RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Trochę. - Roześmiała się nerwowo. - Nie chciałabym cię rozczarować. Wiem, że to
nie będzie twój pierwszy raz...
- Nigdy dotąd nie byłem żonaty - zauważył - ani nie kochałem się z dziewicą. Będę się
starał, żeby jak najmniej cię bolało - dodał, poważniejąc.
- Tym akurat nie bardzo się martwię...
- Naprawdę?
Kiedy weszli do pokoju, zamknął drzwi na klucz, ale nie pozwolił jej zapalić światła.
- W ciemności będzie ci łatwiej - szepnął, przyciągając ją ku sobie. - Nie chcę, żebyś
mnie widziała. Nie jesteś na to gotowa.
- A co, masz ciało pokryte kurzajkami? - spróbowała zażartować.
- Nie. Rano wszystko zrozumiesz. A teraz - powiedział, biorąc ją na ręce - cieszmy się
sobą.
Nigdy nie uwierzyłaby, że pozwoli mężczyznie na takie rzeczy. A jednak...
Gdy ją rozbierał, leżała spokojnie na łóżku, on zaś powoli zdejmował z niej kolejne
warstwy ubrania. W przerwie między jednym a drugim guzikiem całował ją i pieścił,
zachęcając, żeby spróbowała się odprężyć. Kiedy nie został na niej najmniejszy skrawek
materiału, przytulił ją mocno do siebie.
- Jesteś ubrany... - zdziwiła się, czując na skórze szorstki materiał.
- Wiem - odparł, chwytając zębami jej wargi. - Rozchyl usta - szepnął i zaczął ją
całować.
Potem przesunął się w dół, a kiedy usłyszał jej przerywany oddech, zaczął delikatnie
gładzić jej brzuch i wewnętrzną stronę ud.
- Nie mdlej - ostrzegł ją, nim dotknął jej najbardziej intymnego miejsca. Instynktownie
napięła mięśnie, więc poprosił ją łagodnie, żeby się rozluzniła. Odczekał chwilę, a potem jego
pieszczoty wykroczyły poza wszystko, o czym śniła w najśmielszych erotycznych snach.
Nagle wydała cichy okrzyk, na który on zareagował dziwnym gardłowym dzwiękiem.
- Obawiam się, maleńka, że to nie będzie najprzyjemniejsza noc w twoim życiu.
Posłuchaj, może najpierw powinnaś pójść do doktora? - zapytał. - Nie chcę cię straszyć, ale
nie sforsujemy łatwo tej bariery. Chyba wiesz, że muszę ją najpierw przerwać, prawda?
- Tak. - Przełknęła nerwowo ślinę. - Czy ciebie też będzie bolało?
- Zapewne - mruknął, opadając na plecy.
W całym ciele czuł silne pulsowanie i musiał walczyć ze sobą, żeby nie machnąć ręką
na jej dobre samopoczucie. Z jednej strony marzył, by się z nią koc z drugiej zaś nie
hać,
chciał sprawić jej bólu. Nie darowałby sobie, gdyby ją wystraszył lub przez własną
niecierpliwość doprowadził do tego, że intymność kojarzyłaby jej się z przykrością i
cierpieniem.
- Nie wiedziałam, że coś jest nie tak - szepnęła. - Nigdy nie miałam żadnych
problemów, więc nie przyszło mi do głowy, że przed ślubem powinnam pójść do lekarza...
Donavan w milczeniu gładził jej włosy.
- Domyślam się, co teraz czujesz - westchnęła żałośnie. Próbowała się roześmiać, lecz
po chwili zaczęła płakać. - Wszystko popsułam!
- Przestań! - Trzymając ją w ramionach, obrócił się, tak że znów znalazła się pod nim.
Zaczął ją całować powoli i namiętnie. Po chwili jego dłoń jeszcze raz powędrowała w dół.
Tym razem zaczął dotykać ją delikatnie i zmysłowo. Chwilę pózniej krzyknęła, chwytając go
za rękę, lecz spózniła się o ułamek sekundy. Przyjemność, jaką jej dawał, była tak silna, że
zapomniała o lęku oraz wstydzie i odważyła się mu zaufać.
Upłynęło sporo czasu, nim wstał, zostawiając ją omdlałą w pościeli. Zapalił światło i
uważnie przyjrzał się swemu dziełu, z uznaniem spoglądając na jej zamglone oczy i
bezwładne ciało. Zauważył, że spełnienie przezwyciężyło jej wcześniejszy wstyd. Rozpierała
go duma.
- Nie muszę pytać, czy ci się podobało.
