[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Janek uznał to i pogodził się z losem. Wiedział, że wuj pragnie
jego dobra.
Dlaczego się cieszę? rzekł No, dlatego, że każdy męż-
czyzna musi raz w życiu wyruszyć w świat. Zmiałaś się, gdy ci
powiedziałem, że jestem mężczyzną. Pragnę ci dowieść, że nim
jestem.
No tak. Dobrze, jedz sobie w świat, mnie jest wszystko jedno.
Mnie także jest obojętne, że ty tutaj zostajesz.
Przez chwilę jechali w milczeniu obok siebie. Serca obojga prze-
pełniała gorycz. Wreszcie Dolores rzekła cichutko:
A swoją drogą... to mi troszeczkę żal, że wyjedziesz...
Naprawdę? Przecież najchętniej jezdzisz sama konno.
Ale wolę z tobą.
Janek o mało nie krzyknął z radości. Uśmiechnął się, oczy jego
zabłysły. Czuł, że powinien pocieszyć Dolores i odezwał się po
chwili:
Będę przecież przyjeżdżał do domu na wakacje.
Tak? A ja sądziłam, że cię nie będzie przez całe trzy lata.
O, nie! Będę w domu na Boże Narodzenie, na Wielkanoc i na
Zielone Zwiątki. A także na wielkie ferie, we wrześniu i pazdzierniku.
Dolores poweselała. Janek rozchmurzył się także. Oboje cieszyli
się, że nastąpiła zgoda. Dolo pokazała Jankowi kilka trudnych sztuk
na koniu, a on podziwiał jej umiejętności.
Muszę ci jeszcze pokazać moje sztuki na nie osiodłanym
koniu. Zobaczysz wtedy także, jak się zarzuca lasso. Czy nauczyć cię
tego? To wielka przyjemność.
3*
35
35
Tak, chciałbym się tego nauczyć.
Dobrze, dziś po południu rozpoczniemy naukę.
W doskonałych humorach powrócili do domu.
Janek rzeczywiście nauczył się zarzucać lasso. Posiadł tę sztu-
kę bardzo prędko, ponieważ był doskonałym sportowcem. Wkrótce
prześcignął swoją nauczycielkę. I był z tego bardzo dumny, po-
nieważ chciał koniecznie okazać Dolo, że jest prawdziwym męż-
czyzną.
Na Zielone Zwiątki przyjechał do domu Egon, aby także poznać
nareszcie Dolores. Był nią zachwycony, tak jak wszyscy. Zapominał
o swojej wyższości" i pogardzie dla kobiet, gdy spoglądała na niego
swymi promiennymi oczyma.
Janek zauważył to, a w sercu jego zbudziła się zazdrość. Dolores
była w obcowaniu z Egonem o wiele swobodniejsza, niż w obcowa-
niu z Jankiem. Działo się to dlatego, że Egon był jej zupełnie
obojętny. Janek nie wiedział o tym. Gdy Dolo uśmiechała się do
jego kuzyna, gdy się z nim przekomarzała serce jego pożerała
zazdrość.
Egon chciał koniecznie zaimponować nowej krewnej. Nosił stale
monokl i opowiadał jej wiele o swoich bohaterskich czynach. Na-
leżał do pewnej korporacji studenckiej i popisywał się jej hasłami.
Pewnego dnia jednak Dolores włożyła jego czapkę korporancką
i zaczęła go tak doskonale przedrzezniać, że wszyscy wybuchnęli
głośnym śmiechem. Egon obraził się bardzo, Janek zaś był niezmier-
nie zadowolony. Teraz dopiero przekonał się, że Dolores nic sobie
nie robi z Egona.
Próżność Egona została boleśnie zraniona. Jego zachwyt dla
Dolores prędko zgasł. W duchu nazywał ją głupią gęsią", chociaż
nie śmiał wypowiedzieć tego na głos...
