[ Pobierz całość w formacie PDF ]
o sprawy osobiste.
- Nigdy nie wiadomo. - Josh założył ręce za głowę i obserwował wyrazne oznaki
oburzenia na jej twarzy. - Gdy zdecydujesz, że interesuje cię coś więcej niż tylko usługi
detektywistyczne, możesz mieć nagle wiele pytań. Dziś to często spotykane. Nigdy nie za
dużo ostrożności, prawda?
- Najwyrazniej nie. Widzisz sam, w jakiej znalazłam się sytuacji chcąc po prostu
wynająć detektywa. Bez przerwy się denerwuję.
- Powiedziałem sobie to samo czytając twój list z obietnicą miesięcznego utrzymania
w Peregrine Manor. Nerwowość też nas łączy, choć podejrzewam, że u mnie występuje to
wyrazniej. Rozumiesz, to skutki pracy.
- Nie wątpię, że jest pan wyjątkowo niespokojnym indywiduum, panie January. -
Maggie odwróciła się i podążyła ku drzwiom.
- Maggie?
- Tak? - Zatrzymała się z ręką na klamce.
- Będę czekał, aż zatelefonujesz. Chciałbym, żebyś dokładnie wiedziała, z kim masz
do czynienia.
- Tylko nie wstrzymuj przy tym oddechu.
- Wstrzymam, Maggie. - Josh się uśmiechnął. - Jeśli zadzwonisz, będzie to oznaczać,
że sama sprzeniewierzysz się zakazom Pułkownika.
- Naprawdę mnie nie interesujesz - odrzekła. - Ty po prostu rzucasz wyzwanie. Twoja
męska duma nie pozwala ci zostawić mnie w spokoju, bo moi przyjaciele ostrzegli cię, żebyś
nie zalecał się do mnie. Oto w czym rzecz.
- Ostrzegali, bym nie zalecał się bez uczciwych zamiarów - poprawił miękko.
- Trudno cię podejrzewać o uczciwość. - Pociągnęła nosem z pogardą.
- Nie będziesz tego wiedziała, ani niczego innego o mnie, dopóki nie zadzwonisz do
McCraya. Nastały inne czasy, Maggie. Elegancka kobieta sprawdza mężczyznę, zanim
zaangażuje się uczuciowo.
- Nie mam zamiaru w nic się angażować. Dobranoc, panie January. Ma pan, jeśli
mogę tak powiedzieć, dobre nazwisko. Nigdy dotąd nie spotkałam kogoś tak zimnego i
cynicznego.
- A więc poruszałaś się w bardzo ograniczonej przestrzeni, Maggie Gladstone.
Josh z satysfakcją obserwował, jak wychodząc o mało nie trzasnęła drzwiami. W
ostatniej chwili jednak zmieniła zamiar. Zapewne nie chciała budzić domowników.
Josh uznał, że zrobił co mógł, aby ostrzec ją przed sobą. Podobnie było z nim. Miesiąc
w Peregrine Manor zapowiadał się ciekawie.
Po paru minutach zdjął ze stopy torebkę z lodem i podniósł się ostrożnie z łóżka. Tym
razem pamiętał o stopniu. Balansując na zdrowej nodze obejrzał dokładnie rzezbiony słupek i
lekko go obrócił. Przypomniał sobie, że Maggie wspominała, iż ten pokój należał przedtem
do ciotki Agaty.
Uchwycił mocniej słupek i począł kręcić nim w kierunku przeciwnym do ruchu
wskazówek zegara. Słupek zazgrzytał, a potem cała górna część rozluzniła się w spojeniach.
Josh zorientował się, że spogląda na mały sejf. Leżało tu pudełeczko na biżuterię.
Wyjął je i otworzył. W świetle lampy zabłysła staromodna szmaragdowa brosza.
To ci dopiero traf, jak z Sherlocka Holmesa. Josh odłożył pudełko z broszką do
schowka i wstawił fragment baldachimowego słupka na miejsce.
Nie leżało w jego interesie przedwczesne ujawnianie tajemnic Peregrine Manor,
pomyślał, wracając do łóżka. Musi tu pobyć miesiąc. Całe cztery tygodnie, w czasie których
zbada tajemnice niejakiej Maggie Gladstone, starej panny, detektywa - amatora i czytelniczki
kryminałów w jednej osobie. Uświadomił sobie, iż spogląda w przyszłość z większą dozą
entuzjazmu niż kiedykolwiek przedtem. Zasnął z uczuciem, że uwolnił się od jakiegoś
ciężaru.
