X

RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nabitą powieściami Fenimore'a Coopera. Marzył, żeby zostać jakimś pogromcą zwierząt
i przemierzając amerykańskie puszcze, doznawać przygód mrożących krew.
68
Miał dziewczynę, Irokezkę Anahareo. Była wspaniałą istotą i dzielną towarzyszką pełną
hartu i pogody ducha,  władającą równie dobrze toporkiem, jak pomadką do ust".
Gdy Owi i Anahareo schwytali bardzo młodziutkiego bobrzyka, postanowili zastąpić
mu matkę. Drobny wypadek, a przecież jak brzemienny w skutki! Okazał się zwrotnym
punktem w życiu Grey Owla i głośnym echem miał odbić się w całej Kanadzie.
Ostrożnie zabrali maleństwo do chaty, ogrzali je, nakarmili mlekiem z puszki. Bobrowy
smyk, wełniasty kłębek o wielkiej główce, od samego początku nie lękał się ludzi i z
rozbrajającą ufnością patrzył w ich uśmiechnięte twarze. Zadziwiająco szybko oswoił
się, miał przyjazne usposobienie i uważał się od razu za członka ludzkiej rodziny.
Gdy Grey Owi po pewnym czasie, zamierzając go obdarzyć wolnością, wysadził
bobrzątko na pobliskim jeziorze, podrostek nie zgodził się. Piszczał płaczliwie, płynął
za człowiekiem, wpadał do chaty i nie pozwalał się wypędzić. Chciał żyć razem z
dwojgiem dobrych ludzi.
Tak zaczęła się niezwykła sielanka w kanadyjskim lesie. Szara Sowa nie potrafił odtąd
zabijać zwierząt; ani bobrów, ani innych. Przestał być traperem, porzucił strzelbę i
pułapki. Obojętnie, czy płynęła w nim krew indiańska, czy nie, on w sercu był już
Indianinem. Indianie zawsze uważali bobry za czworonożnych braci, którym należy się
szacunek i miłość. Grey Owi, rzecznik ginącego ludu indiańskiego, ujął się za ginącym
zwierzęciem.
Wkrótce ku radości Anahareo udało mu się przygarnąć do chaty jeszcze inne bobry.
Szczęśliwi ludzie, przypatrując się teraz dokładnie igraszkom osobliwych gryzoni, nie
mogli wyjść z podziwu, że takie to rozumne istoty, dowcipne, a równocześnie przymilne
i rozkoszne.
Wówczas Grey Owi postanowił o nie walczyć. W swej leśnej chacie napisał przy
pomocy żony bojowy artykuł w ich obronie i wysłał go do gazety. Ułożył także odczyt,
opisujący przygody z czworonożnymi przyjaciółmi, i poszedł z nim do ludzi. Chwyciło
niespodziewanie. Słuchano go z zapartym oddechem, czytano pilnie. Razem ze swą
wierną sojuszniczką skwapliwie ucząc się sztuki pisarskiej, nie zaniedbywał ogłaszania
dalszych artykułów. Wyrabiał sobie cięte pióro, walczył rozpaczliwie i z uporem. Coraz
namiętniej przedstawiał swoje doświadczenia. Umiał przekonywać. Poruszył serca i
opinię publiczną.
69
Rząd kanadyjski wydał od nowa surowy zakaz łowienia bobrów. Wyodrębnił olbrzymie
przestrzenie puszczy, gdzie nie wolno było nie tylko zabijać bobrów, lecz nawet ich
niepokoić. Taki rezerwat na południu James Bay obejmował przeszło czterdzieści
tysięcy kilometrów kwadratowych, a więc mniej więcej tyle, ile siedem naszych
województw. Słynny Algonąuin Park na zachód od stolicy Ottawy (około sześćset
tysięcy ha) był również matecznikiem bobrów.
Samego Grey Owla mianowano państwowym opiekunem rezerwatu przyrody dokoła
jego chaty w prowincji Quebec. Nieugięty szermierz stał się popularny w Kanadzie.
Więcej: stał się hasłem.
Raniona niedzwiedzica
Niedzwiedz wgryzał się w korzenie i przerazliwe rzęził. Pazurami szarpał ziemię.
Przyskoczyłem do niego na kilkanaście kroków i wpakowałem mu kulę w kark.
Straszliwe łapy po chwili osłabły. Charkot ustawał. Ostatnim skurczem niedzwiedz
wpijał się szczękami w pień drzewa i tak pozostał: z wyszczerzonymi kłami, z
wywalonym jęzorem, czarny, kudłaty, grozny, wspaniały.
Mam niedzwiedzia!  przeszyła mnie nagła radość.
Była to niedzwiedzica. Druga kula strzaskała jej kręgosłup.
Tymczasem tamte dwa niedzwiadki nie uciekły daleko. Ukrywały się w pobliskich
krzakach. Stamtąd rozległ się nagle ich krzyk. To nie było ryczenie ani pomruk, to
właśnie krzyk. Zawodziły głośno. Głos rozdzierający, przenikliwy, targał nerwy.
Zrazu słuchałem zdumiony, potem zgasła moja dzika radość. Odezwało się sumienie,
wezbrała w sercu gorycz. Niesmak. Zle zrobiłem, psiakrew! Nie wolno było zabijać
matki.
Niedzwiadki były prawie wyrośnięte, ale nie milczały. Wciąż zanosiły się od skarg.
Ogarnął mnie w końcu szał. Z nabitą strzelbą pędziłem w las. Na szczęście zwierzęta
były czujne. Umknęły niepostrzeżenie w głąb puszczy i dopiero z dalszych stoków, ze [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cherish1.keep.pl
  • Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.