Pózniej zwierzył się swojej siostrze, że Dolores jest niemądrą i zle
wychowaną dziewczyną. Jolanta starała się bronić Dolo, zwłaszcza,
że bawiła się doskonale, gdy Dolores przedrzezniała jej brata. Egon
był z niej bardzo niezadowolony i powiedział ze złością:
Zmieniłaś się bardzo od czasu, gdy się zaręczyłaś. Dawniej
miałaś więcej temperamentu. Teraz stałaś się taką cnotliwą domową
kwoczką, jak Ewa-Maria.
36
36
Tak, Egonie, zmieniłam się. Możesz mi jednak wierzyć, że się
teraz czuję o wiele lepiej, niż dawniej.
Egon wzruszył pogardliwie ramionami i oświadczył, że wszyscy
jego krewni są ogromnie konserwatywni i zacofani. Wyjechał o kilka
dni wcześniej, niż zamierzał.
Nikt, oprócz jego matki, nie żałował tego. Egon mało się zmienił.
Pozostał płytkim i próżnym chłopcem.
W lipcu przyjechał Henryk Vollmer, narzeczony Jolanty. Zamie-
szkał w willi Rodenberg i został serdecznie przyjęty w szczupłym
gronie rodzinnym. Henryk był sympatycznym, wesołym chłopcem.
Kochał serdecznie Jolantę, ona zaś odwzajemniała jego miłość. Ko-
chała go tkliwie i głęboko. Dawniej nikt nie spodziewałby się, że Jo
jest zdolna do tak mocnych uczuć.
Obie pary narzeczonych układały gorliwie plany na przyszłość.
Ustalono, że ślub odbędzie się piątego września. Kuzynki postanowi-
ły, że ich ślub odbędzie się w tym samym dniu. Pani Melania
z początku nie chciała się zgodzić, aby ślub jej córki odbył się tak
wcześnie. We wrześniu skończy się wprawdzie żałoba po Jerzym
Rodenbergu, lecz upłynie dopiero pół roku od zgonu Artura Mer-
tensa.
Wszyscy jednak starali się namówić panią Melanię, aby nie zwle-
kała z terminem ślubu. Narzeczony Jolanty mieszkał w Frankfurcie
i miał mało czasu, toteż odwiedzał ją rzadko. Poza tym Jolanta
miała tylko prowizoryczne mieszkanie w willi Melanii i tęskniła za
własnym domem.
Toteż wyznaczono termin ślubu na dzień piątego września. Pani
Melania miała mnóstwo roboty, należało bowiem skończyć wyprawę
dla obydwu narzeczonych. Okazało się, że trzeba jeszcze załatwić
wiele sprawunków. Pani Mertens z Ewą-Marią i Jolantą pojechały
więc na tydzień do Berlina. Chciały, aby Dolo pojechała z nimi, ona
jednak odmówiła. Nie lubiła zgiełku wielkiego miasta, a poza tym
nie chciała się rozłączać z Jankiem.
Podczas nieobecności ciotki i kuzynek, Dolo spędzała wiele czasu
w towarzystwie Janka.
Pani Melania była zdania, że Dolores powinna pobierać lekcje
tańca.
37
37
Musisz przecież tańczyć na weselu twoich kuzynek powie-
działa.
Dolo zgodziła się na to. Co tydzień przyjeżdżał z miasta nauczy-
ciel tańca. Janek zaofiarował się, że będzie partnerem Dolo. Oboje
polubili bardzo te lekcje. Niekiedy Ludwik Rodenberg przypatrywał
się im, a wtedy cieszył go zawsze widok młodej pary. Wyczuwał, że
ich serca lgną do siebie, chociaż ani Dolo ani Janek nie zdają sobie
z tego sprawy. Na razie sprzeczali się bez ustanku o każdą drobno-
stkę. Był to jakby rodzaj samoobrony. Oboje bronili się przed miłoś-
cią, którą dopiero przeczuwali. [ Pobierz całość w formacie PDF ]