RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

rozmowy, co jeszcze spotęgowało jej zdenerwowanie.
Zjadła właśnie porcję pizzy i teraz zastanawiała się, czy
ma zamówić jeszcze jedną. Kiedy była zdenerwowana, bardzo
chciało się jej jeść.
Pół godziny już dawno minęło. W miarę upływu czasu jej
napięcie rosło. Wypiła łyk coli i co chwilę się rozglądała.
Wreszcie Susan pojawiła się. Pod rękę ze szczupłym,
wysokim mężczyzną o kręconych brązowych włosach. Susan
miała na sobie obcisłe dżinsy i bluzkę z głębokim dekoltem.
Pomachała ręką do Alice i uśmiechnęła się promiennie.
- Alice, chciałam ci przedstawić Boba.
- Dzień dobry, Bob - Alice przywitała się uprzejmie z
młodym mężczyzną.
- Cześć - odparł znudzonym głosem.
Alice przemilczała jego złe maniery i zwróciła się do
Susan: - Nie chcesz usiąść?
Susan dostawiła sobie krzesło, usiadła i popatrzyła na
Boba pytająco.
- Muszę zatelefonować w kilka miejsc. Wrócę za chwilę -
wyjaśnił i oddalił się.
- Czy on nie jest słodki? - szepnęła Susan
porozumiewawczo do Alice.
- Co z Davidem?
- A co ma być? - Susan wzruszyła ramionami.
- Myślałam, że go kochasz... - Alice nie wiedziała, co ma
o tym wszystkim sądzić.
- Nie mam zamiaru umierać ze zgryzoty czekając na
telefon - powiedziała Susan.
- Muszę porozmawiać z tobą o Davidzie, Susan.
Wolałabym spotkać się z tobą w mniej gwarnym miejscu.
- Co chcesz mi powiedzieć, Alice? %7łe się w nim
zakochałaś? - zapytała Susan z ironią w głosie. Błyszczącymi
oczami wpatrywała się w siostrę.
- Tak. O tym też chcę z tobą porozmawiać. Nie chciałam
tego, ale tak się stało. Kochasz go i bałam się, że cię to bardzo
dotknie. Ale, jak widać, wcale nie jesteś taka samotna.
- Od razu powinnam sobie była tak pomyśleć - parsknęła
Susan.
- Przykro mi, Susan. Wiem, że to nie było w porządku z
mojej strony. Naprawdę nie chciałam tego. Kocham go i
dlatego mam wyrzuty sumienia. Myślę, że on mnie też kocha.
Nie chcę ci sprawić bólu, ale tak to wygląda. Nie sądzę też, że
David zrobił coś wbrew prawu. Poznałam go i wiem, co myśli.
Uważam, że to wykluczone, by był zdolny do okradania
innych ludzi lub do czegoś podobnego. Przeciwnie, pomaga
innym. Buduje mieszkania, niemając z tego zysku. Szkoda, że
nie widziałaś, jak zajął się małym chłopcem, którego wcale
nie znał. Nie znalazłam nic, co mogłoby potwierdzić jego
winę.
- A co z olbrzymimi kwotami, które wpłynęły nie
wiadomo skąd? - syknęła Susan.
Alice milczała. Susan miała rację. Nawet panią Goodwin
to zaniepokoiło.
- Skąd pochodzą te pieniądze? - upierała się przy swoim
Susan. Ponuro przyglądała się Alice. - Ostrzegałam cię, żebyś
się nie dała nabrać na jego wdzięk. Ale nie chciałaś mnie
słuchać. Jeżeli skrzywdzi cię tak, jak mnie skrzywdził, to
będziesz mogła mieć pretensje tylko do samej siebie.
Poczekaj!
Słowa Susan mocno dotknęły Alice. Azy napłynęły jej do
oczu.
- To nie tak, Susan. I udowodnię ci, że się mylisz.
Zostałam zaproszona na weekend do jego letniego domu i tam
znajdę dowody, których potrzebuję. David kocha mnie
naprawdę. Wiem o tym.
- Jeszcze zobaczymy - mruknęła Susan.
Alice była rozczarowana i zdeprymowana. Aza popłynęła
jej po policzku. Muszę znalezć dowód! - miała ochotę
krzyknąć. Ale wtedy wrócił Bob i trzeba się było opanować.
- Wszystko załatwione. Jeżeli chcemy jeszcze zdążyć na
film, lepiej wezmy pizzę ze sobą - zaproponował.
Susan uśmiechnęła się do niego. - Oczywiście, mój drogi.
Zamów, proszę. Ja zaraz do ciebie dojdę.
Bob oddalił się znowu i Susan zwróciła się do Alice: -
Jesteś zbyt sentymentalna, Alice. Powinnaś bardziej się
opanować. Jestem zaskoczona, że tak łatwo dałaś się omotać
temu mężczyznie.
