RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Ważne rzeczy.
- Nie, nic w tym nie ma złego. Bardzo się z tego cieszę,
naprawdę - odrzekła Helena, zastanawiając się, jak ma po-
274
wiedzieć ciotce o tym, że postanowiÅ‚a nie skÅ‚adać ostatecz­
nych ślubów i porzucić życie kapłanki. Musiała ostrożnie
dobierać słowa. Powinna się cieszyć, że Flawia odzyskała
siły, bo przez to odejście stawało się łatwiejsze. Tullio miał
rację. Jej przeznaczenie nie było związane ze świątynią, lecz
ze Å›wiatem na zewnÄ…trz, Å›wiatem, w którym nie bÄ™dzie mu­
siaÅ‚a siÄ™ martwić, czy pojemniki na kadzidÅ‚a sÄ… napeÅ‚nio­
ne, szaty ceremonialne uprane i czy do świątyni wpłynęła
wystarczająca ilość danin. Chciała się od tego wszystkiego
uwolnić.
Ciotka uniosła ceremonialny miecz i przytrzymała go
nad gÅ‚owiÄ…, lecz po chwili jej rÄ™ce zaczęły drżeć i bezrad­
nie opadły. Helena poczuła ukłucie w sercu. Podeszła bliżej
i wyjęła miecz z rąk Flawii.
- Jeszcze kilka dni, ciociu, i odzyskasz siły - pocieszyła
jÄ…, myÅ›lÄ…c o tym, że za kilka dni już jej tu nie bÄ™dzie. SiÄ™g­
nęła do amuletu, ale nie znalazÅ‚a go przy pasku. PrzymknÄ™­
Å‚a oczy.
- Czy to kolejne z twoich proroctw, Heleno, czy też
zwykłe słowa?
- Kolejne z proroctw? Nigdy bym siÄ™ nie odważyÅ‚a wy­
głaszać proroctw dla ciebie, ciociu. Mówię tak, bo widzę,
jak szybko wracasz do zdrowia. NiedÅ‚ugo dojdziesz do sie­
bie, tak jak już zdarzało się wiele razy.
- Doceniam twoje wsparcie, Heleno.
- Ciociu Flawio, jesteÅ› dobrÄ… sybillÄ…. ZrobiÅ‚aÅ› dla tej wy­
spy wiÄ™cej niż ktokolwiek inny. - CzuÅ‚a siÄ™ bardzo niepew­
nie pod przenikliwym wzrokiem ciotki. Teraz jej powie.
Była jej winna prawdę.
275
- Pochlebiasz mi. - Mimo bagatelizujących słów, Flawia
uśmiechnęła się z satysfakcją.
- To nie pochlebstwo, to prawda.
Sybilla przymrużyła oczy. Helena cofnęła się, wpadła na
stół i musiała przytrzymać się jego krawędzi, by nie upaść.
Ciotka z pewnością zauważyła jej pas zawiązany w inny
sposób niż dotychczas...
Znała swoje przeznaczenie, ale jak miała powiedzieć
o tym Flawii, jak miaÅ‚a wytÅ‚umaczyć, że postanowiÅ‚a od­
mienić swoje życie? Aatwo było myśleć o tym na wieży,
w ramionach Tullia; tutaj, w komnacie ciotki i w obliczu jej
choroby, stawało się to znacznie trudniejsze.
- Powiedz mi, Heleno, skÄ…d wzięłaÅ› to proroctwo? Py­
tam z ciekawości.
Głos ciotki brzmiał tak samo, jak wtedy, gdy popełniła
jakiÅ› bÅ‚Ä…d w osÄ…dzie, gdy wybraÅ‚a niewÅ‚aÅ›ciwe kadzidÅ‚o al­
bo wyrzuciła nieodpowiednią kombinację wzorów podczas
gry w kości. Powoli i starannie schowała miecz do skrzyni.
Wieko zamknęło się z trzaskiem.
- A jakie to ma znaczenie? - WzruszyÅ‚a lekko ramio­
nami.
- Zdaje się, że Kybele podpowiedziała ci bardzo trafnie.
Takich proroctw nie uzyskuje siÄ™, rzucajÄ…c kośćmi ani pa­
trzÄ…c w puchary.
Wydawało się że przez apartamenty sybilli przeleciał
zimny wiatr. Helena uklękła u stóp ciotki. Nadszedł czas,
by wyznać, co zrobiła, opowiedzieć, że weszła do świętego
miejsca bez pozwolenia.
- Byłam w jaskini Kybele. - Podniosła głowę i popatrzy-
276
ła ciotce prosto w twarz. - Wiem, że to zabronione, ale nie
mogłam narażać świątyni. Nie mogłam wysłać tam ciebie,
bo byÅ‚aÅ› za sÅ‚aba. ZrobiÅ‚am to dla Å›wiÄ…tyni. Proroctwo opi­
sywało to, co tam zobaczyłam.
- Ja powinnam podjąć tę decyzję.
Helena poruszyła się niepewnie. Wyjaśnienia, które
miaÅ‚a przygotowane, zamarÅ‚y jej na ustach. WyciÄ…gnęła rÄ™­
ce w błagalnym geście.
- Nie mogłam ryzykować. Wizyta w jaskini mogła cię
zabić.
- O tym decyduje Kybele. - W oczach Flawii pojawił się
głęboki smutek.
Helena wstała.
- Wiem.
- Czy sama doszłaś do tego proroctwa? - zapytała ciotka
z dziwnym grymasem na twarzy.
