[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- A harmonogram prac? - Doom spojrzał zdziwiony.
- Pieprzę harmonogramy - odparł Dante. - Pieprzę jajogłowych...
- Ja też bym ją przeleciał, chefe. - Metys aż uśmiechnął się do swoich myśli.
Dante nie zareagował. Wpatrywał się w monitory. Raoul spojrzał też i zamarł, wykresy
wskazywały kolejne naruszenia. Jedno, dwa, siedem.
- Alarm! - ryknął i sięgnął do przycisku uruchamiającego syreny wewnątrz
orbitera.
Zwiatło momentalnie przygasło, a do uszu wdarł się świdrujący dzwięk alarmowych syren.
Doom gorączkowo przebierał palcami po klawiaturach i przyciskach, aktywizując system
obrony statku.
- Kurwa, podeszli nas - mruczał. - Tam jest cały pluton, może nawet dwa...
- Na szczęście nie mają ze sobą niczego ciężkiego. -Dante był o wiele spokojniejszy, to
znaczyło, że nie mają generatorów pola ani wygaszaczy i nie będą w stanie uziemić statku. -
Nie zbliżają się na razie. Póki nie wiedzą, że ich widzimy, mamy pewną przewagę.
- Wezwę pozostałe grupy - zaproponował Doom. -Nie, może jeszcze ich nie namierzyli.
Zarządz ciszę
radiową na osiem godzin. Jeśli ktoś choć beknie w eterze, ze skóry obedrę.
- Ta jest!
Drzwi sterowni otworzyły się, wpuszczając pozostałych członków załogi. Ragnarok i
Andrzej nie zdążyli, zdjąć skafandrów, za to Hitler był nagi i mokry. Wyskoczył spod
prysznica na pierwszy dzwięk alarmu i nie tracił czasu na ubieranie. Nie zapomniał za to o
broni. Czerń uprzęży żyroskopowej ręcznego działka pulsacyjnego zlewała się z jego hebanową
skórą. Kate wbiegła jako ostatnia.
- Co się... - zaczęła i zamilkła, widząc nagiego olbrzyma. Zmiesznie tak wyglądała,
patrząc z otwartymi ustami na lśniącą od wody, czarną skórę Hitlera. Chociaż, prawdę
mówiąc, jej wzrok skupiony był na pewnym miejscu, którego Adolf tak często publicznie nie
prezentował, choć zapewne wzbudziłby nim sensację w wielu holowizyjnych seksprogramach.
- Zdarza się. - Andrzej dotknął jej ramienia. -Zawsze jak bierze zimny prysznic, to
mu się fujarka kurczy.
Wybuchnęli śmiechem, obserwując jej głupią minę.
Męskie szowinistyczne świnie - syknęła, wydymając wargi. - Nic, tylko szpanujecie
genitaliami. Chyba nie po to mnie tu zawołaliście, żebym oglądała to... to... - szukała w
pamięci odpowiedniego określenia - ...salami.
- Fakt. - Ragnarok, który stał najbliżej stanowiska dowodzenia, zauważył już, jaki był
powód alarmu. -Mamy gości.
- Ilu? - Andrzej natychmiast odsunął się od dziewczyny, a Adolf zasłonił powód
zamieszania kolbą pulsatora.
- Co najmniej dwudziestu, ale może być ich znacznie więcej. Trzymają się
dokładnie skraju strefy skanowania. Pewnie mają czujniki... Na szczęście Doom
wyczaił ich za pierwszym razem i przestawiliśmy się na częstotliwości zapasowe.
Jeśli odczytują poprzednie pasmo, pomyślą, że zwinęliśmy kramik. Może się wystawią.
- To nie są głupcy. - Ragnarok splunął na podłogę. -Do takich akcji nie bierze się szczawi.
Założę się, że to Czarne Berety.
- No, to mamy z lekka przejebane. - Adolf, choć starał się trzymać tyłem do kobiety,
również zbliżył się do stanowiska dowodzenia.
- Patrzcie na to - powiedział, wskazując palcem jeden z bocznych monitorów. - Tam, na
szóstej.