Alice była zbyt przejęta, by móc zareagować. Chciała
wreszcie pójść do siebie. Wiedziała, że Susan czuła się
zawiedziona, ale nie mogła znieść jej słów.
Wstała i powiedziała zmęczona: - Porozmawiamy po
weekendzie.
- Baw się dobrze, Alice. Mam nadzieję, że nie
rozczarujesz się zbytnio, gdy się dowiesz prawdy.
- Mam nadzieję, że to ty się nie rozczarujesz -
skontrowała Alice.
- Z pewnością nie - zapewniła Susan. - Znam ten typ
mężczyzn: są podli i bez skrupułów.
Alice stłumiła gniew. Prędko pożegnała się i szybkimi
krokami opuściła restaurację. Dopiero na świeżym powietrzu
poczuła się nieco lepiej.
Tej nocy przewracała się w łóżku z boku na bok. Nie
mogła wprost doczekać się weekendu z Davidem. Chciała
wreszcie znalezć dowód, który potwierdziłby jego niewinność.
Na pewno istnieją dokumenty transakcji finansowych, które
David przeprowadza w ramach swojej firmy. Pani Goodwin
opowiadała, że najważniejsze akta przechowuje w swoim
letnim domu. Może uda jej się ustalić, o jakie to chodziło
interesy.
Czuła tępy ucisk w głowie i potarła sobie czoło w nadziei,
że ból trochę zmaleje. W końcu jednak wstała i poszukała w
apteczce aspiryny.
Wzięła dwie tabletki. Ponieważ i tak nie mogła spać,
zdecydowała się spakować rzeczy na weekend.
Różne myśli przychodziły jej do głowy. Przede wszystkim
nie mogła zapomnieć okropnych słów Susan. A jeżeli Susan
jednak miała rację? Czy to możliwe, żeby ona, Alice, miała
zupełnie fałszywe wyobrażenie o Davidzie, ponieważ go
kochała?
Nie chciała dłużej o tym myśleć. W tej chwili i tak nic nie
mogła zrobić. Zamiast tego powinna raczej zastanowić się, co
zabierze ze sobą.
Ponieważ dom Davida leżał nad jeziorem, będzie jej
prawdopodobnie potrzebny strój kąpielowy i szorty. Starannie
dobrała najlepsze rzeczy z garderoby; chciała ładnie
wyglądać, tak by David mógł być z niej dumny.
Wyciągnęła walizkę i zaczęła wkładać do niej ubrania. Już
cieszyła się na spotkanie z Davidem.
Rozdział 9
Alice i David stali obok siebie za kołem sterowym
dziesięciometrowego jachtu i patrzyli na zatokę Long Island.
Zwieża bryza rozwiewała jasne włosy dziewczyny.
Zwieciło słońce i Alice czuła kojące ciepło na skórze. David
objął ją ramieniem i uśmiechając się przyglądał się jej. Była
szczęśliwa i czuła się tak bajecznie lekka jak małe białe obłoki
na niebie. Dzień był wprost wymarzony na żeglowanie.
Około południa Alice zjawiła się w wielkiej posiadłości
nad zatoką, gdzie David objął ją serdecznie na powitanie. Po
pokazaniu Alice pokoju, który miała dzielić z panią Goodwin,
zabrał ją na spacer wokół domu.
Niewiarygodne piękno domu i ogrodu oczarowało ją.
Jedynie śpiew ptaków zakłócał ciszę panującą w tym miejscu.
Teraz zrozumiała, dlaczego David wolał pracować tutaj
niż w Nowym Yorku.
Następnie zaproponował jej wycieczkę jachtem. Alice
była zachwycona, ale jednocześnie zdumiona, że dla niej
zostawił gości.
Teraz okrywał jej szyję delikatnymi pocałunkami, a ona
rozpłynęła się w miłości i szczęściu. Był to najpiękniejszy
dzień w jej życiu. Dzień jak z bajki, pomyślała i uśmiechnęła
się.
- Czy ja też mogę się cieszyć? - zapytał David.
- Jestem niezmiernie szczęśliwa - wyszeptała Alice i
przytuliła się do niego.
- Cieszę się. Lubię być z tobą - szepnął jej do ucha.
Położyła głowę na jego ramieniu. Stali milcząc, a jacht wolno
sunął po wodzie.
Czuła się tak dobrze w towarzystwie Davida, że nie mogła
wprost uwierzyć, że zna go dopiero od paru dni. Westchnęła
patrząc w jego niebieskie oczy. Jej twarz wyrażała całą
miłość, jaką odczuwała do niego.
- David, jestem taka szczęśliwa. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cherish1.keep.pl