[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zatoką Meksykańską!
Stresowała się tym wyjazdem. Co pomyśli o niej rodzina Granta?
Tak często myliła się ostatnio w swojej ocenie ludzi i wydarzeń, nie
chciała i tym razem popełnić błędu.
Skręciwszy w cichą, porośniętą z dwóch stron drzewami alejkę,
Grant otworzył szeroko okno i odetchnął głęboko świeżym powietrzem.
- To nasz domek na plaży - oznajmił.
Przed nimi stał otoczony klombami kolorowych kwiatów
dwupiętrowy piękny dom w stylu kolonialnym. Po obydwu stronach
podwójnych drzwi ciągnęło się dwanaście okien. Domek na plaży" był
wspaniałą rezydencją.
Na podjezdzie stały kremowy lincoln i czarny, luksusowy dżip.
54
RS
Ariana poczuła niemiłe kłucie w żołądku. Tak jak się spodziewała,
rodzina Lawsonów była bardzo zamożna. Czy będzie tutaj pasowała?
- Wygląda na to, że wszyscy już są.
Czy jego krewni będą patrzyć z góry na samotną kobietę w ciąży?
Czy będą się Zastanawiać, dlaczego przywiózł ją do ich domku na plaży?
Czując się niepewnie, podążyła za nim po wyłożonym kostką
brukową chodniku do wejścia umieszczonego pomiędzy dwoma białymi
kolumnami. Wnętrze stanowiło skrajną przeciwność sterylnego
mieszkania Granta. Pokoje udekorowane były w ciepłym, przytulnym
stylu, a w powietrzu unosił się zapach cynamonowej herbaty.
- Mamo, tato! - zawołał, gdy tylko przekroczyli próg domu. Postawił
na ziemi bagaże i natychmiast został zaatakowany przez włochate
stworzenie, które radośnie zbiegło ze schodów. Labrador wielkości
sześcioletniego dziecka piszczał i podskakiwał u ich stóp.
- Witaj, psiaku! - Grant ukucnął obok psa i zaczął go głaskać i
tarmosić ze wszystkich stron. - Ariana, to Buddy, najstarsze dziecko mojej
siostry.
Ariana przyjacielsko poklepała psa po grzbiecie.
- Cześć, Buddy.
- Wujek Głant! Wujek Głant! - Gdzieś z góry dobiegł ich dziecięcy
głosik.
Ariana wyprostowała się w samą porę, by zobaczyć śliczną
dziewczynkę zbiegającą w dół po schodach najszybciej, jak pozwalały jej
na to krótkie nóżki. Mniej więcej trzyletnie dziecko trzymało się jedną
ręką poręczy, a drugą machało radośnie na powitanie.
55
RS
Grant ruszył w jej stronę i porwał dziewczynkę z przedostatniego
stopnia. Trzymając ją w ramionach, kręcił się w kółko. Zmiał się,
dziewczynka piszczała ze szczęścia, a labrador biegał wokół nich,
szczekając. Hałas zwrócił uwagę pozostałych domowników i po chwili
dołączyła do nich czwórka dorosłych.
Ariana stała z tyłu, podczas gdy Grant witał się radośnie z rodziną.
Patrząc na nich, zdała sobie sprawę, jak bardzo tęskni za swoimi rodzicami
i rodzeństwem.
Gdy minęła pierwsza euforia, Grant, wciąż trzymając na rękach
siostrzenicę, zwrócił się w jej stronę.
- Moi drodzy, to klientka i koleżanka, o której wam mówiłem.
Ariana Fitzpatrick. Ariana, to są moi rodzice Royce i Suzanne Lawson, a
także moja siostra Vanessa i jej mąż Patrick Bradford.
Ariana przywitała się nieśmiało z rodziną Granta. Wszyscy
Lawsonowie mieli ciemne włosy, choć bokobrody Royce'a były
przyprószone siwizną. Podczas gdy Grant i jego ojciec byli bardzo
wysocy, Suzanne i Vanessa były tego samego wzrostu co Ariana.
Od razu polubiła Vanessę i Patricka. Miała poczucie, że ich
powitanie było równie serdeczne i szczere co Bud-dy'ego. Czarujący
ojciec Granta zachowywał się w taki sposób, że po chwili miała poczucie,
jak gdyby znali się od lat. Ale Suzanne Lawson zachowała pewną rezerwę,
charakterystyczną również dla jej syna. Uśmiechała się co prawda, ale
Ariana miała poczucie, że musi celująco przejść okres próbny, nim matka
Granta ją zaakceptuje.
- A ten mały krasnal to Joy. - Grant zakończył prezentację, łaskocząc
okrąglutki brzuszek dziecka.
56
RS
Na policzkach dziewczynki pojawiły się dwa malutkie dołeczki.
- Cieść. Czy jesteś dziewczyną wujka Głanta?
- Ależ oczywiście że nie, Joy - Suzanne natychmiast temu
zaprzeczyła. - Wujek Grant pracuje nad sprawą Ariany.
- Och.
Dla wszystkich było równie jasne, że dziewczynka nie wie, co to jest
sprawa ani w jak bardzo niewygodnej sytuacji postawiła wszystkich
swoim niewinnym pytaniem.
Ariana miała wrażenie, że Suzanne martwi się, że wnuczka być może
ma rację. Chciała ją zapewnić, że nie istnieją powody do obaw. Bardzo
ceniła i szanowała Granta, ale ostatnimi czasy popełniła w sferze uczuć
zbyt wiele błędów, by angażować się w kolejny związek.
Zresztą, nawet gdyby Ariana interesowała się nim, Grant był daleko
poza jej zasięgiem. I choć na samą myśl o tym czuła miłe uczucie w
żołądku, czy tak naprawdę Grant mógłby się kiedykolwiek zainteresować
taką kobietą jak ona?
Ariana postanowiła przerwać niezręczną ciszę.
- To naprawdę piękny dom. Mam nadzieję, że nie będę zbytnio
przeszkadzać.
- Ależ skąd, nie wyobrażam sobie, jak mogłabyś nam przeszkadzać,
prawda, Suzanne? Uwielbiamy, gdy odwiedzają nas goście. Ten dom
został do tego stworzony! Chyba nie będziesz miała nic przeciwko, jeżeli
będziemy sobie wszyscy mówić po imieniu. Mów do mnie Royce.
- Bardzo mi miło, Royce.
57
RS
- Jeżeli chcesz, chętnie oprowadzę cię po domu - zaproponowała
pani Lawson. - Niektóre z oryginalnych części domu zapierają dech w
piersiach.
- Bardzo chętnie. - Ariana odetchnęła z ulgą. -Uwielbiam stare
budynki. Spędziłam wiele godzin na zwiedzaniu historycznych posesji w
Bostonie.
- Naprawdę? - Chłodne spojrzenie niebieskich oczu Suzanne
wyraznie się ociepliło.
Przeszli do salonu.
- Czy ktoś chciałby się czegoś napić? Czegoś zimnego? Kawy? [ Pobierz całość w formacie PDF ]