Spojrzeli. Wykres pokazywał, że dwóch intruzów ruszyło biegiem. Ale nie w kierunku
orbitera. Najwyrazniej jeden uciekał przed drugim, starając się go zgubić. Nie udało się to
jednak i po chwili mieli wyrazny odczyt kotłowaniny.
- Co jest? - Doom aż otworzył usta ze zdziwienia. -Napierdalają się między sobą?
- To zwierzęta - powiedziała Kate, pochylając się nad innym ekranem. - To tylko
jakieś zwierzęta. Przypatrzcie się dokładnie, te dwa osobniki walczą albo się bawią.
Jakby na potwierdzenie jej słów obserwowane cele rozdzieliły, się biegnąc w różne strony.
- Ale jaja, a ja o mało nie narobiłem w gacie. -Doom opadł na oparcie fotela i założył ręce
za głowę.
- To byłoby was już dwóch dzisiaj. - Ragnarok znacząco rzucił okiem na Adolfa,
który gniewnie prychnął i pokazał mu zakończony długim paznokciem środkowy paluch.
- Dobra - Dante wstał z fotela i przecisnął się do kabiny - koniec alarmu, odlatujemy.
- Chwileczkę. - Kate chwyciła go za rękaw. - To są tutejsze formy życia. Powinniśmy je
zbadać. Muszą być
bardzo rzadkie, skoro nie natknęliśmy się na nie wcześniej.
Dante oswobodził się z jej chwytu bez większego problemu.
- Myślałem, że przylecieliśmy tutaj szukać złóż -powiedział.
- Owszem - nie dawała za wygraną - ale to może być odkrycie równie ważne jak pokłady
rudy helonu.
- Na twoją odpowiedzialność. - Pat wolał się ubezpieczyć.
- Na moją. Złożę stosowny zapis w dzienniku pokładowym.
- Zgoda, zostajemy. - Ruszył do wyjścia, ale zatrzymał się w otwartych drzwiach:
- Chcesz zacząć je badać już teraz, czy dopiero rano?
- Myślę, że lepiej będzie... - popatrzyła na obojętne twarze najemników - zaczekać do rana.
Dante wyszedł, pozostali ruszyli do drzwi. Hitler szedł ostatni.
- Powiadają, że salami jest smaczne - powiedział, przechodząc obok Kate.
- Tak - zgodziła się nieoczekiwanie - ale podaje sieje wyłącznie w plasterkach.
Ragnarok zawrócił, słysząc jej ripostę. Stanął na wprost zdziwionej kobiety i położył jej
rękę na ramieniu.
- Masz gadane, mała. Tniesz słowami jak... kat toporem. Równa jesteś. W naszym
oddziale każdy ma jakiegoś nicka. Od tej pory będziesz dla nas... Katem. Pasuje?
Nie wiedziała, co powiedzieć, skinęła więc głową. Andrzej, stojący w drzwiach, obdarzył ją
czarującym uśmiechem.
- Ten chrzest oznacza, że możesz już bez obawy schylać się po mydło pod prysznicem...
To obrazowe powiedzenie wyjaśniało wszystko. Została jednym z nich. Została
najemnikiem.
***
Doom obserwował wskazania skanerów do końca warty. Wypuścił też dwie sondy, by
zwiększyć obszar poszukiwań. Stworzenia naruszały strefę bezpieczeństwa jeszcze wiele razy,
ale przed nastaniem świtu zaczęły się przemieszczać na północ, wprost na niezbyt odległy
masyw górski.
- Bingo! - Metys odsunął fotel pilota, gdy ostatni ślad zniknął z kręgu skanerów. - Mam
was...
Przeszedł na tył kabiny i z dyspensera wyjął kubek aromatycznej kawy. Zastanawiał się czy
iść do Dantego, czy poczekać na koniec zmiany, gdy drzwi otworzyły się z cichym szelestem.
Kat weszła ostrożnie do sterowni i skierowała się do fotela, na którym powinien siedzieć.
Trzymała coś w dłoni. Nie widziała go, część rekreacyjna ukryta była za załomem sali. Ciche [ Pobierz całość w formacie PDF ]