Dopiero teraz zaczął się rozbierać.
Obserwowała go z nieskrywaną przyjemnością. Był pięknie zbudowany, a jego skóra
miała ładny złotobrązowy odcień. Szeroką pierś i płaski brzuch pokrywało ciemne
owłosienie. Kiedy do niej podszedł, z zachwytu zaparło jej dech. Nawet bez ubrania, a może
zwłaszcza bez niego, był ucieleśnieniem kobiecych marzeń i snów.
Ukląkł obok niej. Oczy lśniły mu gorączkowo z niezaspokojonej żądzy.
- Teraz moja kolej - szepnął, kładąc się tuż przy niej. - Chcę dostać to, co ci dałem.
- Naucz mnie... - poprosiła.
Pocałował ją, a potem udzielił jej lekcji miłości, podczas której pozbyła się
skrępowania, lęku i zahamowań.
Następnego dnia rano wrócili do domu. Donavan żartował, że nie zamierza kolejny raz
bawić się w seks na niby. Stwierdził, że woli zaczekać, aż Fay pójdzie do lekarza i wreszcie
będą mogli kochać się jak Bóg przykazał.
Zrobiła to w poniedziałek, przełamując skrępowanie, które ogarniało ją, ilekroć
myślała o drobnym zabiegu, któremu musiała poddać się w gabinecie. Lekarz pochwalił
Donavana za rozsądek i powiedział, że gdyby jej mąż nie był tak cierpliwy, ich noc poślubna
mogłaby dla obojga być zródłem bardzo przykrych doznań. Na koniec z uśmiechem na ustach
życzył jej powodzenia oraz przykazał odczekać trzy dni. Zapewnił ją, że drobne dolegliwości
na pewno miną.
Przez ten czas Fay żyła marzeniami.
Obiecała sobie, że ta pierwsza, prawdziwa miłosna noc będzie najgorętszą nocą w
życiu Donavana. Nie wchodząc w szczegóły, poprosiła Abby, żeby na ten czas przyjęła Jeffa
pod swój dach. Mruknąwszy coś pod nosem na temat nowożeńców, którym nie należy
przeszkadzać, chłopiec zgodził się nocować u Ballengerów. Rzecz jasna nikt nie miał pojęcia,
że to małżeństwo nie zostało dotąd skonsumowane oraz że nastąpi to właśnie tej nocy.
Fay schłodziła butelkę szampana, a potem, korzystając z przepisów Abby,
przygotowała kolację i deser. Potrawy wyglądały bardzo apetycznie. Ona zresztą też.
Na ten szczególny wieczór włożyła jedyną seksowną sukienkę, jaką miała: czarną
mini na cieniutkich ramiączkach, podkreślającą największe atuty jej figury, czyli biust i nogi.
Rozpuściła włosy, bo w takim uczesaniu najbardziej się Donavanowi podobała, i skropiła się
perfumami. W ciągu tych kilku nocy przymusowej wstrzemięzliwości wykazał się anielską
cierpliwością, więc teraz postanowiła mu to wynagrodzić.
Usłyszała dobiegający z podwórza pisk hamulców. Po chwili trzasnęły wejściowe
drzwi. Pewnie ma jakieś kłopoty w pracy, pomyślała, pospiesznie zapalając świece na stole.
Cóż, znajdzie sposób, by go pocieszyć.
Odwróciła się, aby go powitać, lecz gdy wpadł do pokoju jak burza, natychmiast
zrozumiała, że jego zły humor nie ma nic wspólnego z pracą. Patrzył na nią wrogo, wyrażając
całą swoją postawą oskarżenie i dziką furię.
- Nigdy nie wspominałaś o ciotce, która mogłaby kupić całe Miami.
Spojrzała na niego zaskoczona.
- Masz na myśli ciocię Tessie? - spytała zdumiona. - Jakoś nie było okazji...
Zerwał w głowy kapelusz.
- Wuj Henry zadzwonił do mnie parę minut temu z prośbą, żebym przekazał ci
wiadomość! - wykrzykiwał. - Twoja ciotka umarła dziś w nocy. Wszystko, co miała, zapisała
tobie. W tym parę milionów dolarów.
Fay dopiero teraz pojęła, dlaczego Donavan jest taki blady.
- Tessie nie żyje? W zeszłym tygodniu dostałam od niej list. Pisała, że czuje się
dobrze... - Fay opadła ciężko na fotel.
- Nie powiedziałaś mi! Dlaczego?!
- Zapomniałam. Naprawdę - odparła głucho, czując pod powiekami piekące łzy. - Była [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cherish1.keep.pl