
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
parsknięcie Piemura.
O ile to będzie Rokayas.
Będzie. On uważa, że ty nauczyłeś się dużo więcej, niż Dirzan sądzi.
Piemur wyszczerzył zęby w uśmiechu słysząc subtelne pytanie w słowach Sebella, ale zanim zdołał
odpowiedzieć, drzwi już zamykały się za czeladnikiem i jego jaszczurką. Piemur objął swoje kolana i powoli
kiwał się myśląc o tym, co powiedział Sebell. Intrygowało go również to, czego Sebell nie powiedział.
O jednym Sebell nie wspomniał jak ciemno i zimno jest przed świtem, a o tej porze przyleciał po
niego N'ton. Menolly razem z Piękną i Skałką obudziła go z płytkiego snu. Bał się że zaśpi i w konsekwencji
spędził niespokojną noc. Wyczuwał rozbawienie przyjaciółki, kiedy oboje, prowadzeni przez zachęcające
ćwierkanie jaszczurek ognistych, szli potykając się przez pogrążony w ciemnościach dziedziniec w stronę Aąki
Zgromadzeń. A potem Lioth zwrócił w ich kierunku swoje fasetowe, błyszczące jak klejnoty oczy i już pewniej
posuwali się do przodu.
Menolly zachichotała podsadzając Piemura, żeby mógł chwycić za rzemienie bojowe, a potem chłopiec
poczuł wyciągniętą dłoń N'tona, który pomógł mu się usadowić. Usłyszał, jak Menolly cicho życzy mu
szczęścia; następnie zniknęła w mroku, a miejsce gdzie stała, można było rozpoznać tylko po czterech
świecących punkcikach, które były oczami jej jaszczurek.
Czy chcesz się przypiąć rzemieniem bojowym, Piemurze? W czasie nocnego lotu wielu ludzi
ogarnia niepokój.
Piemur miał ochotę powiedzieć, że tak, ale zamiast tego mocno chwycił uprząż, która otaczała kark
Liotha. Odparł, że nie będzie ich potrzebował, ponieważ miała to być tylko krótka podróż. Konwulsyjnie
zacisnął ręce, kiedy Lioth wystrzelił w niebo. Zanim odzyskał oddech, byli już nad obrzeżem wzgórz ogniowych
Warowni Fort. N'ton na głos kazał lecieć swojemu smokowi do Nabolu i Piemur wiedział, że krzyczy w nicość
pomiędzy. Zdusił w sobie ten krzyk, kiedy poczuł, jak intensywne zimno i czerń przechodzą w mrozny chłód i
wątłe światło.
Nad lewym ramieniem N'tona zatańczyły dwa wirujące punkty światła, a zadowolone ćwierknięcie
jaszczurki ognistej poinformowało Piemura, że spiżowy Tris N'tona odwrócił się, żeby na niego popatrzeć.
Potem Lioth skręcił, a Piemurowi aż palce zdrętwiały, tak mocno ściskał rzemienie, nieświadomie odchylając się
do tym. Tris ćwierknął zachęcająco, jak gdyby całkowicie zdawał sobie sprawę ze zmieszania Piemura, który
gorąco pragnął, żeby tylko jaszczurka nie poinformowała N'tona, jak bardzo on się boi. Nagle spiżowy smok
wyhamował skrzydłami i z leciuteńkim wstrząsem usiadł w czarnym mroku.
Lioth mówi, że niedaleko na drodze są ludzie, Piemurze powiedział N'ton cichym głosem. Daj mi
swój rynsztunek do lotów.
Czy to nie Sebell? zapytał Piemur, ściągając hełm i kurtkę i na oślep podając je N'tonowi.
Lioth mówi, że nie, ale Sebell jest niedaleko za nimi. On słyszy Kimi.
Kimi? Ze zdumienia Piemur odezwał się głośniej, niż miał zamiar, i wzdrygnął się, kiedy N'ton
zwrócił mu na to uwagę.
Zapominasz powiedział N'ton że Sebell może tu ze sobą zabrać Kimi, bo jaszczurki ogniste to
w Nabolu nic nadzwyczajnego. A przynajmniej tak nam dano do zrozumienia. Piemur poczuł, jak silna ręka
obejmuje jego przegub i posłusznie przerzucił prawą nogę nad grzebieniem Liotha, ześliznął się z masywnego
barku. Chcąc złagodzić wstrząs, wylądował na ugiętych nogach i poklepał Liotha po barku zastanawiając się,
czy to nie zbytnia poufałość z jego strony.
Trzymaj się, Piemurze! doszedł do jego uszu stłumiony głos N'tona.
Zrobił krok w tył i odwrócił głowę od fontanny kurzu i piasku, którą wzniósł spiżowy olbrzym unosząc
się w powietrze.