Helena niepewnie poprawiÅ‚a faÅ‚dy szaty. Jak dÅ‚ugo jesz­
cze miaÅ‚a trwać ta rozmowa? WiedziaÅ‚a, do czego prowa­
dzi: sybilla zamierzała wykląć ją za nieposłuszeństwo. Na
szczęście już wcześniej postanowiła odejść ze świątyni.
- Tak. - Patrzyła na swoje ręce, na podłogę, wszędzie,
omijaÅ‚a tylko oczy ciotki. - BiorÄ™ za to peÅ‚nÄ… odpowiedzial­
ność. Nikt nie wiedział, że tam idę, i nikomu nie mówiłam
o proroctwie, dopóki go nie zapisałam.
- Potwierdziłaś to, co podejrzewałam już wcześniej.
Helena odetchnęła głęboko.
- Ciociu, muszę ci coś powiedzieć...
- Widzisz, Flawio, to wcale nie byÅ‚o takie trudne. - Z sy­
pialni sybilli wyłoniła się ciotka Zenobia z triumfalnym
277
uśmiechem na twarzy. Zielona jedwabna szata szeleściła
przy każdym kroku. - Doskonale odegrałaś swoją rolę, ale
zawsze byłaś dobrą aktorką.
Helena patrzyła na obie ciotki. Wydawało jej się, że sybilla
skurczyÅ‚a siÄ™ i przygarbiÅ‚a, Zenobia natomiast rozkwit­
ła. Helena cofnęła się o krok i przewróciła stolik. Skrzynka
z mieczem upadła na podłogę.
- Co tu się dzieje, ciociu Flawio? Czy ktoś może mi to
wyjaśnić?
Sybilla wzruszyÅ‚a ramionami i wskazaÅ‚a na ZenobiÄ™, któ­
ra uśmiechała się zjadliwie. Podeszła do Heleny, pstryknęła
palcami i jeden z jej niewolników ustawił stół z powrotem
na miejscu. ByÅ‚ to drobny, lecz bardzo wymowny gest. Ze­
nobia jakimÅ› sposobem dowiedziaÅ‚a siÄ™ o niedawnej choro­
bie Flawii i przejęła kontrolÄ™ nad komnatami sybilli. Zaklas­
kała w dłonie i do pokoju wpadli uzbrojeni strażnicy.
Helena poczuÅ‚a, że serce podchodzi jej do gardÅ‚a. To by­
ła pułapka, a ona weszła w nią jak cielę prowadzone na rzez.
Zaczęła się modlić do Kybele i do wszystkich bogów, by
udało jej się ujść stąd z życiem.
- Wiele rzeczy ukrywaÅ‚aÅ› przed żeglarzami, Heleno. Za­
chowywałaś się paskudnie, ale zawsze byłaś nieposłuszna,
nawet jako dziecko uczepione spódnicy matki.
- To nie były ich sprawy - odparowała Helena.
- Zdrowie sybilli jest ważne dla nas wszystkich - prych­
nęła Zenobia. - Cierpimy, gdy bogini nie chce rozmawiać
z sybillą. Doprowadziłaś do tego, że musiałam dowiedzieć
siÄ™ prawdy od mojej kuzynki.
- Nie ma żadnego dowodu na to, że Kybele opuściła ciot-
278
kę Flawię. Proroctwo było, trafne. Wuj Lichas przypłynął
w czarnej mgle.
- Phi! - Zenobia lekceważąco potrząsnęła głową. - To
nie byÅ‚o proroctwo Flawii. Na pewno wiesz, że bogini roz­
mawia tylko z jednÄ… sybillÄ…. Kybele opuÅ›ciÅ‚a FlawiÄ™ i wy­
brała kogoś innego.
- To nieprawda! - krzyknęła Helena. - Ciotka Flawia na­
dal jest sybillÄ….
- Sama twierdzisz, że proroctwo było trafne. - Uśmiech
Zenobii był bezlitosny. Helena widziała taki wyraz twarzy
u niej tylko raz, gdy kazaÅ‚a wychÅ‚ostać niewolnika. - We­
szłaś do jaskini Kybele i wróciłaś stamtąd żywa. A więc to
ty jesteś nową sybillą. Nie możesz temu zaprzeczyć.
Helena popatrzyła na Flawię w nadziei, że uzyska od niej
jakąś pomoc. Ciotka skłoniła głowę i oparła ją na rękach.
DosÅ‚ownie w jednej chwili postarzaÅ‚a siÄ™ o wiele lat. Hele­
na oblała się zimnym potem. Jak miała wyjaśnić, że Kybele
wcale do niej nie przemówiła, bo samozwańczą sybilla nie
wypełniła całego rytuału? Och, jak to wszystko strasznie się
skomplikowało. Utkałam misterną sieć kłamstw, pomyślała,
a teraz... teraz to mści się na mnie. Galla miała rację, nie
trzeba było popełniać oszustwa.
A jednak nie wszystko poszło zle. Pomyślała o Tulliu. To,
co zdarzyło się między nimi, nie było złe.
- Co chcesz, żebym zrobiła? - Popatrzyła na swoją dłoń
z krótszym palcem. Zaledwie przed kilkoma tygodniami
marzyła, by zostać sybillą, ale od tamtej pory sprawy się
zmieniły i teraz sama już nie wiedziała, czego chce. - Nie
jestem gotowa, by zostać najwyższą kapłanką.
280
- JeÅ›li bogini rzeczywiÅ›cie z niÄ… rozmawia, to i tak wkrót­
ce pozna prawdę - stwierdziła Zenobia. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cherish1.keep.pl