RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

słomy i śmieci. Na środek placu wybiegli mali chłopcy z piłką.
Nagle usłyszał klakson samochodu milicyjnego, który jechał na pełnym gazie. Na
widok Pawła kierowca zahamował gwałtownie. Z samochodu wyskoczył młody milicjant i
biegł w jego stronę. Samochód z piskiem opon ruszył w stronę ulicy Kościelnej. Milicjant
zdyszany dobiegi do Pawła.
- Zabito starego Borowicza.
Tłum ludzi stojący przed drewnianym domem niechętnie się rozstąpił. Przy drzwiach
stał milicjant z paskiem pod brodą. Stary leżał w sieni, w kałuży krwi, ze zmiażdżoną
czaszką. Chromą nogę miał podkurczoną pod siebie. W chwili kiedy zadano mu śmiertelny
cios, szedł chyba po wodą: obok niego leżało przewrócone wiadro, z którego sączyły się
resztki wody, zabarwiając się na różowo. Przy drzwiach poniewierała się zmięta i
zakrwawiona gazeta.
Komendant nie miał zadowolonej miny.
- Powiatówka zawiadomiona? - spytał Paweł.
- Tak, zaraz będą.
Rzeczywiście po dwudziestu minutach przed domem zatrzymała się Nysa, z której
wysiadła ekipa śledcza.
Kapitan Morski przywitał się ze wszystkimi. Był to niewysoki, przystojny mężczyzna,
o twarzy zeszpeconej dużą blizną na prawym policzku.
- Najpierw ten konserwator, a teraz drugi Ciężki okres przechodzicie w Piaskowej
Górze.
Kujawiak tylko machnął ręką z wyrazem przygnębienia na twarzy.
Nad zwłokami klęczał lekarz, zapisując w notesie swoje uwagi. Ekipa techników
pracowała sprawnie. Paweł z przyjemnością przyglądał się tym ludziom, doskonale znającym
swój fach. Pracowali w milczeniu, ostrożnie, aby nie zniszczyć żadnego śladu.
Błyskał flesz; fotografowano zwłoki L sień, w której dokonano morderstwa. Jeden z
techników zdejmował ślady linii papilarnych z wielkiej staroświeckiej klamki drzwi. Zebrał
pędzlem nadmiar proszku, wyjął z podręcznej walizeczki taśmę maskującą i obramował nią
ślad. Potem wyjął pojemnik z płynem nylonowym w aerozolu. Trzymając go pionowo,
rozpylał płyn, pokrywając cieniutką warstewką interesujące go miejsce.
Kapitan Morski i komendant z Piaskowej Góry stali z boku, rozmawiając półgłosem.
Minęło kilka minut i płyn wysechł. Technik dochodzeniowy zdjął go wtedy delikatnie i
umocował w sztywnym passe-partout, następnie schował do koperty. Pózniej wziął na
warsztat gazetę: był to dziennik wojewódzki dostępny w miejscowym kiosku.
Lekarz wstał ocierając kolana. Paweł zapytał:
- Kiedy nastąpił zgon?
- Prawdopodobnie w południe.
- A dokładniej?
- Dokładną godzinę trudno na razie ustalić. W tym upale zwłoki wolniej stygną.
- Czy zgon nastąpił od razu?
- Tak przypuszczam. Uderzony został ciężkim i obłym narzędziem.
- Czy cios był silny?
- Tak, cios musiał być silny.
- Kiedy będą dokładne wyniki?
- Jutro rano.
Zabierano zwłoki. Paweł patrzył na starego człowieka. Co miał mu do powiedzenia?
Co wiedział o poprzedniej sprawie?
Drzwi prowadzące do mieszkania na parterze były zamknięte.
- Kto tutaj mieszka? - Paweł zadał to pytanie komendantowi.
- Józef Piwoński, wdowiec.
- Gdzie pracuje?
- Jest kolejarzem, bardzo często w drodze.
- A w domu?
- W domu jest zaledwie dwa razy w tygodniu.
Przeszli na piętro, które zajmował Borowicz. Otworzono drzwi kluczem znalezionym
w kieszeni denata. Mieszkanie było bardziej niż skromne. Do siedzenia służył tylko jeden
stołek, wsunięty teraz pod stół. Borowicz nie przyjmował żadnych gości. Wszędzie panował
duży nieład. Nie zasłane łóżko odsłaniało czerwoną nie powleczoną pierzynę. Na ścianie przy
piecu wisiał oleodruk przedstawiający księcia Józefa Poniatowskiego z żałobną miną
wskakującego do Elstery, a także dyplom uznania za wieloletnią pracę w szkole podstawowej
nr 1 w Piaskowej Górze.
Paweł bez przekonania rozglądał się po mieszkaniu. Na wszelki wypadek polecił
jednemu z ludzi, aby szczególną uwagę zwrócono na wszelkie ewentualne zapiski starego.
Pózniej opowiedział Morskiemu, w jakiej sytuacji spotkał Borowicza. Ten wysłuchał go z
zainteresowaniem.
- yle, żeście go nie ośmielili. Myślał na pewno, że jesteście kolegą zabitego, i chciał [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cherish1.keep.pl