Kiedy już jego oczy przyzwyczaiły się do różnych odcieni czerni i szarości, wypatrzył wijącą się drogę
i cicho gwizdnął, gdy zorientował się, jak precyzyjnie smok wylądował na jedynym płaskim kawałku terenu,
wystarczająco dużym, żeby tam się zmieścił. Szacunek Piemura dla smoczych umiejętności znacznie wzrósł.
Dochodziły do niego teraz sporadycznie jakieś głosy i widział chyboczące się światła żarów. Doszło do
jego uszu skrzypienie wozów i znajomy stukot podków. Rozejrzał się szukając kryjówki. Miał do wyboru głazy i
półki skalne, i znalazł schronienie w miejscu, które wychodziło na trakt i z którego było widać majaczący w
ciemnościach wylot drogi. Zwinął się w kłębek, podciągnął kolana do piersi; był przekonany, że nikt go nie
zobaczy.
Z tego błędnego przekonania wyprowadziło go czyjeś ćwierknięcie i kiedy spłoszony spojrzał w górę,
zobaczył trzy pary błyszczących oczu jaszczurek ognistych.
Idzcie stąd, głuptasy. Mnie tu nawet nie ma! %7łeby tego dowieść zamknął oczy i skoncentrował się
na okropnej nicości pomiędzy.
Jaszczurki ogniste zareagowały podnosząc rwetes.
Co się z nimi dzieje? zawołał ochrypły męski głos wybijający się nad poskrzypywanie kół wozu i
posuwiste odgłosy zwierząt jucznych.
Kto wie? Czy to nie wszystko jedno? Jesteśmy już niemal w Nabolu!
Piemur podwoił wysiłki, żeby o niczym nie myśleć i usłyszał cichy trzepot skrzydeł odlatujących
jaszczurek ognistych. Niemyślenie wymagało więcej wysiłku, niż skupienie się na czymś. Sporo tych wozów
jedzie na Zgromadzenie w Nabolu, myślał Piemur, a przecież w Warowni Fort jest drugie, lepsze Zgromadzenie.
Otworzył teraz oczy i zobaczył migoczące w powietrzu w bladym świetle dnia jaszczurki ogniste. A to byli
wozacy? Drobni gospodarze? Złość ogrzewała Piemura jeszcze długo po tym, jak karawana i miłe światło żarów
zniknęły z jego pola widzenia.
O brzasku podniósł się zimny wiatr i Piemur zaczął gorąco pragnąć, żeby Sebell już się pojawił, tak jak
obiecał. Powinien był zapytać N'tona, czy Lioth widział Sebella, kiedy się zniżał do lądowania. A potem siebie
zganił; nie było to wszak jego pierwsze samotne czuwanie w ciemnościach przedświtu. Brał przecież udział w
pilnowaniu stad swojego ojca. Oczywiście na ogół ktoś spal w szałasie w zasięgu głosu podczas tych długich,
wlokących się powoli godzin. A jeżeli Sebellowi coś się stało? Albo go coś zatrzymało? Czy sam powinien udać
się do Nabolu? A jak miał powrócić do siedziby Cechu Harfiarzy? Zapomniał o to zapytać N'tona zakładając, że
to Przywódca Weyru Fort zabierze go z powrotem. A czy w ogóle miał go ktoś zabrać? Czy Sebell miał zamiar
sprzedać zwierzęta w czasie Zgromadzenia? Czy może będą musieli gnać je z powrotem, tam skąd je wzięli?
Sebell nie powiedział mu bardzo wielu rzeczy, mimo że otwarcie wyjaśnił, dlaczego mają się potajemnie
pojawić w Warowni Nabol.
Piemur uspokajał się przypominając sobie, że nikt mu nie każe brać udziału w uroczystościach
Warowni Fort ani słuchać, jak Tilgin śpiewa utwór, który Domick napisał dla niego, Piemura.
Westchnął przygnębiony tym, że nie będzie śpiewał roli Lessy, a także tym, że nie leży już w swoim
wygodnym łóżku w sypialni dla starszych uczniów, budząc się w miłym oczekiwaniu na aplauz gości Lorda
Groghe'a, na uznanie przyjaciół, no i Domicka. I całkiem prawdopodobnie również na aprobatę Lessy, ponieważ
Władczyni Weyru miała być honorowym gościem Lorda Groghe'a w dniu dzisiejszym.
A on siedział tutaj, zmarznięty, nieszczęśliwy i z niemiłą świadomością, że nie wypił ani kubka klahu,
zanim załadowano go na smoczy grzbiet i zrzucono tu, żeby czekał na człowieka, który nadejdzie nie wiadomo [ Pobierz całość w formacie PDF ]