, kładąc
dłoń na jego ramieniu, a on uśmiechał się, kiedy w jej prawej dłoni pojawił się derringer. Przystawiła
lufę do ciała i strzeliła dwa razy.
Ciemność i gÅ‚os Centrum. «Obserwuj. To alternatywa, ale ostatnia projekcja jest kontynuacjÄ…
obu.»
* * *
. . . Raj stał w cieniu jabłoni, lecz tym razem miał w dłoni szablę. Tup, tup, tup ich stóp po pokry- [ Pobierz całość w formacie PDF ]