RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Odwróciłem się do niej.
-Nie przeginaj. - Byłem naprawdę zły. Jak zawsze, kiedy się spieszę. - To bardzo
interesujące doświadczenie, to co robimy, ale chciałbym jednak mieć jakieś życie
prywatne. Nie chcesz mnie chyba zamknąć w pokoju. Poza tym sama mówiłaś, że
potrzebujesz odpoczynku.
- Prawda. - Chyba poczuła, że trochę przesadziła.
- Baw się dobrze, tylko uważaj na siebie.
-Uważaj na siebie?
-Nie pij za dużo, nie zadawaj się ze złymi kobietami - teraz już się śmiała - nie
daj się zbałamucić.
-O, nie - odparłem. - Noblesse oblige, Semper fidelis.
-Co to znaczy? - Zmarszczyła brwi.
-Och, taki żart. Zamów mi taksówkę, dobrze?
-Oczywiście, proszę pana. Czy mogę jeszcze coś dla pana zrobić?
Pierwszą odpowiedzią, która sama mi się narzuciła, było:  tak, uklęknąć", ale w
porę ugryzłem się w język. Nie był to żart, którym można by było rozbawić tę miłą,
delikatną dziewczynę. Chociaż z drugiej strony, jeśli widziała mój sen z Kordelią, to
widziała wszystko, co widzieć powinna i wszystko czego widzieć nie powinna. Znała
mnie już od podszewki. No, prawie że...
Przynajmniej ten aspekt mojej osobowości.
W restauracji byłem za dziesięć szósta. Przywitała mnie czarnowłosa kelnerka w
jasnobrązowym sarongu i poprowadziła do stolika, przy którym płonęły dwie świece i
kadzidełko. Było cicho i spokojnie. Z głośników sączyła się hinduska muzyka grana na
czymś w rodzaju cymbałów, obok siedziały dwie pary, pogrążone w romantycznej
rozmowie. Aadni, elegancko ubrani i mili ludzie, którzy przyszli na spokojną kolację we
dwoje. Tak jak ja. Sięgnąłem po menu i zacząłem je czytać. Nic się nie zmieniło od
ostatniej wizyty.
Nawet w pozycji  smażony ryrz z warzywami" był błąd ortograficzny w słowie ryż. To
skandal napisać ryż przez  rz".
-Witaj, przystojniaczku - usłyszałem ten sam głos, co przez telefon.
Wstałem i pocałowałem ją w policzek. Hmm, nie pamiętałem, że była aż tak
atrakcyjna. Zupełnie nie w moim typie, ale naprawdę interesująca. Miała czarne krótkie
włosy spadające tylko do połowy ucha, nieco za ostry nos i zbyt pełne usta. Lekko
skośne, ciemne oczy i ciemną karnację. Odważnie wydekoltowaną sukienkę wypełniały
jędrne piersi. O tak, to sobie przypomniałem natychmiast. Poza tym była wysoka,
prawie tak wysoka jak ja. Mówiłem: nie mój typ. Odsunąłem krzesło, a kiedy siadała,
zobaczyłem, że jej sukienka jest równie odważnie niepełna u góry, jak i u dołu. No, ale
kiedy ma się co pokazać. Cóż...
-To już cztery miesiące, prawda? - spytała.  Jak to się stało, że straciłam cię z
oczu, przystojniaku?
-Zgubiłaś mój numer telefonu i znalazłaś go dopiero dzisiaj - usiłowałem
zgadnąć. - Wyglądasz jeszcze piękniej, niż się spodziewałem - dodałem i było to
absolutną prawdą.
Zresztą w ogóle wyznaję zasadę, że kłamać należy jedynie w ostateczności. To
wbrew pozorom bardzo ułatwia życie.
-Cóż, nad morzem byłam zwykle nieubrana. Albo w dresie na plaży. Teraz
widzisz mnie w całej okazałości. Może powinnam się obrócić?
-Hmm, pózniej. Nie róbmy zbiegowiska. Po cóż nam te światła reflektorów i
błyski fleszy? Kto by chciał znowu być na pierwszej stronie tabloidów? To się staje
takie nużące...
-Prawda? Co mi polecisz dzisiaj? Tylko, błagam, niech nie będzie takie ostre jak
zeszłym razem. Wypiłam chyba litr wody.
-Zawsze mogę ugasić twoje pragnienie pocałunkami...
-Tu? I teraz? - Zmarszczyła śmiesznie brwi. - Zatem jednak będziemy robić
zbiegowisko... A te wszystkie zazdrosne kobiety, które zobaczą, jak dobrze to robisz...
Zwłaszcza jeśli pocałunki nie będą dotyczyć tylko ust.
Była naprawdę miła. I naprawdę dobrze pamiętała wspólny majowy weekend.
Przyznam, że po nim czułem się nieco rozczarowany, że nie dzwoni. W swej samczej
dumie byłem przekonany, że pierwszym, co usłyszę po powrocie do domu, będzie jej
głos nagrany na sekretarce. Kiedy nie doczekałem się telefonu nawet na drugi dzień,
poważnie zastanawiałem się, czy samemu nie zadzwonić. No, ale potem szybko
przyszedł kolejny weekend i jakoś tak zeszło. Czasami o niej myślałem, ale przed
telefonem powstrzymywała mnie myśl, że po tak gorącym urlopie to ona powinna
wykonać pierwszy ruch. Nie lubię się nikomu narzucać. O wiele lepiej być pożądanym
niż pożądać. Chyba.
-Pocałunki będą dotyczyć każdego pięknego fragmentu pięknego ciała pięknej
pani - powiedziałem - jeśli tylko piękna pani na to pozwoli.
-Och, piękna pani wręcz tego zażąda. - Przykryła moją dłoń swoją. - Tyle że jeśli
będziesz bałamucił mnie jeszcze trochę, to nie zjemy kolacji. A jestem naprawdę
głodna.
-Jesteś głodna czy chce ci się jeść?
-Jeszcze poznasz dzisiaj mój apetyt. Na początek wino i krewetki! Ogromne i
dobrze podpieczone!
-Słucham i jestem posłuszny - odpowiedziałem cytatem z Baśni tysiąca i jednej
nocy i skinąłem na kelnerkę.
To był uroczy wieczór. Poza tym, że nadal nie dowiedziałem się, jak ma na imię
moja partnerka, wszystko było wspaniałe. Rozmowa, delikatny dotyk jej dłoni, zapach
perfum, sposób, w jaki odgarniała kosmyk włosów, bez przerwy wypadający jej zza
ucha. Próbowałem zręcznie naprowadzić rozmowę na kwestię imienia, ale
dowiedziałem się tylko, że kiedy była mała, to rodzice mówili na nią Myszka, a koledzy
w szkole nazywali ją Misia. Czyli mogła mieć na imię jakkolwiek. Na przykład moją [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cherish1.keep.pl