ROZDZIAA 7
Następnego ranka Maggie obudziła się zadziwiająco świeża i wypoczęta. Zdała sobie
sprawę, że ostatnio nie sypiała zbyt dobrze. Sen z powiek spędzała jej obawa o losy dworu,
niepokój o własną przyszłość, a także troska o spokojną starość domowników, przyjaciół
ciotki.
Najwidoczniej obecność takiego mężczyzny jak Josh, mimo że nie był w najlepszej
formie, dawała poczucie bezpieczeństwa. Szkoda, że tak się zachował zeszłej nocy. Teraz
Maggie musi trzymać go na dystans. Nie będzie więcej w środku nocy biegła mu z pomocą,
to pewne.
Wzięła prysznic i szybko wciągnęła dżinsy i pomarańczową bluzeczkę. Właśnie
kończyła wiązanie swych grubych włosów w koński ogon, gdy jej wzrok padł na zgniecioną
karteczkę, która leżała na stole. Maggie z drżeniem przypomniała sobie minioną noc.
Josh posiadał niepokojący męski urok. Swobodna poza, jaką przybrał, leżąc w starym
wielkim łożu, wydawała się Maggie wyzywająca. Ciemne zwichrzone włosy dodawały, i tak
przystojnemu mężczyznie, urody. Kędzierzawy puch na jego torsie zwrócił uwagę
dziewczyny. Nie mogła wprost oderwać wzroku od jego mocnej piersi. Zapragnęła pogłaskać
i pieścić ciało Josha, by uśmierzyć ból posiniaczonych żeber. Zmiałe spojrzenia mężczyzny
ogarniające całą jej postać pobudziły zmysły i nic nie można było na to poradzić. Doszła do
wniosku, że kiedy mówił o straconych złudzeniach w związku z wykonywanym zawodem,
był szczery. Tylko prawy i uczciwy człowiek mógł tak przeżywać rozczarowanie. Josh z
pewnością nie pracował tylko dla pieniędzy.
Maggie pojęła, że nigdy nie zapomni sceny, która rozegrała się nocą w sąsiednim
pokoju. Wiedziała, iż podobna sytuacja nie może się powtórzyć. Mimo to zaczęła wyobrażać
sobie co by było, gdyby poszła do łóżka z Joshem Januarym. Nigdy w życiu nie czuła tak
silnej kobiecej ciekawości i nie bardzo umiała sobie z tym poradzić. Spokojna, pozbawiona
przygód przeszłość nie przygotowała jej nawet do codziennego obcowania z mężczyznami
takimi jak Josh.
Maggie zacisnęła usta i przestała przeglądać się w lustrze. Była do głębi poruszona
odkryciem, że Josh zwrócił na nią uwagę. Była też przekonana, iż zainteresowanie jej osobą
nie było nawet w połowie tak silne jak jej fascynacja tym w gruncie rzeczy nieznajomym
mężczyzną. Powróciła znowu myślą do ubiegłej nocy i przypomniała sobie widok
pobudzonego ciała Josha. Być może nie powinna przykładać do tego wagi. Mężczyzni
przecież tak łatwo się ekscytują. Była wystarczająco dorosła, by to wiedzieć. Josh podjął
wyzwanie rzucone przez Pułkownika, to wszystko.
Zapewniała samą siebie, że na pewno nie zadzwoni pod numer wskazany przez Josha.
Zastanawiała się, czy on rozpoczyna wszystkie znajomości od sprawdzenia danej osoby.
Bardzo prawdopodobne. Nie ma w nim krzty romantyczności. Zapewne praca, która odarła go
ze złudzeń, zniszczyła w nim uczuciowość, podobnie jak wiarę w ludzi.
Mimo to Maggie nie mogła się zmusić do podarcia kartki z numerem telefonu.
Podniosła ją i trzymała w drżących palcach. Josh musiał być przekonany, że ona nie omieszka
skorzystać z możliwości zasięgnięcia o nim opinii.
Zniechęcona wrzuciła zgniecioną kartkę do szuflady, zatrzasnęła ją i wyszła z pokoju.
W połowie schodów poczuła zapach świeżo parzonej kawy. Widocznie Odessa
wcześnie dziś wstała. Maggie uśmiechnęła się z zadowoleniem. Z uśmiechem na ustach
weszła do kuchni.
- Dzień dobry, Odesso - powiedziała, zanim zorientowała się, kto kręci się po kuchni. - [ Pobierz całość w formacie PDF ]