RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Długo spierano się, jaką nazwę nadać bitwie. Wreszcie zdecydowano
się na "Bitwę pod Oborą", jako że właśnie stamtąd ruszyła zasadzka.
Odnaleziono w błocie dubeltówkę pana Jonesa, a ponieważ w domu stało
pudełko ładunków, postanowiono, że fuzję umieści się u stóp masztu,
niczym wiwatówkę, i co rok dwukrotnie odda się z niej strzał. Po raz
pierwszy  dwunastego pazdziernika, w rocznicę Bitwy pod Oborą, po raz
drugi zaś  w wigilię świętego Jana, czyli w rocznicę Powstania.
23
5
Wraz ze zbliżaniem się zimy Mollie przysparzała coraz więcej
kłopotów. Każdego ranka spózniała się do pracy, tłumacząc zwierzętom, że
zaspała; narzekała też na jakieś tajemnicze dolegliwości, choć apetyt jej
dopisywał. Przerywała robotę pod byle pretekstem i szła nad sadzawkę,
gdzie wystawała całymi godzinami, wpatrując się tępo w swoje odbicie.
Krążyły jednak również bardziej niepokojące pogłoski. Pewnego dnia, gdy
Mollie, wielce czymś rozradowana, spacerowała po podwórzu machając
ogonem i żując garstkę siana, podeszła do niej Clover i wzięła ją na stronę.
 Mollie  oznajmiła  chciałabym z tobą poważnie porozmawiać. Dziś
rano widziałam na własne oczy, jak patrzyłaś przez żywopłot dzielący nas
od Foxwood. Po przeciwnej stronie stał jeden z parobków pana Pilking
tona. I  byłam wprawdzie daleko, jednak jestem prawie pewna, że to
zobaczyłam  on mówił coś do ciebie, a ty pozwalałaś mu głaskać się po
nosie. Co to ma znaczyć, Mollie?
 Nie głaskał mnie! W ogóle tam nie byłam! To wszystko nieprawda! 
krzyknęła Mollie podskakując nerwowo i grzebiąc kopytem w ziemi.
 Mollie! Spójrz mi w oczy. Czy możesz dać słowo honoru, że ten
parobek nie głaskał cię po nosie?
 To nieprawda!  powtórzyła Mollie, jednak nie potrafiła spojrzeć
Clover prosto w oczy; w następnej chwili odwróciła się i pogalopowała na
pole.
Nagła myśl uderzyła Clover. Nie mówiąc nic nikomu poszła do stajni i
rozgrzebała słomę na posłaniu Mollie. Odnalazła tam stosik kostek cukru
oraz kilkanaście pęków różnobarwnych wstążek.
W trzy dni pózniej Mollie zniknęła. Przez kilka tygodni nikt o niej nie
słyszał, a potem gołębie doniosły, że spostrzegły ją za Willingdon. Była
zaprzężona do niewielkiej dwukółki polakierowanej na czerwono i czarno,
stojącej pod miejscowym pubem. Jakiś otyły, czerwony na gębie jegomość
w kraciastych bryczesach i w kamaszach, wyglądający na knajpiarza,
głaskał ją po nosie i podsuwał kostkę cukru. Mollie miała świeżo
podstrzyżoną sierść, a w grzywę na czole wpleciono jej szkarłatną wstążkę.
Zdaniem gołębi, wyglądała na zadowoloną. Nikt nigdy więcej o niej nie
24
wspomniał.
W styczniu nadeszły siarczyste mrozy; ziemia stwardniała na kamień, w
polu nie było żadnej roboty. W wielkiej stodole odbyło się sporo wieców, a
świnie zajęły się planowaniem pracy na nadchodzący sezon. Utarło się, że
właśnie one, jako o niebo mądrzejsze od innych zwierząt, podejmowały
wszelkie decyzje dotyczące folwarku, choć postanowienia te nabierały
mocy dopiero po głosowaniu i aprobacie większości zgromadzonych. Taki
system byłby całkiem dobry, gdyby nie ustawiczne kłótnie Snowballa z
Napoleonem. Ci dwaj wadzili się dosłownie przy każdej okazji. Jeśli
pierwszy proponował, by obsiać więcej pola jęczmieniem, było pewne jak
to, że dwa razy dwa jest cztery, iż drugi zażąda więcej ziemi pod owies;
jeśli pierwszy orzekł, że na takim a takim polu można siać kapustę, drugi
twierdził, że nic podobnego  grunt nadaje się tylko pod rośliny okopowe.
Oba knury miały swoich zwolenników, a ich spory wzbudzały gwałtowne
dyskusje. Snowball często potrafił zjednać sobie większość dzięki swym
znakomitym wystąpieniom, poza tym jednak Napoleon przewyższał go
umiejętnością kaptowania sobie stronników. Znakomicie poszło mu z
owcami. Z czasem zaczęły z zamiłowaniem beczeć jak najęte  czy było
trzeba czy nie  "cztery nogi: dobrze, dwie nogi: zle", często przerywając w
ten sposób wiec. Zauważono, iż nabrały upodobania do takich koncertów
zwłaszcza w najważniejszych momentach przemówień Snowballa. Knur
ów dokładnie przestudiował kilka starych egzemplarzy "Rolnika i
Hodowcy Bydła", które znalazł w domu Jonesa, i snuł teraz wielkie plany
rozmaitych nowości i ulepszeń. Opowiadał uczonym tonem o drenach,
silosowaniu i tomasynie, a także opracował skomplikowany system
nawożenia pól przez zwierzęta, które miały oddawać kał bezpośrednio na [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cherish1.keep.pl