
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nowa pomoc domowa odpowiedziała Allie. Przyjęłyśmy go wczoraj, ciociu. Nie
pamiętasz?
Ach tak, to miło. Jak, mówiłaś, on się nazywa?
Nie mówiłam, ale nazywa się Bentley.
Bentley, Bentley. Jak samochód. Zapamiętam. Uśmiechnęła się z roztargnieniem do
chłopców, którzy wymamrotali dzień dobry. Czy on urnie gotować?
Powiedział, że tak.
Wobec tego porozmawiam z nim o obiedzie. Panna Osborne opuściła kuchnię.
Allie oparła się o zlew.
Jest mi wszystko jedno, kim jest ten facet. Jeśli przyrządzi choć jeden godziwy posiłek,
może nawet uciec ze wszystkimi srebrami spojrzała przez okno i roześmiała się. Patrzcie,
jak Ariel zmaga się z corvettą cioci Pat!
Chłopcy wybuchnęli śmiechem. Ariel skręcał się i wyginał, wystawiał to rękę, to nogę,
usiłując wydobyć swe długie ciało z samochodu.
Po chwili wszedł do kuchni. Jego zimne, ciemne oczy spoczęły przez moment na Allie, po
czym minął ją bez słowa.
Allie zastąpiła mu drogę.
Chyba nie poznał pan jeszcze moich przyjaciół powiedziała.
Ariel przystanął, z wyrazną irytacją zgadzając się na przedstawienie sobie chłopców. Kiedy
Bob ochoczo wyciągnął do niego rękę, niechętnie pozwolił uścisnąć swoją zwisającą dłoń. Nie
powiedział ani słowa, ominął Allie, jakby była słupem, i wyszedł do holu zatrzaskując za sobą
drzwi.
Jak wam się to podoba! wykrzyknęła Allie. Zachowuje się tak za każdym razem.
Traktuje mnie jak... jak przedmiot. Nawet bez tego okropnego śpiewu nie chciałabym go mieć w
domu. %7łeby wiedzieć, co on knuje!
Panie Ariel! dobiegł ich wysoki, podekscytowany głos cioci Pat. Czy się to
dokonało?
Allie podbiegła do drzwi i przyłożyła ucho do szpary.
Nie trzeba się niepokoić odparł Ariel. Przekazano życzenia bractwa, pani
życzenie... Wąż został dostarczony. Wszystko jest w rękach Beliala. Trzeba czekać i ufać.
Ale dwudziesty pierwszy już niedługo mówiła drżącym głosem ciocia Pat. Czy jest
pan pewien, że Belial ma dość czasu? Och, być może to tylko głupi kaprys, ale ja tak bardzo
pragnę to mieć. A jeśli Margaret Compton...
Czyżby pani wiara się zachwiała? w głosie Ariela był odcień złości.
Oczywiście, że nie! zawołała ciocia Pat. Wierzę i ufam najgłębiej.
Proszę mi więc wybaczyć powiedział Ariel muszę teraz odpocząć. Te sprawy są
bardzo wyczerpujące.
Tak, rozumiem powiedziała cicho panna Osborne. Ariel wszedł na schody.
Och, ten próżniak! mruknęła niechętnie Allie, odchodząc od drzwi. Będzie się teraz
wylegiwał przez resztę dnia.
Wąż został dostarczony zacytował Jupiter. Co to może znaczyć?
Może ktoś przysłał węża pocztą? zastanawiał się Pete.
Allie potrząsnęła głową.
Nie może chodzić o prawdziwego węża. Ciocia Pat ich nie znosi. To sposób, w jaki oni
rozmawiają. Wczoraj mówili o głosie węża, który przemawia z odległości wielu mil, pamiętacie?
Co gorsza. usłyszeliśmy go powiedział Jupe.
Tak, ale to nie był wąż. Węże nie śpiewają obstawała przy swoim Allie.
Coś się tu dzieje mówił Jupiter. Jakaś podejrzana sprawa, w której istotną rolę gra
Ariel, dom w Kanionie Torrente, dziwaczny śpiew i być może twój nowy służący. Niestety,
niewiele możemy na razie zrobić, możemy tylko obserwować. Muszę już wracać do składu. Daj
nam znać, gdyby coś zaszło.
Ja też muszę już iść. Pracuję dziś w bibliotece powiedział Bob.
A mnie czeka strzyżenie trawnika odezwał się Pete.
Wspaniali detektywi! zawołała ironicznie Allie. Każdy ma pełne ręce roboty, tylko
nie w mojej sprawie. Trudno, idzcie, skoro musicie. Gdyby się coś stało, zadzwonię do was.
Chłopcy opuścili dom Jamisonów i rozeszli się, każdy do swoich zajęć. Jupiter już z daleka
słyszał pokrzykiwania zirytowanej cioci Matyldy. Hans i Konrad rozładowywali dużą
ciężarówkę.
Jupe! zawołała ciocia Matylda na jego widok. Właśnie cię potrzebuję.
Tak, ciociu.
Twój wuj zupełnie stracił głowę! Popatrz, ile on tego nakupił.
Ciężarówka była załadowana starymi, żelaznymi piecami.
Piece na drewno! W dzisiejszych czasach! pokrzykiwała ciocia Matylda. Trzymali
je w składzie we wschodnim Los Angeles, żeby wysłać na przetopienie, i twój wuj nie
wytrzymał i je kupił. Cena była niska! Ciekawam, jak my to sprzedamy!
Na pewno znajdzie się sposób powiedział uspokajająco Jupiter.
Akurat! Ale wszystko jedno, trzeba je wyładować. Pomóż Hansowi i Konradowi. Złóżcie
je gdzieś, gdzie nie będę musiała na nie patrzeć. Co za pomysł!
Ciocia Matylda odeszła energicznym krokiem, a Jupiter zabrał się do roboty. Szło to
niesporo, gdyż piece były ciężkie. W dodatku ciągle odpadały im drzwiczki. Potem ciocia
zagnała go do innych zajęć. Dopiero o trzeciej po południu Jupe był wolny. Poszedł do domu, po
drugiej stronie ulicy, żeby wziąć prysznic. W salonie siedział wuj Tytus i oglądał telewizję.
Jupiter usłyszał, że nadawano lokalne wiadomości.
Okropność! wykrzyknął wuj Tytus.
Co jest takie okropne? zapytał Jupiter, wchodząc do salonu.
Popatrz, co ludzie wyprawiają dziś na szosach.
Jupiter spojrzał na ekran telewizora. Rozgrywała się tam dość typowa scena. Akcja
ratunkowa po kraksie samochodu. Duży samochód osobowy wpadł na barierę mostu nad
Hollywoodzką Autostradą. Patrol policyjny dyrygował ruchem wokół miejsca wypadku. Głos
spikera informował:
Kierowca samochodu, pani Margaret Compton, została odwieziona do szpitala Anioła
miłosierdzia . Ofiara wypadku jest w dobrym stanie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]